Bądź bohaterem w (nie) własnym domu!
"Aż się boję z tobą gdziekolwiek jechać - przyciągasz dziwne sytuacje" - pamiętacie? Tak powiedział do mnie mąż podczas ostatniego weekendu w Paryżu.
A było to tak. W niedzielny poranek z naszej uroczej dziewiątej dzielnicy pojechaliśmy na Défence, o której pisałam w przedostatnim poście. Paryż śpi. Cicho, spokojnie, na ulicach żywej duszy! Zanim ruszamy nad Sekwanę mamy sprawę do załatwienia. Obiecaliśmy znajomej z Côte d'Azure, że z paryskiego mieszkania jej syna zabierzemy do jej brukselskiego apartamentu parę drobiazgów. Jakieś kubeczki, poszewki i inne duperele, które łatwiej załadować do samochodu niż samolotu. Klucz ma być u stróża pod tym i pod tym numerem w domu naprzeciwko. Szukamy kamienicy, mąż ustala przez telefon co ma wziąć z tego mieszkania. Ja niecierpliwię się z boku, bo chciałabym jak najszybciej rozpocząć zwiedzanie miasta.
Nagle widzę przed sobą skuloną z zimna dziewczynę, bosą, w kusych szortach i T-shircie zarzuconym na, z całą pewnością, nagie ciało... W ręku trzyma mini tablet. Trzęsie się przestępując z nogi na nogę. Niecodzienny widok na paryskim bruku w niedzielny poranek w spokojnej, rezydencjalnej dzielnicy.
Na pierwszy rzut oka wygląda na kloszardkę, czy narkomankę. Pierwsze rzuty oka zazwyczaj są złudne i dopiero konkretne, świadome łypnięcie obojga oczu daje nam pełniejszy obraz sytuacji.
- Czy mogłabym skorzystać z telefonu? - prosi cichutko.
Widząc moją nieufność, opowiada w pośpiechu swoją historię.
Mieszka w sąsiedniej kamienicy. Wyjrzała rano przez okno na wewnętrzne podwórko od kuchni i zatrzęsło ją, bo oto kolejny już raz pies sąsiada nawalił kupę na jej wycieraczce. Miarka się przebrała i skoczyła szybko po tablet by udokumentować to zdjęciem. Zrobiła krok za próg , a dokładniej dwa i to był błąd. Zatrzaskujące się drzwi uświadomiły beznadziejność jej położenia. Przecież sąsiad, z którym wojuje z powodu psich kup, na pewno nie przyjmie jej pod swój dach, a reszta lokatorów wyjęchała na weekend...
- Dobrze, że całkiem nago nie wyszłam z domu - jęknęła - a mogło sie tak zdarzyć, bo tylko co z łóżka wstałam...
Wykonała z mojej komórki telefon do przyjaciela, który wypiął się najwyraźniej na nią i powiedział, że nie może przyjechać. Poradził by zadzwoniła do odpowiednich służb dyżurujących i życzył powodzenia.
No, ale był ze mną mój mąż, ostatnia deska ratunku i Dobra Rada na wszelkie kłopoty!
Po próbach wejścia do mieszkania za pomoca karty magnetycznej (zjedliśmy zęby na otwieraniu zatrzaśniętych przeze mnie drzwi, więc wiedzę związaną z ich forsowaniem mamy w paluszku), rozważyliśmy inne warianty.
Włamanie do samochodu, gdzie miała zapasowy komplet kluczy, wezwanie służb do ściągnięcia auta, wezwanie ślusarza, odrzuciliśmy ze względu na koszty. Najtańszym i najszybszym sposobem dostania się do domu było wybicie szybki w drzwiach kuchennych od strony wenętrznego podwórka. Mój mężczyzna ze swoim nieodłącznym MacGyverem 24 ostrza, okazał się Bohaterem w Niewłasnym Domu! Tra- ta- ta!!!
Wdzięczność dziewczyny nie miała granic, a cała akcja zajęła nam ze dwie godziny.
Uwielbiam wewnętrzne podwórka miejskich kamienic. Nie tylko francuskich, czy belgijskich. Te polskie, na przykład warszawskie też budzą we mnie wielką nostalgię. Muszę przyznać, że te, które znam we Francji czy Belgii, są dobrze strzeżonymi bastionami prywatności. Nie możesz do nich wejść ot tak, zza rogu ulicy. Zawsze zaskakują mnie swoim rozmachem, poczuciem bezpieczeństwa i gwarancją świętego spokoju. Uchylam dla was dzisiaj te dobrze strzeżone paryskie drzwi. Zajrzyjmy też wspólnie do typowego, francuskiego mieszkanka młodych ludzi przed 30tką. Za ich zgodą oczywiście.
Lubie podgladac czyjeś domu , z tym większa przyjemnością zajrzałaś do tego , paryskiego ...
OdpowiedzUsuńTeż jestem taka nieszkodliwa podgladaczka wnętrz:)
UsuńLubieją wypić :)
OdpowiedzUsuńJak to Francuzi :) dobre wino - nie jest złe:)
UsuńZwiedzanie z przygodami to jest to :-) moja sasiadka ostatnio zrobila to samo I przyszla do mnie w pidzamie, tez trzeba bylo organizowac akcje:-) jak ja nie lubie drzwi zatrzaskowych!!! wnetrza piekne:-) a faceci to lubia takie akcje kiedy moga sie wykazac, moze sie nie przyznaja, ale to sa chwile, kiedy moga sie poczuc supermenami, rozczulajace:-) buziaki!!!!
OdpowiedzUsuńo tak, bardzo rozczulająco to wyglada, zwłaszcza jak trzeba pomóc kobietce, hi, hi :)
UsuńAleż piękny zegar.... A piwonie!!!!! serdeczności.
OdpowiedzUsuńtez podoba mi się ten zegar! buziolki
UsuńIt looks very cozy. Top.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Też lubię podglądać czyjeś mieszkania:)))Twój mąż ma rację,przyciągasz różne przygody:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńŚliczne, klimatyczne mieszkanko. W sam raz dla młodych. Ależ niecodzienną mieliście przygodę.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Pomysłowy Dobromir był pod ręką:))).
Historia mrożąca krew w żyłach :D A mieszkanko i kamienice urocze :)
OdpowiedzUsuńTo miała dziewczyna mimo wszystko szczęście:)
OdpowiedzUsuńdzieki wam! miała szczęście, mogło się dla niej gorzej skończyć :) miłego długiego weekendu wszystkim :)
UsuńNo to mieliście zwiedzanie z przygodami:-). Fajnie jest zaglądnąć do czyjegoś domu...
OdpowiedzUsuńNiby dwie godziny zwiedzania w plecy, ale przynajmniej w tym czasie nie próżnowałaś ;-) Miała dziewczyna szczęście, bo pewnie nie każdy byłby zainteresowany udzielaniem pomocy przygodnie spotkanej osobie.
OdpowiedzUsuńMiałaś kolejny ciekawy temat- masz...I okazję do czynienia dobra...i Mąż się przydał:-))))))
OdpowiedzUsuńBardzo miłe i przyjemnie mieszkanko, Łapaczko Przygód i tematów na bloga :))
OdpowiedzUsuńprzyjemne mieszkanko ^^ a ten zegar jest cudowny ^^
OdpowiedzUsuńgawędziarka z Ciebie pierwsza klasa, dobrze się ubawiłam czytając
OdpowiedzUsuńCzy w Dzielnicy Devence jest jeszcze ten wielki, mosiężny kciuk, musi być :)
pozdrawiam
A pamiętasz że do mnie też kiedyś przyszedł taki zatrzaśnięty????
OdpowiedzUsuńhttp://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/2012/07/07/kubelek/
Serdeczności Agnieszko!
Aga!!!!!!!!!!!! popłakałam się ze śmiechu!!!!!!!!!! Pozdrowienia dla Mc Gayvera :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia, dziewczyna miała szczęście, że byliście, mąż prawdziwy bohater...pozdrawiam...piękne zdjęcia mieszkania,...
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia mieszkania, a historia z dziewczyną niesamowita:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo kurcze no w wawie to ja nie uświadczyłam jeszcze tak zadbanych podwórek niestety raczej sa one obskurne mimo ze np kamienica piekna a wnetrze mieszkanka - boskie - haha biedna dziewczyna ale sie skonczylo szczesliwie i mam nadzieje ze facio od kup wdepnie w gów...LOL
OdpowiedzUsuńA ja hmm nie jestem maniaczka wnętrz rzadko kaidy patrze na to jak wygląda czyjeś mieszkanie ważne aby było czysto hhee
OdpowiedzUsuńŁadne mieszkanie, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńHistoria rzeczywiście niecodzienna. Twój mąż po prostu wspaniale się sprawdził.
Pozdrawiam.
Pomoc bliźniemu - bezcenna
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Agnieszko jesteście z mężem niesamowici. Doskonale Was rozumiem, My też podczas podróży mamy niesamowite przygody. Pomaganie ludziom w rożnych sytuacjach, to coś, co budzi największą radość... Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba Mc Gaywer w różach, no cóz potrafi i drzwi wyważyć i pochylić się nad różą.................buziaki >Basia
OdpowiedzUsuństuprocentowy bohater! :)
UsuńKurcze a ja się nigdy nie przekonam do kamienic i bloków; wolę swój własny;może i bidny domek;własne podwórko gdzie hasają koty..W kamienicy nie umiałbym żyć..
OdpowiedzUsuńDo wszystkiego mozna przyzwyczaić się, a nawet polubić:) Już chyba wszystkie warianty mieszkaniowe przeorobiłam, więc wiem o czym mówię :0 Przeprowadzalam się może z kilkanaście razy w życiu jak nie więcej :) Ze względu na psy jestem za opcja: dom z niewielkim ogródkiem :) by za dużo nie było do koszenia:)
Usuń