Jesień i... jesień.
"Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.
Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,
Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty." Tadeusz Wywrocki
Łatwo jest kochać jesień, zwłaszcza tę wczesną, młodą. Za bogactwo barw, za płodność sadów, za szczerozłote pola i kolorową radość liści. Serce mocno bije, ciepłe promienie słońca dopieszczają cialo. Nie myśli się jeszcze by iść na spotkanie zimy. To moja jesień... Ale ona ma dwa oblicza. Dwie twarze i osobowości. Ta druga jest trudniejsza do kochania. Nadchodzi po słonecznych dniach, które zaczynają gasnąć w oczach. Gdzieś około Wszystkich Świętych...
Wczesnym zmierzchem idę wiejską drogą. Myślę o tym, że moja ukochana pora roku zaczyna łysieć, gubi liście jak stary człowiek nadzieję. Wzrok jej mętnieje, skóra staje się jak pergamin, jak zasuszony listek uwięziony w pułapce z drucianej siatki. Nie ma sił by sie wyzwolić, nie ma sił by odfrunąć.
Wczesnym zmierzchem idę wiejską drogą. Myślę o tym, że moja ukochana pora roku zaczyna łysieć, gubi liście jak stary człowiek nadzieję. Wzrok jej mętnieje, skóra staje się jak pergamin, jak zasuszony listek uwięziony w pułapce z drucianej siatki. Nie ma sił by sie wyzwolić, nie ma sił by odfrunąć.
Nad ziemią unosi się chłód pomieszany z zapachem wąsatych ziemniaków i kurzem polnej drogi. W niektórych chatach światło zgasło na dobre i nie dlatego, że domownicy poszli spać. Przeciąg nie porusza firanek, za to drewniana bramka kiwa się na wietrze skrzypiąc zerdzewiałymi zawiasami. Jak kołatka. Klekoczący dźwięk niepokoi, wywołuje: kto następny?... Okolicę spowija gryzący zapach dymu z suchego drewna parskającego w piecach. Czuję go pod powiekami, w gardle. Otula mnie jak kołderką. Nie, nie smucę się. Jesień nie przynosi mi depresji, którą wypadałoby okupić przynajmniej jakimś kompulsywnym zachowaniem. Myślę, że jesienne wyprzedaże byłyby usprawiedliwione w tej sytuacji. Słoik czekolady poprawi nasze samopoczucie, lecz nie położenie. Nieuchronność czasu... Nie myl uważności z jesienną depresją. Szarość świata, surowość otoczenia sprawiają, że tak bardzo chłonę i doceniam to co mam. Na tym martwym tle jawię się królową życia. W żyłach czuję tętniącą krew. Moje serce bije tak zuchwale. Idę równym, mocnym krokiem. Sięgam pamięcią wstecz.
Przedwczoraj rano, po porannej toalecie, z kubkiem parującej kawy odpaliłam "ołtarzyk", jak ironicznie nazywają niektórzy kompa. Nie zawsze FB przynosi dobre wieści. Tego ranka tak właśnie było. Odszedł młody, wspaniały, wysportowany chłopak. Dziecko jeszcze. W wieku mego syna. Kondolencje, udostępnienia, lajki komentarzy. Nowy wymiar żałoby XXI wieku. Normalna kolej rzeczy w skomputeryzowanym świecie. Na wieczną pamięć cyberprzestrzeni. Zastygłam w kropli bolesnego współczucia. Mocniej objęłam kubek dłońmi. Łzy bezsilnie kapały do środka... Niewyobrażalne cierpienie rodziców. Niepowetowana strata. Ktoś napisał: "Czy w tym cierpieniu znajdziesz siłę by zamiast pytać, dlaczego Bóg go zabrał, podziękować za to, że ci go dał?..."
Przyśpieszam kroku. Wieczorny, jesienny chłód obejmuje mnie za szyję. Zaciskam pięści w kieszeniach. Każdy dzień jest cudem. Na tle zamierającej przyrody nagle poczułam boleśnie jak bardzo kocham życie. Histerycznie, egzaltowanie, do szaleństwa... Na zabój.
Przedwczoraj rano, po porannej toalecie, z kubkiem parującej kawy odpaliłam "ołtarzyk", jak ironicznie nazywają niektórzy kompa. Nie zawsze FB przynosi dobre wieści. Tego ranka tak właśnie było. Odszedł młody, wspaniały, wysportowany chłopak. Dziecko jeszcze. W wieku mego syna. Kondolencje, udostępnienia, lajki komentarzy. Nowy wymiar żałoby XXI wieku. Normalna kolej rzeczy w skomputeryzowanym świecie. Na wieczną pamięć cyberprzestrzeni. Zastygłam w kropli bolesnego współczucia. Mocniej objęłam kubek dłońmi. Łzy bezsilnie kapały do środka... Niewyobrażalne cierpienie rodziców. Niepowetowana strata. Ktoś napisał: "Czy w tym cierpieniu znajdziesz siłę by zamiast pytać, dlaczego Bóg go zabrał, podziękować za to, że ci go dał?..."
Przyśpieszam kroku. Wieczorny, jesienny chłód obejmuje mnie za szyję. Zaciskam pięści w kieszeniach. Każdy dzień jest cudem. Na tle zamierającej przyrody nagle poczułam boleśnie jak bardzo kocham życie. Histerycznie, egzaltowanie, do szaleństwa... Na zabój.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhauJPbnqYlTaJ5C7bVaCdGQJb6U85NK1v1kbYeYlOPrR_8YgK5lVMpLDqKOqdVQWPXX2Y4JFmqjdOi5UyTa7heF55nzAQy0ic3RfDOmvj7rzplzGJdFop7sc6fR_lkyd7oQUyewFVFgw/s1600/1.jpg)
Zapytałam kiedyś Przyjaciela: co zrobisz, gdy się dowiesz o śmierci swoich rodziców? A on odpowiedział, uklęknę i podziękuję za nich, za ich dobro i miłość...
OdpowiedzUsuńPiękna jesień
OdpowiedzUsuń"Czy w tym cierpieniu znajdziesz siłę by zamiast pytać, dlaczego Bóg go zabrał, podziękować za to, że ci go dał?..." - muszę to zapamiętać.
OdpowiedzUsuńŚmierć boli zawsze, a kiedy odchodzi młody człowiek - tym bardziej. Pochówek dziecka jest jakimś fatalnym odwróceniem kolejności losu, bo przecież nie tak jesteśmy zaprogramowani, nie tak powinny toczyć losy ludzkości.
OdpowiedzUsuńJesienna melancholia otacza nas z każdej strony, listopadowe święta także nie nastrajają zbyt optymistycznie, ale tylko od nas zależy, czy poddamy się depresyjnemu nurtowi, czy jednak trochę powalczymy. Walka zaś wcale nie musi być trudna i męcząca. Może być całkiem przyjemna i wciągająca - wystarczy tylko trochę inwencji.
Pozdrawiam!
fatalnym odwróceniem kolejności losu,.. tak to prawda. jak już pisalam, uwielbiam jesień. najbardziej barwna i refleksyjna pora roku... inspiruje mnie na kaqżdym kroku. Pozdrawiam rówinież
UsuńA ja jeszcze nie rozumem, dlaczego odchodzą Ci dobrzy, a szuje nadal chodzą po tym świecie, wyrządzając krzywdę innym. Wczoraj umarł teść mojej siostry, człowiek, który poświęcił zdrowie dla rodziny. Święta ziemia nadal nosi tego, który naprodukował dzieci i całe życie krzywdził je psychicznie i fizycznie.
OdpowiedzUsuńPodobno Bog trzyma na swiecie tych złych i czeka zeby sie naprawili .Dobrych zabiera aby obdarzyc ich szczesciem wiekszym niz maja na ziemi .
UsuńDla mnie to jest tajemnica, której nie jesteśmy w stanie pojąć droga grumpygreenmonkey...
OdpowiedzUsuńJesień, ta późna, listopadowa jest dla mnie i dobra i zła...
Napiszę Agnieszko...
Nie potrafię pewnych rzeczy pojąc i podchodzić bez emocji... cieżko.... Napisz Basiu...
UsuńPewnie wiem o kim piszesz, strasznie to smutne gdy to rodzic musi zamknąć oczy swojemu dziecku...
OdpowiedzUsuńnie ja jeszcze nie umiałabym - "Czy w tym cierpieniu znajdziesz siłę by zamiast pytać, dlaczego Bóg go zabrał, podziękować za to, że ci go dał?..."
Na pewno wiesz, ten dramat już trwal ponad rok, jak nie więcej, zawieszony między zyciem i smiercią...
UsuńNie ma niczego gorszego niż śmierć dziecka,
OdpowiedzUsuńKażda śmierć przynosi smutek, żal. Ale taką pustkę jaką przynosi śmierć dziecka nie da się z niczym porównać.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z wami...
UsuńBomba zegarowa tyka. Zbyt, zbyt wiele refleksji...
OdpowiedzUsuńŚmierć dziecka ach nawet nie chce o tym myśleć bo ...:(
OdpowiedzUsuńczas leczy rany i pewnie gdy go upłynie odpowiednia ilość, znajdzie się miejsce i na poczucie wdzięczności, ale zal zawsze zostanie. Zwłaszcza po takiej stracie. Żadna matka nie chce o tym nawet myśleć.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, chciałam Cię dodać do swoich czytelników (z powodów różnych nie chcę na razie kontynuować prowadzenia bloga publicznie, ale całkiem go zawieszać też nie chcę, miło byłoby, gdyby ktoś z dobrych blogowych znajomych tam czasem zajrzał), ale nie moge znaleźć twojego maila profilowego- po prostu napisz do mnie, jeżeli chcesz, żebym Cię dodała, będzie mi bardzo miło. pozdrawiam
Bardzo mi milo, juz lece...
UsuńFacebookowe radości i smutki , dla mnie są też takie dziwne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSo cute pics!
OdpowiedzUsuńhttp://www.solaanteelespejo.blogspot.com.es/
Pamiętam, kiedy odeszła moja siostra, ból mojej mamy po stracie dziecka był niemiłosierny. I chociaż przeżyła odejście innych członków rodxiny to ta śmierć była piętnem na jej sercu . A ja wraz z upływem czasu coraz bardziej kocham życie i doceniam takie zwykłe błahe sprawy. Początek listopada nigdy nie jest dla mnie łaskawy, przynosi smutek i nostalgię. Wrażliwcom jest trudniej na ziemi.
OdpowiedzUsuńKoniec ze smutnymi refleksjami, wygladasz tak fajnie w tych niebieskich rajtkach, że aż mi się zachciało kolorowych nóg u siebie.
masz nogi odpowiednie do każdych rajtek! wrzucaj smialo! :)
UsuńCute!!!!
OdpowiedzUsuńAguś w te listopadowe dni również ja bardziej uświadamiam sobie jak bradzo kocham życie i jak można byc szczęśliwą idąc o zmroku do mamy wiejską ścieżką. .......i tylko te drewniane bramki których już nikt nie otwiera sprawiają ze robi mi się smutno......
OdpowiedzUsuńKtoś powiedział, że wczoraj to historia, jutro niepewność a DZISIAJ to dar niebios za który musimy dziękować....i dziękuję,Basia
zawsze tak ładnie coś powiesz, Basiu...
Usuń:)
OdpowiedzUsuńAch -poetka,poetka ta Lawioletka! i jaka śliczna kiedy "robi" oko ( do nas) .Ściskam :*
OdpowiedzUsuń:) Jak ci sie fajnie zrymowało:) robię oko do was - i dla was :)
UsuńSmutny post i..nie polubię go bo raz że nie lubię śmierci dwa,nie lubię jesieni bo kojarzy mi się właśnie z przemijaniem...
OdpowiedzUsuńJedyny pozytyw-ale za to bardzo duży to ostatnie zdjęcie-wyszłaś niesamowicie kobieco na nim ;-).
Można czytać ... i czytać ... :*
OdpowiedzUsuń