Jedynie słuszna decyzja.
Hmmm. Piątek. Wielki Piątek w kulturze
chrześcijańskiej, której jestem malutkim ogniwem. Ten wpis czekal na ten dzień.
Od dawna intryguje mnie postać Piłata. Jej tragizm. Sprobowalam wczuć się w
jego niewdzięczną rolę. A decyzje, które podejmujemy każdego dnia? Często, gdy
nie możemy inaczej... We współczesnych czasach. Umywanie rąk jest mniejszym czy
większym złem? Ostatnio czytałam kilka artykułów o galeriankach, samotności, młodocianych
prostytutkach, aborcji... Byłam wstrząśnięta. Jak to się ma do Piłata? Jakoś
tak mi się wszystko kojarzy, miesza. Nie, nie stawiam znaku równości między
opisanymi historiami, ale cos mi mówi, że jakiś wspólny mianownik mozna
znaleźć. A jakie jest twoje zdanie?
Był ciekawy tego oszusta. Krążyło o nim wiele
plotek.
Pogodnym rankiem, gdy słońce wstawało nad
miastem szykował się na spotkanie.
Miał doświadczenie ze złodziejami,
buntownikami, fałszywymi prorokami. Podczas krótkiego jeszcze panowania, zdążył
posłać do diabła niemałą rzeszę łotrów. Wątpliwy sukces w postaci awansu na prokuratora tej krainy uczyniły z niego
bezduszną maszynę do eliminowania hołoty.
Odnajdował mściwą przyjemność w bezczeszczeniu ich świętych miejsc i
utrudnianiu życia. Szczerze ich nienawidził. Ale dziś był dziwnie podniecony.
Ruch i szum odgłosów zebranego na dziedzińcu motłochu zwiastowały przybycie
skazańca. Wiele o nim słyszał. Oto on!
Ich spojrzenia, wcześniej niż wypowiedziane słowa skrzyżowały się ponad głowami strażników. Jak dwóch przechodniów, którzy nigdy więcej się nie spotkają, jak dwa pociągi, na równoległych szynach mijają się w biegu. Zachwyciła go harmonia ruchów, kaskada spadających na ramiona miękkich włosów, silna szczęka. Oczarowało go piękno ciała, którego nie mogły przykryć sponiewierane szaty przybysza. Przypatrywali się sobie. Krótka chwila. Cała wieczność. Oskarżyciel i skazaniec. Młodzi, silni, bez przyszłości. W kącikach ust Jezusa tańczył nieznaczny, lekki uśmiech. Albo się Piłatowi tak tylko wydawało. Oczy nie wyrażały gniewu. Ni strachu. Były czyste i jasne. Jak niebo. Jak sumienie.
Ich spojrzenia, wcześniej niż wypowiedziane słowa skrzyżowały się ponad głowami strażników. Jak dwóch przechodniów, którzy nigdy więcej się nie spotkają, jak dwa pociągi, na równoległych szynach mijają się w biegu. Zachwyciła go harmonia ruchów, kaskada spadających na ramiona miękkich włosów, silna szczęka. Oczarowało go piękno ciała, którego nie mogły przykryć sponiewierane szaty przybysza. Przypatrywali się sobie. Krótka chwila. Cała wieczność. Oskarżyciel i skazaniec. Młodzi, silni, bez przyszłości. W kącikach ust Jezusa tańczył nieznaczny, lekki uśmiech. Albo się Piłatowi tak tylko wydawało. Oczy nie wyrażały gniewu. Ni strachu. Były czyste i jasne. Jak niebo. Jak sumienie.
Tak nie zachowuje się skazaniec - pomyślał z
podziwem Piłat. Poczuł sympatię i szacunek do tego człowieka. Sam nie wiedział dlaczego,
ale intuicja podpowiadała mu, że nie jest to zwykły rzezimieszek.
Złowieszczy tłum napiera. Chcą krwi tego
człowieka.
Nie czuję w nim strachu, tego lepkiego zapachu
ludzkiego przerażenia, którym emanują z siebie skazańcy – myśli Piłat. Często, gdy
przymknie oczy czuje ten ludzki smród. Jeszcze długo po egzekucji…
I słyszy jak im biją serca z przerażenia, a krew
z szumem szaleje w arteriach jak górskie potoki. Gardła zatyka im strach, pocą się i są gotowi wszystko zrobić, by uniknąć szubienicy. Piłat
brzydzi się nimi. I rozkoszuje się władzą. Nie ułaskawia... Później długo
zażywa relaksującej kąpieli by usunąć z siebie swąd ludzkiej trwogi.
Ten jest inny... Nie czyni cyrku, nie pada mu
do stóp, nie próbuje się ocalić. Można powiedzieć, że jego obecność sprawia
Piłatowi przyjemność. Już dawno się tak dobrze nie czuł w czyimś towarzystwie.
Właściwie jest w Palestynie bardzo samotny…
Gdyby nie Prokura, jego piękna żona, którą
bardzo kocha...
Wydaje mu się, ze Jezus czyta w jego głowie.
Delikatna nić porozumienia rodzi się między nimi ponad wrzaskiem tłumu. Słowa, nigdy nie wypowiedziane ustami...
W dziwnym momencie historii się spotykamy
Piłacie, nie sądzisz? – uśmiecha się Jezus.
Tak…Dlaczego nie poznałem cię wcześniej? - Moglibyśmy
razem wiele zdziałać!- myśli Piłat.
Ukrzyżuj go, ukrzyżuj - skandujący tłum
przypomina o konieczności podjęcia decyzji.
Piłat dziwi się własnemu głosowi. Słowa same
układają się w zdania.
Jezusie, widzę, że jesteś niewinny, nie chcę
cię skazywać. Nie zagrażasz panowaniu rzymskiemu w Palestynie - szepcze przy
twarzy skazańca – wystarczy, że odwołasz wszystko co mówiłeś, to nie jest takie
trudne.
Nie martw się o mnie Piłacie, czyń swoją
powinność - w jego błękitnych oczach nie znajduje kompromisu.
Nalegam Jezusie - syczy Piłat - odmawiasz
prokuratorowi? Chciałbym mieć przy swym boku kogoś takiego jak ty! Znasz dobrze
tych ludzi, ich obyczaje, jesteś jednym z nich. Daję ci szansę. Doceń to...
Nie mówiłem nic co nie byłoby złe albo
przeciwko Cezarowi…
Wierzę ci Jezusie!
Więc odmów wykonania wyroku skoro wierzysz w
moją niewinność - prowokuje skazaniec.
Z bijącym sercem wyszedł do tłumu - po raz
pierwszy bał się tego motłochu. Nie znajduję w nim winy! - zawołał.
Nie jesteś przyjacielem Cezara! - złowrogo zafalował
tłum.
Poczuł wściekłość. Wciągnęli go szantażem w
swoje wojenki, w swoje brudne rozrywki. W których nie do końca się rozeznawał. Wrócił na
podwórzec.
Jezusie - odwołaj wszystko – poprosił - w
przeciwnym razie będę musiał wydać cię hołocie, a widzisz, że nimi gardzę. Nie
zmuszaj mnie do tego bym podpisał wyrok.
Cisza ciężkimi kroplami potu spływa po czole
Jezusa.
Opamiętaj się w porę, mogę ci jeszcze ocalić
skórę, ale nie nadstawię za ciebie głowy. Mam dla kogo żyć! Moja kariera…
dopiero nabiera rumieńców... Hej, czy mnie słuchasz Jezusie?
Jest tylko jedna, jedynie słuszna decyzja... Dlaczego
nie chcesz współpracować?...
Nie oceniam cię Piłacie…
Jakbyś śmiał… Mnie, namiestnika!
Oni to zrobią. Po wsze wieki…
Grozisz mi Jezusie?
Uśmiechnął się ze smutkiem.
Martwię się o ciebie, przyjacielu - zajrzał w
głąb duszy prokuratora.
Piłat zadrżał.
Podzielisz mój los. Niedługo. Twoje życie
tutaj dobiega końca...
Urzędnik skoczył jak oparzony.
Pora skończyć tę farsę!
Nie ułatwiasz mi roboty Żydzie!
Umywam ręce Jezusie, nie miej pretensji,
próbowałem ci pomóc, odrzuciłeś moją dłoń.
Piłacie, nie opowiedziałeś się za prawdą…
Cóż to jest prawda? – gniewnie wygiął usta w
pogardliwym półuśmiechu.
Z żalem to robię Jezusie… Polubiłem cię. Nie
jesteś jak oni…
Do zobaczenia Piłacie z Pontu...
Nie myślę, że się spotkamy…
Niedługo Piłacie…
PS.
„Piłat często nazywany jest prokuratorem,
taką bowiem funkcję pełnił. Należy jednak pamiętać, że słowo prokurator
oznaczało w starożytnym Rzymie zupełnie coś innego niż obecnie rozumiemy.
Prokurator nie był sądowym oskarżycielem. Był urzędnikiem postawionym przez
cesarza albo na czele ważnej jednostki administracyjnej (biura kancelarii,
zarządu dróg, itp.) albo na czele prowincji. W tym ostatnim przypadku
(dotyczącym Piłata) miał uprawnienia namiestnika. Dlatego w Encyklopedii PWN
Piłat nazywany jest nie prokuratorem a prefektem Judei. Słowo to lepiej oddaje
funkcję pełnioną przez Piłata, aczkolwiek nie jest precyzyjne. Prefekt bowiem
był zarządcą miasta, a nie prowincji. Jedyny wyjątek stanowił Egipt, który nie
był prowincją lecz terytorium cesarskim zarządzanym przez urzędnika w randze
prefekta.
Jeśli chodzi o dalsze jego losy, po
odwołaniu z funkcji prokuratora, mówią o nich pisma apokryficzne, których
autorami byli chrześcijanie. Nie można jednak tych pism uznać za w pełni
wiarygodne. Według nich Piłat miał popełnić samobójstwo, gdyż został oskarżony
o niekompetencję. Jego ciało, wrzucone do Tybru, miało rzekomo dopłynąć w
okolice Wiednia (Mons Pilatus). Niektóre wersje tradycji (Orygenes) czynią z
Piłata chrześcijanina, a liturgie Kościoła prawosławnego i koptyjskiego uznają
go za męczennika.”
***************************************************************
Jest pewien problem- powiedziała. Uniósł pytająco
brwi - Jestem w ciąży.
Cisza. Bzyczenie zabłąkanej muchy o
bursztynowych skrzydełkach w zagłębieniu okna.
Dobrze pamietała dzień, w którym do tego
doszło. Zadzwonił do niej, wyciągając ją z łóżka po to by za chwilę do niego
wrócić. Miał parę wolnych godzin między służbowymi spotkaniami. Ucieszyła się. Spotkali
się „tylko na kawę”. Jak zwykle na kawie nie poprzestali. Jak zwykle kochali
sie pospiesznie. Jak zwykle dźwięk telefonu wyrwał ich z miłosnego transu. Jak
zwykle musiał jechać. Już. Zaraz. Jak zwykle uśmiechał się przepraszająco i
obiecał wynagrodzić jej to pewnego dnia. Jak zwykle nie miała złudzeń. Ufała mu
jednak wbrew logice. Na początku był układ. Z czasem układ rozbił się o burtę
bliskości, której oboje byli spragnieni. On stał się jej najlepszym
przyjacielem. Ojcem, matką, bratem, siostrą przewodnikiem. I kochankiem...
Ale teraz mężczyzna stojący przed nią w niczym
nie przypominał tamtego człowieka. Wiadomość, którą przed chwilą otrzymał sprawiła, że
zgarbił się i w jednej minucie postarzał. Oprócz paniki w jego twarzy
dziewczyna dostrzegła coś jeszcze. Głębokie bruzdy na czole i pod oczami. I
cieniutkie pasma siwych nitek w ciemnych włosach.
Jesteś tego pewna? - czuła jak jego słowa
nabierają ciężaru kamienia i z trudem przechodzą mu przez gardło.
W odpowiedzi wyjęła z torebki test i wsunęła
mu w dłoń. Podniósł plastikowy pasek wyżej w stronę światła brudnej żarówki,
patrzył jakby nie dowierzał swoim oczom, ale dwie równoległe ciemnoczerwone
kreski nie chciały zniknąć. Zacisnęła usta. Przeniosla wzrok na jego drżące
rece. Nie wiedziała dlaczego w tej chwili myslała o tych wszystkich rzeczach,
które nie stanowiły istoty sprawy. Nie były teraz ważne. Patrzyła i beznamiętnie
poddawała analizie jego dłonie. Że też nigdy im się bliżej nie przyjrzała! To
było ciekawe odkrycie. Jak większość mężczyzn, nie mógł poszczycić się dłońmi
pianisty. Dość masywne, o krótkich grubych palcach. Teraz drżące i ściskające
kawałek plastiku wydawały się jeszcze bardziej bezradne. Nie mogła uwierzyć, że
to te same dłonie, które odkrywały zakątki rozkoszy w jej ciele, o których
istnieniu nie miała bladego pojęcia. Nie do wiary! Dziś te ręce szukały
wsparcia i ratunku.
Co zrobimy? - zapytała.
Była pewna, że pomoże jej rozwiązać problem,
zajmie stanowisko. Odkąd obaliła układ między nimi, wielokrotnie obiecał, że
jej nigdy nie opuści. I że będzie zawsze obok. Choć zdawała sobie sprawę, że
może być inaczej.
To zależy od ciebie - umknął wzrokiem w bok.
Nie miał złudzeń co do tego, że to koniec
sielanki, pięknego romansu. Skończył się, zanim się jeszcze na dobre rozpoczął. Kolejny raz w życiu stanął przed murem. Pat.
Będzie co ma być. Co się zaczyna, kiedyś musi się skończyć. Nie zamierzał jej
do niczego zmuszać, ale nie zamierzał jej też wyręczać. Był wściekły. Wszystko
za szybko się potoczyło. I nie tak. Miał jedynie nadzieję, że dziewczyna
podejmie właściwą decyzję. Słuszna decyzja była tylko jedna. Ale, kto wie co
ona zechce zrobić, była naprawdę nieprzewidywalna. Nie miał ochoty znów
zostawać ojcem. Był zmeczony. Emocje wynikające z posiadania dzieci miał dawno
za sobą.
Jest jeszcze czas - to tylko zarodek -
popatrzył na nią błagalnie.
Nie bój się, nie skomplikuję ci życia...
Już to zrobiłaś...
Tak,
nadszedł dzień, gdy zapragnęłam mieć z tobą dziecko, ale ty już miałeś dzieci-
trzy cudowne dziewczynki. Znałam je, ponieważ ich zdjęcia w dużych formatach
stały u ciebie na biurku w pracy...
Czy
znalazłoby się w twoim sercu jeszcze trochę miejsca na nową miłość? Dla dziecka
zrodzonego z namiętności, poza prawem, z samotności i marzeń o miłości. To były
pewnie tylko moje marzenia z miejsca skazane na niepowodzenie. Falstart. Wiadomość
o jego mikroskopijnej, abstrakcyjnej w moim ciele i umyśle obecności nieźle zachwiała
twoim światem. O naszym dziecku, mówisz:
„zarodek”... Czy tak myślałeś o swoich kolejnych dzieciach widząc dwie kreski
na pasku testu?
To nie jest dobra wiadomość, prawda?
Nie planowalismy dzieci...
Ale mówiłeś przecież, że...
Nic się nie zmieniło, ale zrozum, nie chcę
znów być ojcem...
Tak, rozumiem...
Co zrobisz?...
Jak to ja?... – popatrzyła zdumiona.
Uszanuję każdą twoją decyzję - przerwał jej
niecierpliwie - ale pamiętaj, jest tylko jedna słuszna decyzja. Inaczej
skrzywdzisz wiele osób i siebie też...
Umywasz ręce...
Nie zostawię rodziny, zrozum, nigdy nie było o
tym mowy...
Twoje priorytety, tak wiem...
Zrozum...
A nasze dziecko?...
Twoje, proszę... To tylko zarodek, i myśl o
tym tylko tak, proszę...- pogładził ją po policzku.
A jeśli...
Podejmij tylko słuszną decyzję, pamiętaj...
Kocham je...
Nie możesz kochać kogo tak naprawdę jeszcze
nie ma. Kochasz swoje wyobrażenie dziecka...
Tak wiem, zarodek...
Otworzyła oczy. Dojrzała obskurne
pomieszczenie socjalne na tyłach jego biura w wielkim wieżowcu. W przyćmionym,
rozproszonym świetle niezwykle jaskrawie zobaczyła zmęczonego życiem mężczyznę,
który mógłby być jej ojcem, dyndającą na cienkim kabelku nagą, zamgloną,
żarówkę ponad ich głowami... I siebie. Poszukującą ciepła dwudziestolatkę.
Jechała tramwajem piękną, skąpaną w morzu
jesiennych lisci aleją. O własnych siłach wracała ze szpitala. Nikt nie robił
ceregieli. Uświęcony prawem, rozgrzeszony rozsądkiem i wyższą koniecznością zabieg
nie trwał długo. Jak wyrwanie zęba, a może
jeszcze mniej boleśnie.Patrzyła tępo w szybę tramwaju, próbując jednocześnie
przypatrzeć się swoim uczuciom. Ale nie pojawiło się nic, o czym piszą w
książkach i nauczają na katechezie. Żadnego żalu, rozdarcia, poczucia winy.
Nic. Pustka.
W komórce zalegały trzy nieodczytane
wiadomości. Jedna od matki, przeżywającej nową miłość na Majorce, druga od
ojca, który niepokoił się, że nie odpowiada na jego telefony. Trzecia wiadomość
była od niego. Był z dziewczynkami i żoną w Disneylandzie, ale tęsknił i
myślał. Wraca jutro i ma nadzieję...
Wagonik kołysał się na zakrętach. Podparła
głowę dłonią i pomyślała, że wszystko jest jak dawniej. Świat zatrzymał się na
chwilę i nic się nie stalo. Tylko trochę lat jakby przybyło i plecy przygarbiły
się pod brzemieniem odpowiedzialności. Jedynie
słusznej podjętej decyzji.
Wzruszająca historia. Takich sytuacji jest wiele, ludzkie dramaty i jedynie słuszne decyzje. Miłość, namiętność, zauroczenie a na końcu dramat. Jest wspólny mianownik, co większe zło? Nie mnie oceniać. Skazywanie na śmierć w czasach Piłata to była norma, mało się liczyło ludzkie życie. A w dzisiejszych czasach czy liczy się bardziej? Zła opieka lekarska, odsyłanie od szpitala do szpitala a w rezultacie kolejne dramaty. Unikanie odpowiedzialności i...jedyne słuszne decyzje...na miarę naszych czasów...pozdrawiam cieplutko...
OdpowiedzUsuńOO bardzo ciekawa i ciekawie napisana historia; )
OdpowiedzUsuńJezus był odpowiedzialny.
OdpowiedzUsuńCóż, dziewczyna jest nieodpowiedzialna...
Romans z żonatym ?
A kto ją tego nauczył ?
Przecież wiedziała ,że może być ciąża
i ona za to poniesie konsekwencje najbardziej.
Cóż w dzisiejszym świecie nie ma żadnych reguł...
Wszystko wolno.
Biedne dziecko...
A tatuś też nie lepszy.
I tatuś i mamuśka kompletnie nieodpowiedzialni.
Nic nas nie usprawiedliwia, nie zwalnia od podjecia slusznej decyzji wg.swojego sumienia...Czy podejmowane decyzje sa sluszne pokaze CZAS i konsekwencje, ktore pojda z nami i za nami... Kolejna Tajemnica...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Codziennie stajemy przed wyborem, przed podjęciem decyzji. W większości są to sprawy małe i błahe, ale są pośród nich i te, które rozstrzygają o życiu... naszym i innych.
OdpowiedzUsuńW tym miejscu pamięć emocjonalna przywołuje dawno zasłyszany cytat:
Jeśli nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się porządnie.
Tego zabrakło i Piłatowi i wielu z nas. Ta biblijna opowieść jest uniwersalna dla każdego, bez względu na światopogląd, czy wyznawaną religię.
Czytam Twoją opowieśc i mam przed oczami swoją koleżankę, to Jej historia. Wyjechała daleko od domu i samotna szukała wsparcia i wtedy pojawił się ON. Targały nią różne emocje(zazdrośc,litośc,pożądanie) a finałem było rozstanie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj czytając takie historie, proszę Boga, aby nigdy nie przytrafiły się moim dzieciom Dużo rozmawiam, wspieram ich, bo te galerianki, związki z żonatymi to wynik braku bliskości ze swoją rodziną (matką, ojcem). Świat to mieszanka dobra i zła i tylko nasze wybory, dobre wybory pozwalają unikac porażek.
Wesołych ŚwiąT dla całej Twojej rodzinki:-*
Wiesz, że nie wolno marnować talentu?????
OdpowiedzUsuńCzytam Ciebie jednym tchem i wzbudzasz takie emocje, że aż sama się sobie dziwię :)
Wszystkiego dobrego na święta - oby jak najmniej decyzji, które nie mają happy endu....:)
Historia sprzed 2000 lat i nawet nie w ujęciu religii ciężka. Kim jesteśmy by podejmować decyzje o życiu innych? Jak często też wpływamy na życie ludzi zupełnie nieświadomie poprzez swoje, nie zawsze przemyślane, decyzje?
OdpowiedzUsuńZostawiasz mnie z tą refleksją na Święta.
Refleksja nad sobą wymaga odwagi i czasu, a tego mniej i mniej...tylko dlaczego?
OdpowiedzUsuńTe święta są właśnie po to, żeby człowiek się zastanowił, czy dla niego Chrystus zmartwychwstał, czy jeszcze nie...
Radosnych, pełnych wiary w ludzi świąt!
Historia wzruszająca.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci na nadchodzący czas i zawsze - zdrowia, pogody ducha i miłości.
Pięknie znów piszesz można Cię czytać godzinami:))Pozdrawiam i radosnych świąt życzę
OdpowiedzUsuńDziękuję...jak zwykle dajesz do myślenia...
OdpowiedzUsuń