Anioły i ludzie
Nie wiem, czy wierzę w anioły... - powiedziała ona - Tak, jak nie wiem, czy wierzę w UFO.
Opowiem ci jedną historię - odpowiedziałam. - Jedną z wielu, kiedy poczułam dotknięcie jego skrzydła... Możesz nazwać to imaginacją, emocjami, czym chcesz. A było to tak.
Późnowakacyjny dzień chylił się ku wieczorowi. Ale to był dobry dzień. Pomyślnie zdany zaległy egzamin, małe zwiedzanko, smaczne jedzonko, bieg w olimpijskim tempie po galerii handlowej, i oto my spełnieni prowinciusze po zwycięskim przebiciu się przez warszawskie korki, jesteśmy już na rogatkach miasta. Wracamy do domu. Dopiero teraz czujemy zmęczenie i emocje minionego dnia. Ale jeszcze mamy siły by podśpiewywać. Ja z siostrą z przodu, a dwójka naszych dzieciaków z tyłu. Narzucamy sobie repertuar, wykonując utwory: od sasa do lasa i z powrotem. Do domu jeszcze 150 km, ale nie przejmujemy sie tym. Jak również prawie nas nie obchodzi, że pogoda nagle diametralnie uległa zmianie. Nawet wydają się nam zabawne nasze gromkie porykiwania w takt bębniącego o szyby deszczu.
I nagle staje sie coś, czego nikt nie przewidział. Nasz wesoły samochodzik traci napęd. Uchodzi z niego życie jak z przekłutego balonika! Nie wiem co się dzieje, ale nie dzieje się dobrze. Ostatkiem przytomności i resztką gasnącego rozpędu udaje mi się zjechać na boczny, zewnętrzny pas tuż przed skrzyżowaniem i wylotem na trasę szybkiego ruchu. Nieszczęśliwie dla nas, to również pas, na który kierują się wszystkie ciężarówki jadące w kierunku wschodniej granicy... Na szczęście światła nadal działają. Włączam awaryjne, choć to słaba ochrona podczas prawie zerowej widoczności. Nawet nie możemy wyjść z siostrą z auta by zepchnąć je na pobocze. Wielkie tiry, widząc nas w ostatnim momencie, hamują z piskiem żelaztwa tuż za naszymi plecami. Wymijają nas i z rykiem pędzą dalej.
Przytomnie dzwonię do mechanika, który niestety na odległość nie może pomóc. Ale radzi by odszukać numer pomocy drogowej, który mam gdzieś na polisie. Jest! Dzwonię, określam lokalizację. Błagam by przyjechali jak najszybciej. Są z nami dzieci. Obiecują być do pół godziny najpóźniej. To najdłuższe trzydzieści minut w naszym życiu.
W tym czasie, jakby tknięty przeczuciem dzwoni mój mąż. Kłamię mu szybko, że nie mogę rozmawiać, bo jestem w trakcie jazdy i zadzwonię jak tylko zatrzymam się na najbliższym parkingu. A najlepiej wyślę smsa jak dojadę. Nie lubię rozpraszać się po drodze. Pa, kochanie! Tak! Tak! Natychmiast jak dojadę. Obiecuję! Dosłownie ucinam rozmowę w pół zdania. Nie potrafię mu powiedzieć o naszej opłakanej sytuacji. Jest 1350 km stąd i nie chcę, ani nie mogę skazywać go na piekło bezsilności. Już nie jest nam do śmiechu, ani śpiewu. Zaczynamy się modlić. Najpierw bezmyślnie zbielałymi ustami trzepiemy zdrowaśki, po chwili uspokajamy się na tyle by rozumieć sens wypowiadanych słów. Dziecinnie ufne "Aniele stróżu mój" pomaga nam odzyskać jako taką równowagę. Nagle w strugach deszczu majaczy przed nami jakieś auto na światłach awaryjnych. Nie zauważyliśmy kiedy się zatrzymało. Od strony pasażera otwiera drzwi młody mężczyzna. Ma promienną twarz i dobre oczy, albo może to tylko nasze pragnienie, by okazał się naszym wybawicielem. Ocieka wodą, ale zdaje się sobie nic z tego nie robić. W ręku trzyma linę.
Uśmiechając się szeroko, mówi:" Nie bójcie się, zaraz wam pomogę. Gdzie mam was doholować?" Udziela nam się jego spokój. Odzyskujemy radość. Proszę by tylko ściągnął nas na pobocze, liczę na to, że zaraz przyjedzie pomoc i odstawi nas do jakiegoś zakładu. Mężczyzna sprawnie mocuje sznur i za chwilę jesteśmy już bezpieczni. Zanim zdążymy się zorientować nie ma już mężczyzny, liny, ani samochodu. Rozpłynął się w czarnej mgle. Jak to się stało, że nie zdążyłam mu nawet podziękować... Gdyby nie to, że położenie naszego auta uległo zmianie, myślelibyśmy, że jesteśmy ofiarami zbiorowej hipnozy. Że ten czlowiek nam sie przyśnił...
- Ciociu - mówi Asia - A widziałaś jaki ten pan był podobny do wujka? W pierwszej chwili myślałam, że to on. I miał takie same dobre oczy...
Ale to nie koniec cudów. Przyjeżdża pomoc drogowa. Dzieci cieszą się widząc kolorowy, oświetlony jak choinka bożonarodzeniowa wielki samochód. Miły, starszy pan przez chwilę nam sie przygląda i... zamiast do najbliższego zakładu oferuje się nas zawieźć do domu. Na wszelki wypadek uprzedzam go, że mam w kieszeni tylko 20zł i ani grosza więcej. Tyle nam zostało z Warszawy... Kierowca macha ręką: " Niech się pani nie martwi. Jakoś się rozpisze. Nie zostawię pań tu z dziećmi na pastwę losu".
Pędzimy w środku nocy wielką kolorową ciężarówką, a z tyłu na zakrętach podskakuje na lawecie nasze czerwone autko. Takiej jazdy to ono jeszcze nie miało! Opowiadamy sobie różne historie, a dzieci cieszą się bo mogą oglądać bajki na monitorze zawieszonym z tyłu.
Koło drugiej w nocy jesteśmy w domu. Zapraszam pana na herbatkę.
- Nie, nie - śmieje kierowca - Muszę jeszcze wrócić o przyzwoitej porze do Warszawy i wyspać się przed pracą.
Zasypiamy we własnych łóżkach. Do męża wysyłam smsa. "Mieliśmy mały problem, ale wszystko dobrze się skończyło. Czuję, że czuwasz nad nami z daleka. Tylko proszę cię, nie budź mnie jutro z rana. Muszę się porządnie wyspać. Kocham cię."
Takie zdarzenia dają nam siły, takie zdarzenia sprawiają ,że łatwiej się żyje potem, że zostaje w nas nadzieja , że jakby co to nigdy nie jesteśmy sami...
OdpowiedzUsuńBo nie jesteśmy:):):):)
OdpowiedzUsuńno właśnie :)
UsuńPrzeczytałam jednym tchem i z carkami na plecach. Ja wierzę, że zawsze ktoś jest obok nas...
OdpowiedzUsuńOpisane przeze mnie zdarzenie dowodzi tego niezbicie... Pozdrawiam Grażynko!
UsuńMnie się też zdarzyło spotkać w swoim życiu kilka takich aniołów, ostatniego nawet całkiem niedawno. One naprawdę istnieją :)
OdpowiedzUsuń... i działają :)
UsuńAgnieszko, niezwykła opowieść... Kiedyś opiszę swoją, jeszcze z czasów studenckich... Teraz tak bardzo potrzebuje nasza rodzina opieki Aniołów... Bo ja wierzę, że One istnieją...
OdpowiedzUsuńAga i Basiu jesteście takimi Osobami nad którymi na pewno czuwają Anioły!!! Nie ma innej opcji
UsuńPozdrawiam Was mocnoooooooooooooooo obie:):):):)
Basiu, siły zyczę , Tęczowa Dolinko: dziękujemy :)
UsuńPrzepiękna historia!
OdpowiedzUsuńz życia wzięta:)
UsuńWierzę że każdy z nas ma swojego Anioła Stróża, Twoja historia jest tego dowodem.
OdpowiedzUsuńwierzę w to gorąco:)
UsuńWspaniała historia...Teraz zastanawiam się czy i nade mną czuwa mój Anioł??!!
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie, może póki co nie miał potrzeby ujawniać swojej obecności :) i oby tak było! :)
UsuńDobro zawsze wraca do nas z nawiązką. Dlatego warto pomagać innym. Anioły czuwają.
OdpowiedzUsuńswięte słowa!
UsuńWIERZĘ w obecność Aniołów, wielokrotnie odczułam ich pomoc, w tym raz uratowanie z wypadku.
OdpowiedzUsuńJak znajdę chwilę, przepiszę Ci Litanię do Świętych Aniołów, którą na kilkanaście minut przed wypadkiem odmówiłam i wyszliśmy bez szramy, a scena wyglądała jak fiction!
Basiu, wyślij mi tę litanię jak bedziesz miała czas, a może sama poszukam w necie, czekam na twoją historię:) a anioły to ty przepieknie malujesz, pamietam, pamietam...
UsuńAle te Anioły to wyraźnie były płci męskiej :-)))
OdpowiedzUsuńA ja sobie uzmysłowiłam, że właśnie dzisiaj miałam w kierunku Beneluxu wyjeżdżać żeby się z Tobą za parę dni na Grande Place w Brukseli spotkać!!!
Ale co ma wisieć nie utonie!
Pewnie, że nie Stokrotko! wczesniej czy później zobaczymy się w wwie, prawdopodobnie bedę tam niedługo bywac częściej... może....
UsuńJa tam wierzę w anioły, w ufo raczej nie. Ich obecność poczułam nie raz, a o ufo tylko słyszę.
OdpowiedzUsuńJa raz UFO widziałam. Chyba to było UFO... :)
UsuńKażdy z nas ma na koncie taki przykład ludzkiej dobroci której nie potrafi do końca zrozumieć
OdpowiedzUsuńMoże dlatego świat jest piękny?
Pozdrawiam
Niewatpliwie piekny dzięki dobroci... Pomimo wszystko... Pozdrawiam, Antoni:)
UsuńKażdy z nas ma na koncie taki przykład ludzkiej dobroci. Niewytłumaczalnej i niespodziewanej.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze jeden powód by uważąć że świat jest piękny
Doświadczyłam kilka razy w swoim życiu dotyku skrzydeł anioła. Trudno to zrozumieć ale tak w środku , gdzieś w duszy poczułam, że ktoś nade mną czuwał.
OdpowiedzUsuńciężko to zrozumieć i wytłumaczyć... W końcu to istoty nie do końca ziemskie :)
UsuńAga, Ty to potrafisz opowiadać... Czarujesz słowami....czytałam na jednym wdechu, absolutnie genialnie piszesz.... Uwielbiam Cię Moja Siostro - Wodniczko!!! :-)))
OdpowiedzUsuńJa pisze tak wobec tego jak ty szyjesz:) odwzajemniam siostrzaną miłość i Podziw :)
UsuńBardzo wierzę i wielokrotnie to czuję , moje życie to pasmo różnych dziwnych sytuacji i wiem na pewno ,że one są :-) Pozdrawiam Cię i całuję
OdpowiedzUsuńJa już nie wiem, w co wierzyć, anioły mnie zawiodły. Ciekawe, ze jak sie wali, to wali, ale żeby tak lawina szcześcia, to jakoś nie...
OdpowiedzUsuńobejrzałam z przyjemnością relację z Paryża, tylko co tak mało zdjęć;)
OdpowiedzUsuńBędą jeszcze, będą, to dopiero wstęp:)
UsuńAż mi się oczy zeszkliły...
OdpowiedzUsuńKiedyś na naszym blogu napisałam o gorsecie, na który wydaliśmy ostatnie odłożone pieniądze i musieliśmy zrezygnować ze wszystkich dodatkowych terapii by Gabryś mógł normalnie korzystać z rehabilitacji fizycznej, w trakcie kolejnych zajęć ktoś do mojej torby wrzucił kopertę z pieniędzmi... starczyło tego na miesiąc rehabilitacji...
Anioły są wśród nas...
sama wiesz najlepiej... :)
Usuńna szczęście to były anioły niezbuntowane!
OdpowiedzUsuńUchowaj Panie! :)
UsuńPiękna historia :)
OdpowiedzUsuńBudująca
jak zawsze o doznanej zyczliwosci :) wrocilas juz z wojazy? musze do ciebie zajrzec
UsuńJa tam wierzę w takie rzeczy, sama nieraz doświadczyłam opieki, a jedno zdarzenie (kiedy tylko je wspomnę) nadal przyprawia mnie o ciary. Stoimy z córką przed przejściem dla pieszych w dużej grupie ludzi, zapala się zielone i córka jako pierwsza rusza energicznym krokiem na pasy, a ja widzę rozpędzony samochód, który pędzi prosto na przejście, wrzasnęłam "Ala", ona w tej samej chwili odwróciła się i samochód tylko się o nią otarł, tak, że kurtkę miała brudną, ale nawet jednego siniaka! Ułamek sekundy, dwa centymetry dalej i strach myśleć, co by się stało. Tego samochodu nikt nie widział, nawet córka, pojawił się znikąd. Kierowca zszokowany zatrzymał się w końcu, myślał, że przeskoczy na żółtym. Dla niego to też był szczęśliwy dzień :-)
OdpowiedzUsuńPrzeszly mnie ciarki...
UsuńPiękne, ja też doznałam takich dotknięć. Już tak mam że jak należy pomóc to robie to odruchowo i do mnie to wraca?
OdpowiedzUsuńWierzę w dobrych ludzi ;)
czekam na opowieści...
Usuńtak ta historia daje wiarę w ludzi, że w dzisiejszych trudnych czasach też są aniołowie :-)
OdpowiedzUsuńnigdy nie można w nich wątpić!:)
Usuńserce bije szybciej i jest weselsze gdy czyta sie takie teksty- ja wierze po prostu wierze w Anioły a jeden z nich jest bardzo blisko mnie :)
OdpowiedzUsuńSzczęsciara! :)
UsuńAguś, daj znać jak tylko będziesz w Polsce! Pojadę do Ciebie nawet do Siemiatycz!! Z przyjemnością :-))) Bo MUSZĘ się z Tobą zobaczyć i choćby chwilę porozmawiać :-)) Mój Ty Aniele :-))
OdpowiedzUsuńJasne... też tęsknię!
UsuńPamiętam tego Anioła, tylko dlaczego tak szybko się oddalił? nie zdążyłyśmy mu podziękować....napewno śpieszył się do innych potrzebujących,,,,,,,,,,,Aguś moja leć szczęśliwie i wracaj bo baaaardzo na Was czekamy,
OdpowiedzUsuńBasia
Już jestem... :)
UsuńWracałem w sobotę z nad morza, żona, dwóch synów, pełen bagażnik i trzy rowery na dachu. I bałem się pomyśleć, co by się stało, jakby "coś się popsuło". Zwłaszcza że nasz Citroen ma już ponad trzysta tysięcy kilometrów przebiegu...
OdpowiedzUsuńAle nic się nie stało. :)
anioł czuwał... a może nawet cztery anioły... :)
UsuńAlbo anioł potrójny ;)
UsuńTo pokazuje, że warto wierzyć w ludzi... :)
OdpowiedzUsuńi nigdy nie wątpić... :)
UsuńOj zaczytałam się kochana i nie zdążyłam mrugnąć powiekami jak był już koniec Twojej opowieści, która wywołała ciarki na moim ciele. Ja też mam anioła stróża i wierzę w niego jak w nic innego bardziej. Miałam parę historii, które z aniołem związane były i gdyby nie ten anioł dzisiaj zapewne nie miałabym okazji czytać Twojej opowieści- pozdrawiam kochana!
OdpowiedzUsuńojej, jestem ciekawa twoich spotkań z aniołem...
UsuńA ja myślę że ciągle spotykamy anioły tylko o tym nie wiemy:)))dobrze jest wierzyć że wciąż ktoś nad nami czuwa:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńMądrze powiedziane Reniu!
Usuńi jak tu nie wierzyć? Ja wierzę, nie było by mnie tu gdyby nie istniały, nie miałam prawa przeżyć pewnego wypadku ponad 12 lat temu. To był ewidentnie mój cud. Drugi cud noszę właśnie pod sercem :) Są anioły są. I są ludzie Anioły, szkoda, że ostatnio rzadko ich spotykam. Prośba moja jest taka - Drogie Niebo - proszę o zesłanie więcej Aniołów- są nam potrzebne ! ;) Buziaki
OdpowiedzUsuńCzytam twoje słowa i sie uśmiechem! Cała Kropka, jak jej nie lubić :) pozdrawiam cie Korpeczko, do rze, ze Anioły cie ocalily dla nas! :)
Usuń