Paryski krok w przyszłość.
Aż się boję z tobą gdziekolwiek jechać – mąż popatrzył na mnie z lękiem – przyciągasz dziwne sytuacje… Ale po kolei.
Ostatni week-end – długi i parny – minął nam pod znakiem Paryża.
Postanowiliśmy zejść trochę z utartych, paryskich,
turystycznych ścieżek. Lekcję pod tytułem: “must see/must be” in Paris, mamy
zaliczoną dawno temu.
Tym razem chcieliśmy poczuć specyficzną atmosferę tego miasta, a
gdzie ją najlepiej poczuć jak nie na Montmartre, w dziewiątej dzielnicy, dwa kroki od Moulin Rouge? Z naszego uroczego
hoteliku, w stylu początku ubiegłego wieku, jest tylko kwadrans do
opery, niewiele dalej do Sacre Coeur i przysłowiowy rzut czapką do słynnego Placu
Pigalle, gdzie niby jesienią obżerała się kasztanami niejaka Zuzanna.
Właściwie gdybyśmy tylko łazili dookoła hotelu, atrakcji też by na
weekend nie zabrakło. Najbardziej żałuję, że nie mogłam zajrzeć do znajdującego
się w bezpośrednim sąsiedztwie Musée de la vie romantique
(zamknięte w dni wolne i święta). Tym bardziej, że naznaczone śladami naszego Chopina i jego ekscentrycznej, wieloletniej
kochanki Amantiny Aurory Lucilii Dupin znanej na świecie
jako George Sand. Nic straconego, będzie na następny raz. Dziś przekornie opowiem o innej części miasta.
W
niedzielny poranek, gdy Paryżanie obracali się jeszcze w swoich łóżkach na
drugi bok po szaleństwach sobotniego wieczoru, my jak przystało na przyzwoitych,
ambitnych turystów zrobiliśmy ogromny (fu)turystyczny krok: z dzielnicy czerwonych
latarni wprost do Paryża XXI wieku. Przy okazji mieliśmy tu sprawę do załatwienia,
ale o tym później.
Dzielnica
La Défense znajduje się w departamencie Hauts-de-Seine w zachodniej części miasta. Swoją
nazwę wzięła od nazwy pomnika zbudowanego w drugiej połowie XIX wieku, upamiętniającego
poległych obrońców stolicy podczas wojny francusko-pruskiej. To główne centrum
biznesowe w kraju, mekka samobójców (samozagłady można dokonać w bardzo
spektakularny sposób) i przykład pięknego zastosowania najnowszych rozwiązań
urbanistycznych.
Najlepiej
dojechać tam jedynką paryskiego metra. Gdy wyjdziemy na zewnątrz, znajdziemy się
na słynnej osi wschód- zachód, wpisanej na listę UNESCO. Na jednym jej końcu
widnieje w dali Łuk Triumfalny, a na drugim nowoczesny łuk Arka, kluczowe dzieło
duńskiego, bardzo skromnego artysty, który nie doczekał za życia ukończenia
swego projektu.
La Défonse
zachwyca rozmachem i śmiałością rozwiązań. Na szczęście nie stała
się kopią Manhatanu z identycznymi, ciasno ustawionymi koło siebie klockami do
nieba. Wszystko dzięki przytomności umysłu i nieprzekupności decydentów, którzy
zamiast tradycyjnej zasady opłaty za powierzchnię użytkową w metrach
kwadratowych, wprowadzili opłatę za… zużytą objętość powietrza w metrach sześciennych!
Sprytne… Dzięki temu powstały tu różne w kształtach budynki stanowiące harmonijną
całość.
Obowiązuje
tu całkowity rozdział pieszych i pojazdów (słynna zasada karty ateńskiej: Le
Corbusier) Transport kołowy musiał zejść (dosłownie) do podziemi.
Miałam za
mało czasu by zwiedzić tu wszystko jak trzeba, jak lubię. Ale odgrażam się
sobie i wam, że tu jeszcze powrócę! Aby rozmach tej dzielnicy na zawsze przemówił do wyobraźni i zaistniał w naszej świadomości, kilka
najbardziej charakterystycznych faktów (zaczerpniętych z wikipedii) ujęłam w
punkty:
1)
Mieszka tu na stałe 20
tys ludzi.
2)
150 tys. ludzi pracuje
na powierzchni 3 mln2 powierzchni biurowej.
3)
CODZIENNIE przejeżdża
tędy/przechodzi 400 tys ludzi!
4)
11 ha obsadzono
zielenią i zbudowano 20 fontan.
A
dlaczego przyciągam dziwne sytuacje? (patrz: początek posta)
Tego
dowiecie się już w najbliższą sobotę.
Uwielbiam La Defonce :)
OdpowiedzUsuńtez poczułam wolność w płucach :)
UsuńWłaśnie dziś rozmawiałam z Połowicą, że chcę do Paryża! a tu masz, przewodnik mi się trafił ;)
OdpowiedzUsuńa może namów Połowice na bruksele! :)
UsuńI didn't know that Paris was so modern. It's a part I haven't seen yet.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
For me it was surprise too :)
UsuńGood week-end :)
Agnieszko, byłam, widziałam... Nie mam tak wspaniałych zdjęć, bo byliśmy za krótko i nasz aparat kończył swój żywot. Dowiedziałam się, że jest tam bardzo duża liczna samobójstw... w tych niezwykłym nowoczesnej dzielnicy Paryża. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo własnie i pieknie ... i strasznie... całuski
UsuńAgnieszko pięknie się prezentujesz- przyznaj sie, że szukałaś najlepszego tła dla własnej osoby:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Och, my kobietki! :) W istocie rzeczy tak było jak mówisz, ale jak póxniej zobaczyłam się na tych zdjęciach to połowa od razu do kosza powędrowała! I stwierdziłam kategorycznie, że musze zacząć się odchudzać :):):)
UsuńChyba jednak wolę ten stary Paryż :)
OdpowiedzUsuńmieszkałam na Rue Cambon w pobliżu apartamentu Coco Chanel....klimatyczne okolice
I jeden i drugi lubię... na swój sposób :) buziole
UsuńMiło było z Tobą popodróżować:):
OdpowiedzUsuńzapraszam częściej :)
UsuńZostaję z tobą:-)))))))))
OdpowiedzUsuńA o Paryżu wciąż marzę i kojarzy mi się on ze "Spóźnionymi kochankami"...
Basiu! przypomniała mi się ta książka, która dawno temu czytałam, bo na zawsze pozostal mi po niej klimat Paryża w pamięci, teraz sięgnęłam po nia na nowo i podczytuje po kawałeczku :)
UsuńPięknie pokazałaś Paryż, byłam wiele lat temu w 1990 roku, miło mi było pozwiedzać z Tobą, ożyły wspomnienia...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńwspomnień czar... :)
UsuńOh Paris,Paris ..... moja córka spędziła około 20 lat we Francji ,więc sama rozumiesz ile mam pięknych widoków w pamięci.....:*
OdpowiedzUsuńoch, to Paryz masz w jednym paluszku, jak to mówia! :) miłej niedzieli
UsuńPrzypomniałaś mi tymi zdjęciami, że też mam fotkę przy Moulin Rouge. Byłam w Paryżu kilka lat temu. Chętnie bym tam wróciła, bo niestety wszystkiego nie udało się zobaczyć.
OdpowiedzUsuńCiężko zaliczyć Paryż za jednym pobytem, wiem coś o tym... :)
UsuńParyż marzenie mojej córki:)))miło się ogląda i czyta:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWszystko jeszcze przed nią :)
UsuńParyz, moje niespelnione marzenie.
OdpowiedzUsuńDzieki za zdjecia i ciekawa wycieczke w Twoim towarzystwie.
Marzenia się spełniają czego ci zycze :)
UsuńParyż, Paryż - westchnęła sobie Stokrotka, która była tam ostatnio 14 lat temu.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do Wersalu u siebie.
I jeszcze do napisania czym jest ...
Zajrzyj proszę ....
P.S. Pisałam Ci juz kiedyś, że sliczna z Ciebie dziewczyna??????
cała Stokrotka! :) Taki komplement od drugiej kobiety w niedzielny, pochmurny poranek (poranek, bo niedawno co powstawalismy) to jak promień słońca na zachmurzonym niebie! I jak tu nie lubić zycia! :)
UsuńAgnieszko, dziękuję Ci za tę piękną wycieczkę, buziaki:)
OdpowiedzUsuńDzielnica futurystyczna - jednocześnie piękna i straszna, jak ktoś wcześniej to określił.
OdpowiedzUsuńAle w promieniach słońca wygląda raczej pięknie.
Pozdrawiam.
Zdecydowanie wole ciepły, stary Paryż
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nowoczesne architektura piękna, ale tylko tyle. Nie porwała mnie za serducho. Zbyt jałowa, minimalistyczna i zimna. Zdecydowanie wolę starocie, za to z duszą ;)
OdpowiedzUsuńOO co za piękne widoki!
OdpowiedzUsuńByłam tam 17 lat temu i dzięki Tobie Aguś powróciły wspomnienia......kolorowych snów........BCH
OdpowiedzUsuń