Obserwatorzy

Bon na życie.


Jak szybko przychodzi nam nazywanie przykrych doświadczeń życiowych porażkami, a kłopotów tragediami. A ja ci mówię: taka postawa prowadzi do nikąd. Jest tylko jedna rzecz, którą można nazwać tragedią. To nieodwracalność ostatecznego.To smierć bliskiej osoby.  Reszta to zwykłe niedogodności życia. Porażki - to doświadczenia, z których należy wyciągać wnioski i żyć dalej, nie popełniając już tych samych błędów. 

Od dziś potraktuj życie jak wielkie laboratorium naukowe, w którym jesteś naukowcem. Nie ma nieudanych eksperymentów, bo każda w twoim mniemaniu porażka, to koło napędowe twego rozwoju, dostarcza cennych wniosków, które możesz zapisywać w kajeciku duszy. 
Błogosławię wszystkie swoje życiowe, bolesne nauczki (a było ich bez liku!), bo gdyby, nie one nie byłabym tym człowiekiem, kim jestem, nie miałabym tych myśli, które mam, nie otaczaliby mnie ci wspaniali ludzie, którzy otaczają. 



Można też inaczej. Zaszyć się w maraźmie, nie podejmować działania w obawie, że znów potłuczemy sobie boleśnie nos. Lizać z lubością rany. Rozkładać na czynniki pierwsze swoje nieszczęścia. Ale wtedy przedrzemiesz całe życie, nie budząc śpiącego razem z tobą wielkiego potencjału, który przecież masz. Niby ciągle żyjesz, ale bardziej przypominasz oddychającego trupa. To jest dobre na początek, by wygłuszyć ból, by nie zwariować. Ale gdy rozprawisz się ze swoją żałobą po utraconych szansach, niespełnionych nadziejach, życiowej niesprawiedliwości - otrząsnij się ja pies co wylazł z kapieli, strzep z siebie resztki złych emocji i ruszaj w kierunku jaśniejszej strony życia.

I nie gadaj mi, że wszystko stracone, bo to nie prawda. Nie, nie nie tędy droga. Rozpacz zaciemnia ci obiektywne postrzeganie rzeczywistości. Zamiast zagłuszać się tabletkami "dla spokojności" obejrzyj parę dobrych, motywujących filmów, w których dzięki niezłomności bohaterów wszystko dobrze się kończy. To nie historie wyssane z palca, życie napisało do nich scenariusze. 

Siedzisz na strychu życia i leczysz rany jak Ikar połamane skrzydła. A ja ci powtarzam jak mantrę. Póki żyjesz, możesz jeszcze je zebrać do kupy i pofrunąć jak dobrze powieje. Pewnych rzeczy nigdy już nie zrobisz, z racji wieku, stanu zdrowia, braku pieniędzy, ale ciągle posiadasz bonus w postaci życia - możesz go wykorzystać na wszelkie sposoby. Tylko nie trać czasu, by data ważności nie upłynęła. 



Patrzę przez okno. Jest mroźnie, ale słonecznie. Jest cudnie. Miałam ciężki tydzień w pracy, podobnie jak ty i ty też. Uwieńczony wczoraj wspaniałym spotkaniem z Niką i o tym miał być dzisiejszy post. Ale gdy otworzyłam komputer pijąc poranną kawę, to przyszedł mi do głowy ten tekst. Szybko przelewam myśli na papier i lecę. Wykorzystywać swój bon na życie, by data ważności nie minęła. Zrób to samo. Zamknij kompa i idź do lasu. Poodychaj świeżym powietrzem i pomyśl o tym co tu napisałam. A wirtual poczeka. Jest cierpliwy i nieskończony. Jak wieczność. Tylko ty jesteś tu przechodniem. Wykorzystaj twój czas i doprowadź sprawy do szczęśliwego końca. Da się. Może nie wszystko od ciebie zależy, ale bardzo dużo tak. Nawet nie wiesz jakim jesteś mocarzem!  




Komentarze

  1. Popieram w 100%. Naprawdę łatwiej się żyje z takim podejściem, porażki mniej bolą, za to każdy sukces smakuje szampanem. Jak wiele innych osób - łatwego startu nie miałam, ale nie oglądałam się za siebie, na innych, po pomoc. Zakasałam rękawy i do roboty. Ale mogę z dumą powiedzieć: wszystko, co mam, mam dzięki pracy własnych rąk, tych samych, którymi teraz piszę do Ciebie. I dzięki wszelkim doświadczeniom, "bo gdyby, nie one nie byłabym tym człowiekiem, kim jestem, nie miałabym tych myśli, które mam, nie otaczaliby mnie ci wspaniali ludzie, którzy otaczają."
    Udanego weekendu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz March-Ewko, czlowiek się hartuje jak stal! Pozdrawiam cię serdecznie! :)

      Usuń
  2. Można jeszcze inaczej: żyć życiem innych ludzi. Martwić się problemami bliskich, przeżywać kłopoty serialowych postaci, śledzić zza firanki poczynania sąsiadów, wiedzieć lepiej, co zrobiliby na czyimś miejscu. Niby żyć, niby czuć, a tak naprawdę być gdzieś obok własnego życia, które przecieka im przez palce, nie dając żadnej radości ich autorom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesłuszna uwaga Różo! Tak, jest taka kategoria ludzi, bardzo liczna, pozdrawiam i do wtorku :)

      Usuń
  3. Ja zwsze sie podnoszę po porażkach, bo wiem, że nie ma innego wyjścia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety wiele zalezy od konstrukcji psychicznej człowieka.Jeden z problemem sobie poradzi, dla innego to tragedia czy porazka, a jeszcze inny nawet się nie zatrzyma bo zyje chwila i sie glębiej nie zastanawia.....niewiele tu pomoga Twoje rozważania.dla tych drugich...psycholog musiałby się napracować i to niezle....:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak, masz rację, nie mówię tu o ekstremach. Są przypadki, że nawet psycholog nie daje rady. ba! Są przypadki, wcale znów nie takie rzadkie, gdy psycholog nie radzi sobie z własnymi problemami. Raczej mówię tu o ludziach, którzy mają dośc typową konstrukcję psychiczną, ale często nie zdają sobie sprawy z tych oczywistych prawd, o których tu piszę.

      Usuń
  5. Ja od dłuższego czasu przyjęlam postawę ...przyjmowania tego co niesie mi życie z....stoickim spokojem. Nie miotam sie , nie walę glowa w mur, nie przerzucam odpowiedzialnosci na innych, jes ttak jak jest i to ja nitk inny moge to zmienic ,zaakceptowac..
    Coz....jedynie czasem strata kogos bliskiego tak bardzo boli....tym bardziej pielegnuje dobre wspomnienia.....

    To moj sposob ,a kazdy musi sam wybrac swoj....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie jak ty, staram się wyciszyć emocje i biorę na spokój - jak Bruce Lee :) myślę sobie, wszystko się wali, to takie bolesne, ale skor ciągle żyję, to musi przyjść jakieś rozwiązanie... i przychodzi wcześniej lub póxniej... dobre wspomnienia - tylko one warte sa pamięci, napędzają nasz motor zwany życiem, pozdrawiam!

      Usuń
  6. Swietny post. Zgadzam sie z Toba, droga Agniezko, aby nie rozpamietywac przezyte porazki !! Tracimy na tym duzo energii, ktora mozemy zuzyc na wiele innych pozytecznych i kreatywnach zajec.
    Ja rowniez wiele przezylam i nie ogladajac sie za siebie, odnalazlam szczescie i spelnienie, ktorego nigdy moze tak naprawde bym nie osiagneabym, gdyby nie wlasnie te przykre przezycia. Bardzo czesto przykre doswiadczenia i porazki dane sa nam do przezycia, po to, aby nas wzmocnic i dodac SILY !! Tylko z upadku tak naprawde rodzi sie SILA i MOC !! Opisalam o tym w moich postach :

    http://elisabeth-brzeski.blogspot.de/2014/09/daleka-podroz-w-glab-siebie.html

    http://elisabeth-brzeski.blogspot.de/2014/09/cekinowe-tulipany.html

    Dziekuje Ci pieknie, Agnieszko za ten post i serdecznie Cie pozdrawiam, a takze wszystkich, ktorzy czytaja Twoj post:

    "Bądź jak ptak, który, gdy siada na gałęzi zbyt kruchej, czu­je jak spa­da, lecz śpiewa da­lej, bo wie, że ma skrzydła." Victor Marie Hugo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Elu, na pewno, na pewno z ciekawością przeczytam! Pozdrawiam

      Usuń
  7. Też się tak staram,ale musiałam do tego "dorosnąć" .Pozdrawiam .Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to ewolucja nie rewolucja :) też do tego dorastałam długo... Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Czytam książki na podniesienie ducha. Filmów fajnych jest mało, fajne są książki. Jedną taką właśnie kończę, uśmiecham się do niej a do autorki wysyłam ♥. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację! Książki, moje przyjaciółki, ciche towarzyszki trudnych momentów życiowych, gdy zdawało się czlowiek był na dnie, stoją równym rządkiem na półce :) wszystko ma swój czas.... dziękuję droga Elu! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Agnieszko zgadzam się z Twoim postem i zawsze powtarzamżyj tak jakby to miałbyć Twój ostatni dzień :)
    aż mam ochotę pójść na spacer tym bardziej że u mnie jest bardzo niskie ciśnienie i niestety mi się to udziela :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie i mądrze piszesz ale czasem jest trudno się otrząsnąć.Najgorzej kiedy trudności się mnożą i są coraz większe.Pozdrawiam serdecznie i miłej niedzieli życzę:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo problemy lubią chodzić parami, kubią się mnożyć, pozdrawiam Reniu :)

      Usuń
  12. Przyznaję Ci rację i idę korzystać z danego mi czasu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Najgorsze co można zrobić to nic nie robić, siąść i płakać. Oczywiście uroń łezkę, może dwie ale nie na oczach innych, Pokaż, że jesteś silna. Staraj się ale nie wal głową w mur.
    To moja postawa, gdy źle się u mnie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma jakąś swoja recepte na miare siebie samego, pozdrawiam ciepkutko!

      Usuń
  14. U mnie teraz bardzo ciężki czas, wiele zmian...staram się nie poddawać...Masz rację, że tragedią jest, gdy tracimy kogoś bezpowrotnie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Odpowiedzi
    1. Hej! Poczekaj do rana kochana! bo cię wilki zjedzą w nocy ;)

      Usuń
  16. to mój pogląd na życie a doskonale wiem co to oznacza byc na granicy, blisko utraty go , tym bardziej więc otwieram skrzydła i lecę i z ciekawościa dziecka odkrywam każdy nowy, piekny, dany mi by ŻyĆ dzień:):):!!!
    Aga DOBREGO dnia Ci, Wam życzę:):

    OdpowiedzUsuń
  17. Miłej niedzieli droga TĘCZOWA i wszystkim pozostałym czytelnikom mego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję..u bas piękna biała zima,,,,idę na zimowy spacer..pa, pa

      Usuń
  18. Agnieszko!
    Jak zawsze u Ciebie- dużo mądrości i zawsze, cudne zdjęcia.Pięknie się Ciebie czyta i ogląda. Jak zawsze czekam...............o czym jeszcze ważnym mi przypomnisz, czym mnie zaciekawisz.....Wielkie dzięki za wszystko, pozdrawiam Ala Zych

    OdpowiedzUsuń
  19. A super rainbow picture.

    Greetings,
    Filip

    OdpowiedzUsuń
  20. Buźka kofana!
    Staję się powoli "niewolnicą" Twej literackiej sztuki, kunsztownej precyzji z jaką szyjesz ze słów "ubrania" wewnętrznym swym myślom. Popadam w zadumę czytając ich "barwę", która ociepla, orzeźwia a także raduje.
    "Jesteś dla mnie Wielka Agnieszka -
    co gotuje, pracuje, czyta i dopieszcza
    a dodatkowo -
    mnie osobiście - inspiruje
    że sama nie wiem
    kiedy życie mi się rymuje."
    A.......czytając tego posta oczy zwilżyły mi się "wodą krystaliczną" z łez. Tyle w nim mocy, krzepiącego wspierania: "jeszcze nie jest za późno". Ponieważ w czasie swej podróży życia zajrzałam w oczy obłędowi, nad którymi trzepotały rzęsy szaleństwa a w głębi jego źrenic krył się ogień ucieczki - wiem ile znaczy słowo "ludzi", nie tylko psychologa. Może akurat nie od razu takie "dasz radę, zacznij działać...". Człowiekowi bez nóg nie można rzec - "wstań i skacz". Ale doprawdy warto poświecić trochę swego cennego czasu w swym biegu, aby wysłuchać, razem posiedzieć, pomilczeć. Zwyczajnie być. Nie przechodźmy obojętnie obok "zanurzonych w głębię" ludzi mimo, że są nieciekawi bo smutni, nierozmowni, często burkliwi, z pustym spojrzenie. Nie da się ich co prawda zarazić swoim entuzjazmem i energią, ale..... zawsze warto spróbować przytrzymać ich rękę na krawędzi życia. Może im też uda się jeszcze "skasować" bon życia przed jego przeterminowaniem.
    Jak już odgrzebała swoje starowinki - wiersze to "cytnę"Tobie zwroteczki dwie wyrwane co prawda z całości ale trochę pasują do tematu:
    "Nie pamiętamy o drugim człowieku -
    nie widząc, ze smutny, czy sam,
    nie mamy czasu pomyśleć o tym,
    że można serce mu dać.
    I nawet łzy, rzęsiste czyjeś
    nie rodzą współczucia w nas
    mijamy je obok - tak jakby to była
    nie ludzka rozpacz, nie płacz."
    Wow..... znowu odważyłam się pogaworzyć wirtualnie z Tobą. Rozruszałaś mnie Agnieszko. Twoja moc jest wielka. Dziękuję !!!!
    Lekkiego tygodnia i ciekawych dni
    Całuski siemiatyckie wszystkim!!!!!
    Ania Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kochana Siemiatycka A.! Wiesz co dla mnie jest najbardziej fascynujące? dwie rzeczy. Pierwsza, to to zadziwienie, że znam Cię od lat, a TAKIEJ cię nie znałam. przeczuwałam twoja wrażliwość i delikatność, ale ze taka artystka?: " zajrzałam w oczy obłędowi, nad którymi trzepotały rzęsy szaleństwa a w głębi jego źrenic krył się ogień ucieczki".................. Cudownie! Druga fascynująca rzeczą jest to, że odważyłaś się wyjść z cienia wirtualnej anonimowości i dzielić ze mną, z nami twoje wartościowe myśli. To jak gra na fortepianie na cztery, sześć, osiem.... rak! Niechże ja cię uściskam jak cie dorwe w Siemiatyczach! Bardzo mocno sciskam i DZIĘKUJĘ! Pozdraiwam wszystkich człowieków w waszym stadle, piesów i pręgowanych drapieżników :)

      Usuń
    2. Kołowrotek myśli zagłusza słona które w
      nieładzie, próbują wygłosić odczyt Togo co czuje i na dobrą noc!!! lecz z braku sił szeptem już Ci powiem tylko DOBRANOC I DZIĘKUJĘ. AŻ.

      Usuń
    3. Kołowrotek myśli zagłusza słona które w
      nieładzie, próbują wygłosić odczyt Togo co czuje i na dobrą noc!!! lecz z braku sił szeptem już Ci powiem tylko DOBRANOC I DZIĘKUJĘ. AŻ.

      Usuń
  21. Agnieszko,
    już od jakiegoś czasu się zastanawiam: co się właściwie stało? Przecież odniosłaś spory sukces w związku z wydaniem książki, a piszesz o porażkach, bólu... Albo wydarzyło się coś złego, co skutkuje takimi tematami, albo mnie dopadła jakaś przeczulica na Twoim punkcie. No bo trochę mnie martwi ten brak radości i celebrowania niewątpliwego sukcesu. Życie to także ból i rozpacz, ale akurat teraz...?
    Wybacz, może przesadzam, ale nie mogłam napisać zdawkowego komentarza...
    Serdeczności :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, to ja śpieszę teraz z odpowiedzią i dziękuję, że "wywołałaś" mnie do tablicy. wkrotce napisze posta - sprawozdawczego - co się dzieje wokół mnie i książki. Spieszę zapewnić, że ze mną wszystko w najlepszym porządku, to chyba najlepszy okres jaki mam w życiu, przede wszystkim spełniłam swoje marzenie i ta kula sniegowa toczy się już dalej sama nabierając rozpedu. jestem nawet ździwiona, bo tak jak już pisałam, nie liczyłam az na tyle!!!! Moge o sobie mówic, ze już w wielkim stopniu jestem spełniona. Jednocześnie jednak, gdy u mnie same radości, na codzień spotykam się z bolem i smutkami innych, czesto mniej lub bardziej bliskich mi osób i to może powoduje refleksje, tym bardziej, że to taki kontrast: ja zbieram efekt swoich dążeń, zewsząd okazana sympatia, a nie moge pomóc ludziom gdzies z boku, dla ktorych nie sa to najle4psze dni tak jak dla mnie. Bardzo ci dziękuję za troskę kochana :)

      Usuń
    2. Rozumiem, dzięki za wyjaśnienie. :)
      Kiedy się wygłupiam to wygłupiam...Staram się brać z humorem życie a zwłaszcza samą siebie, ale czasem coś zaniepokoi...

      Usuń
    3. dzięki za czujność, to jest niezwykle miłe:) niebawem do ciebie zawitam:)

      Usuń
  22. Tak Agnieszko, ludzie często niepowodzenia nazywają tragedią, tragedia to coś nieodwracalnego.
    Trzeba brać życia "za bary" i "do przodu". Nie jest prosto, czasami sił brakuje.
    Ja mam teraz inne priorytety, liczą się inne rzeczy. Cieszą mnie rzeczy nawet najmniejsze.
    Wyścigi szczurów nie dla mnie. Wolę nie mieć niż kogoś skrzywdzić.
    Mogę jednak robić jeszcze wiele, powoli, we własnym rytmie. Cieszyć może wszystko co nas otacza, tylko trzeba poszukać pozytywów i piękna. Ja tak robię. Pozdrawiam Cię serdecznie, miłego dnia...

    OdpowiedzUsuń
  23. DZIĘKUJĘ przemyślę , spróbuję..........

    OdpowiedzUsuń
  24. Tyle tu pięknych słów padło, aż nie wiem co dodać. Tylko tyle,że zatrzymałam się i oddałam refleksji jak to faktycznie jest ze mną...

    OdpowiedzUsuń
  25. Obejrzyj dobry film, przeczytaj dobrą książkę, idź na spacer z aparatem lub bez i uśmiechaj się do samej siebie ciesząc się, że kolejna burza przeszła i teraz czekać tylko na tęczę... tak ja sobie powtarzam i zdecydowanie bardziej mi to poprawia samopoczucie niż specyfiki na uspokojenie:P No może wyłączając melisę, bo ta akurat mi bardzo smakuje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Kochana Agnieszko, już od kilkunastu lat nie nazywam niepowodzeń porażkami a kłopotów tragediami... Życie mnie tego nauczyło.
    Życie uczy wielkiej pokory...
    Są jednak chwile, kiedy jest tak strasznie trudno i smutno...
    Agnieszko mam prośbę, miałam awarię sprzętu, nie mam Twojego adresu, a chciałam napisać maila. Proszę napisz mi go jeszcze raz.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Basiu, pisz do mnie pisz, ja tez napisze jak złapię oddech: agnieszkaidarek@tlen.pl ; nazwa sugerująca, ze to jest wspólny z moim mężem mail, ale spoko, to mój osobisty :)

      Usuń
    2. Dziękuję za przypomnienie. jutro napiszę... Teraz już padam...

      Usuń
  27. Tyle pomocnych rad,słów otuchy....Jak fajnie że tu wpadłam...Zaraz wychodzę na spacer aby złapać głęboki oddech i do przodu....Przepięknie piszesz...Pozdrowionka serdeczne.Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo dziękuje za odwiedziny i miłew słowa, które utwierdzaja mnie w przekonaniu, że warto pisać... dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Słowa się zdewaluowały
    Spójrz jak wygląda i kim jest teraz "gwiazda"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Niby zwyczajnie, zaprzyjaźnij sie z każdym dniem, taką mam nutę w sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Aga mądrze piszesz;tylko..do zrozumienia tych słów trzeba dorosnąć...
    ps,nie pasuje to do tematu posta, ale masz obłędną spódniczkę ;-).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com