"Kawę kupujemy, desery robimy sami" - o pasji, która staje się życiem... Folwark Księżnej Anny.
W naszym małym miasteczku wieje sandałem- powiadają młodzi. Nuda i marazm. To się nie uda - kręcą z powątpiewaniem w głosie starsi - Tu żaden biznes nie wychodzi.
Aż przychodzi takich dwoje, którzy o tym nie wiedzą i po prostu to robią. Do biznesowej kalkulacji dokładają kilo determinacji, dwie uncje pasji, wiadro optymizmu, szczyptę ryzyka i dwa gorące serca. A że dobrze znają się na kucharzeniu z tego przepisu wyrasta w szczerym polu... restauracja na europejskim poziomie. Inna niż wszystkie dotychczas.
Niektórzy pukają się w czoło, a oni robią swoje.
Folwark księżnej Jabłonowskiej, dawnej właścicielki Siemiatycz nawiązuje tradycją do dworów z XVIII wieku. To miejsce tętniące życiem za sprawą jego gospodarzy, sympatycznej pary: Agnieszki i Marcina. Doglądają wszystkiego osobiście, wchodzą dyskretnie, bez zbytniego spoufalenia w interakcję z gośćmi, dbając jednocześnie o to by czuli się oni swobodnie. Sa starannie przygotowani, terminowali u najlepszych w tym fachu i wrócili tutaj by pokazać, że... warto marzyć i dążyć do celu. Marzenia się spełniają, gdy przełożysz je na cele i rozbijesz na etapy. Zaś każdy etap jak dróżdżową babkę cukrem pudrem - posypiesz uporem i determinacją. Właściciele zadbali o każdy detal. Oryginalne wnętrze gdzie klimat tradycji przeplata się z nowoczesnością. Swoistą atrakcję lokalu stanowią lśniące czystością toalety z niecodziennym wystrojem.
Ciepło świec, klimat rodzinnego domu, rozmach, nieokiełznana wyobraźnia, a zarazem smak i umiar sprawiają, że człowiek siedziałby i siedział, smakował, rozmawiał...
Pan Marcin zapytany, chętnie i z prostotą opowiada o początkach. Z dumą pokazuje meble odnowione przez jego żonę (przy odnawianiu zdarła niemalże ręce do krwi) Właściciele niektórych innych okolicznych restauracji powinni się od niego uczyć, że uśmiech nie jest towarem reglamentowanym. Jest najprostszą drogą do ludzkich serc i najtańszym zabiegiem marketingowym. Pod warunkiem, że jest szczery i serdeczny. Tutaj czuje się autentyczność gospodarzy. Oni nie sprzedają trefnego towaru.
Folwark Księżnej Anny nie jest taką zwykłą restauracją. To miejsce, w którym ciągle się coś dzieje. Gospodarze nie pozostają obojętni na zmieniające się kartki w kalendarzu. Spotkania, imprezy sezonowe, koncerty, wykłady, degustacje... to tylko nieliczne z ofert.
Seans filmowy poprzedzony wykwintną kolacją: łosoś z popcornem, krewetki w czekoladzie z odrobiną chili.... A później relaks na leżaczkach przed dużym ekranem. Czyż nie brzmi egzotycznie i kusząco? Takich osobliwości jak Podlasie długie i szerokie, nasze okolice jeszcze nie widziały i nie słyszały! I nie smakowały.
Osobiście jestem fanką bezy księżnej Anny... Mniammm. Z chęcią tu wracam. Żałuję, że na tak krótko. Ściany tego lokalu tętnią życiem, mimo, że w szczerym polu je postawiono. Kto wie, może kiedyś zorganizuję tu spotkanie autorskie dla przyjaciół, skoro weszłam juz na ścieżkę pisania. Kto wie... Nie ma rzeczy niemożliwych. Tych dwoje to udowodniło. Chapeau bas!
Trzy zdjęcia zapożyczyłam ze strony internetowej restauracji, pozostałe są mego autorstwa.
Bardzo mi żal, że Podlasie jest tak daleko!!!!!
OdpowiedzUsuńA spotkanie zrób, w takim miejscu warto, już to widzę, tak mi pasujesz do tych pięknych klimatów!
Pozdrawiam jak zawsze najcieplej, choć dziś rankiem w Małopolsce wieje lodowaty wiatr:-)
u nas ciągle piękna jesień Basiu...
UsuńPewnie kiedyś tam zajrzę, przecież to tak niedaleko :)
OdpowiedzUsuńRzut beretem, mnie przy okazji odwiedzisz...
Usuńcudne m9iejsce i takie klimatyczne:))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńpozdrowionka zostawiam :)
Agnieszko!
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce a szczere pola podkreślają wytworność architektury.No i te kolory!!!! To są Twoje klimaty zdecydowanie a mnie także zachwycają.Pozdrawiam, miłego wekeendu Ala Zych
dziękuję dziewczyny :)
UsuńSuper! właśnie o to chodzi! żeby działać tworzyć i jeśli jest pasja to za nią przeważnie idą ludzie!
OdpowiedzUsuńsama wiesz... :)
UsuńA ja bardzo się cieszę, że Ty nie tylko w Brukseli mieszkasz:-))
OdpowiedzUsuńJesli lubisz lalki - to zajrzyj do mnie proszę na chwileczkę.
Serdeczności pozostawiam.
no nie, pomieszkuję też na Podlasiu, może rzadziej, ale za to bardziej intensywnie... :) wpadnę, Jadziu!
UsuńPięknie to wszystko wygląda, ciekawe jak długo dadzą radę to prowadzić...
OdpowiedzUsuńJak to biznesowo się uda...
oby na zawsze! :)
UsuńWszędzie jest blisko, ale pod jednym warunkiem: gdy ma się motywację. Spotkanie autorskie sprawi, że odnajdę specjalny tunel czasowy i w mgnieniu oka wyląduję na dziedzińcu folwarku:-)
OdpowiedzUsuńTo ja cię trzymam czasowo w obecności świadków! Słowo się rzekło.... :)
UsuńPamiętam pamiętam tort bezowy z jagodami mniam mniam..............musimy powtórzyć,!!! Miłego wekendu
OdpowiedzUsuńBasia
Miło sie czyta o ludziach z pasją i wytrwałością:)))o tych co się im udało:)))bardzo ładne miejsce:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńmniam, mniam... :)
UsuńKolorystyka w toalecie niesamowita. !
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to wygląda.
Wygląda naprawdę uroczo. I ta łazienka ;)
OdpowiedzUsuńPrawda, mnie też ujęły te toalety, goście chodza zwiedzać... :)
UsuńA ta beza to nie przypadkiem Pavlova ?!?! A lubie .... Bardzo ....
OdpowiedzUsuńA ja mam czasem takie marzenie , zeby podróżować .... Po Polsce . Zeby dziewczynkom pokazać to co najpiękniejsze w kraju w którym sie urodziły . Ale te nasze podróże po Polsce póki co w tempie błyskawicy ...
to trzeba tak ustawić priorytety, by ciut dłużej w tej Polsce pobyć... :)
UsuńRacja .
UsuńByłam na Podlasiu parę lat temu, ale niestety o tym miejscu wtedy nie słyszałam, nie wiedziałam. Może kiedyś uda mi się zwiedzić jeszcze raz wschodnie tereny Polski i wtedy z pewnością tam zawitam.
OdpowiedzUsuńParę lat temu nie było jeszcze tego miejsca, zapraszam teraz... :)
UsuńWitaj Agnieszko! Miło mi, ze odwiedziłaś jeden z moich trzech blogów i pozostawiłaś komentarz. Dlatego jestem tu z rewizytą i świetnie się czuje w Twoich klimatach. Zapraszam do moich pozostałych blogów. Jak tylko uporam się z różnymi innymi zadaniami, to postaram się "umiejscowić" Ciebie na stałe, a wtedy będę miał informacje o każdym nowym Twoim poście. Z moich blogów tylko "Przedspiew " oraz "Życie i róża" maja charakter autorefleksyjny, natomiast "Co tam,Panie w polityce?" (petry.bloog.pl) - jak tytuł wskazuje - dotyczy spraw związanych z małą i dużą polityką. Pozdrawiam i obiecuję tu zaglądać. Tomasz
UsuńO jaka miła niespodzianka! Bardzo spodobały mi sie twoje blogi, tez obiecuję, że jak sie uporam z moim świeżutkim projektem, to będę bardziej regularnie wpadać z wizytami, ach ten czas - co go nie ma... Pozdrawiam i dziękuję za wizytę :)
UsuńMarzę o tym, aby być na Twoim wieczorze autorskim a to miejsce po prostu magiczne i stworzone dla Ciebie i książki.
OdpowiedzUsuńTy, książka i zajazd potwierdzają że NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWY|CH JEŚLI CZŁOWIEK PRAWDZIWIE CHCE!
:)))
Jako, że nie ma rzeczy niemożliwych, kto wie Joasiu, może kiedyś uda mi się ciebie gościć, chyba mi serce z radości wyskoczy! Póki co, spotkanie w tym magicznym zajeździe jeszcze w sferze planów,natomiast pewnikiem jest spotkanie, ktore odbedzie się 3po świętach w bibliotece publicznej w Siemiatyczach :) Pozdrawiam kochana!
UsuńPiękna prezentacja, dzięki takim postom ludzie poznają interesujące miejsca, a później je odwiedzają. Ja na swojej mapie dokonałem zapisu i w przyszłe wakacje odwiedzę te tereny. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńW życiu nie widziałam takich oryginalnych i zarazem pięknych łazienkę. Widać, że wszystko robione jest z pasją :-)
OdpowiedzUsuńłazienek * :-)
UsuńPiękne i klimatyczne miejsce, taki zajazd z duszą, gdzie miło by się wracało. A co do poprzedniego postu to gratuluję narodzin dziecka czyt. książki. Zalogowałam się już do internetowej księgarni w celu nabycia książki ale...zatrzymałam się bo ja CHCĘ MIEĆ DZIEŁO Z DEDYKACJĄ AUTORA. Koszty pokryję, nie chcę "darmochy" ale Ty wiesz, że moja półka na regale jest zarezerwowana dla Ciebie...płacz nie płacz dedykacja być musi;-)
OdpowiedzUsuńPomyślimy, da się zrobić. Pamiętałam to twoje zdanie, o tej półce, która czeka... Pamiętałam... :)
UsuńChetnie bym tam zawitała. Wyrazy uznania dla tych młodych ludzi! :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Basia, też bym tam chętnie zawitała, podziwiam...pozdrawiam cieplutko...
UsuńWięcej takich pomysłów i ludzi z pasja na Podlasiu , przestaniemy być polska B.
OdpowiedzUsuńCudownie to wygląda, na pewno odwiedzę .
Staniemy sie Polska A Exclusive :) goraco polecam to miejsce! czuje sie tam ta dobra energie!
OdpowiedzUsuńKurcze;Ty się zachwycasz moimi okolicami-ja ich szczerze nie cierpię..;-(.
OdpowiedzUsuńBo z "zewnątrz" inaczej się patrzy ;) zreszta zawsze koxchalam nasze strony :)
UsuńCi co sie pukali w czolo mieli rację. Swoje to oni zrobili w Sylwestra, zwrot kasy sie gościom należy, jedzenie jak z remizy strażackiej w czasach PRL i w znikomej ilości do tego i brak talerzyków aż do podania zupy też rodem z lat 80, podanie zupy i drugiego trwalo ok 1 godz. goście jedli nad serwetkami tez jednorazowymi. Prosze państwa to juz nie te czasy takie dziadowstwo za taką kasę??? Skąd ci panstwo zjechali w XXI wiek??
OdpowiedzUsuńNa imprezie sylestrowej nie bylam, jak sie okazuje - na szczescie! To juz nie pierwszy oburzony glos jaki slyszalam w tej sprawie. Bywalam tam na kameralnych, malych impreazach badz tez po prostu na obiedzie i naprwade bardzo fajnie wspominam. Bylam zachwycona! Widac nie maja doswiadczenia w duzych imprezach i teraz beda musieli dlugo pracowac by odzyskac dobre imie, zlaszcza wsrod uczestnikow tej nieudanej imprezy. Kosztowna lekcja. Czasem tak bywa. Uczymy sie na wlasnych bledach. :) W biznesie takie lekcje sa najbardziej kosztowne. Ale moga wiele nauczyc.
Usuńswietne miejsce i atmosfera! podziwiam ludzi,ze chce im sie ryzykowac takie przedsiewziecie i probowac ksztaltowac kulinarne gusta miejscowej ludnosci na takim ... trudnym terenie, powodzenia!
OdpowiedzUsuń