Lęk. Część czwarta
Poprzednia część "Lęku": tutaj
Nagły wybuch światła zawirował w głowach. Jakby
świat się właśnie narodził. Ciasnota ustapiła przestrzeni. W oczy uderzył blask
kryształowych sopli, biel ścian. Pomieszczenie, w którym się znalazły kipiało
od ręcznie rzeźbionego szkła i luster, w których słoneczne promienie odgrywały
pełne dramaturgii pantomimy. Pod ścianami stały ciężkie, masywne szafy. Biurko
wyglądało jakby ktoś przed chwilą od niego odszedł: rozrzucone w nieładzie papiery,
cygaro, niedokończony list, urwany w pół słowa, parę zdjęć. Okna. Wszędzie
wielkie, wspaniałe okna. To jakiś żart? W głowie dziewczyny pulsowała krew
nagłym wzburzeniem.
Rzuciła się w popłochu do jednego, a później drugiego okna. Szarpnęła za wielki skobel, otworzyła je na oścież,
wychylając się całą sobą daleko na zewnątrz, jakby zabrakło jej tlenu. Jakby chciała
wyskoczyć. Spłoszony wzrok w panice próbował ustalić jej położenie
względem ulicy, znalezć punkt odniesienia. Na przeciw wznosił się duży, może czteropiętrowy budynek, coś
jak wielki skład, dépôt, co pozwoliło
jej stwierdzić, że znajduje się w sąsiedniej, bliźniaczej kamienicy. Spojrzała
pytająco na niepozorną, starsza panią. Ta podeszła do niej, wyjrzała przez okno
i wskazując szary budynek, a za nim przytuloną do niego kolejną kamienicę rzekła udręczonym glosem: „Tak. To też moje. I tamto też. I te domy tutaj. To
wszystko jest moje” – zabrzmiało to jak skarga.
Dziewczyna powoli zaczynała odzyskiwać zdolność rozumowania i pojmowania rzeczywistości. Tej rzeczywistości, której istnienia nie przeczuwała dzisiejszego ranka. Świata po drugiej stronie czarodziejskiego lustra. Zaczęła powoli rozglądać się po wnętrzu wielkiego biura, w jakim się znalazły. Rozróżniać przedmioty, dostrzegać szczegóły. Dotknęła dłonią stojącej obok szafy. Jej wnętrze zajmowały ustawione równiutko jak żołnierzyki w szeregu tekturowe obwoluty. Ale to nie były książki. Przyglądała się im uważnie. Staruszka podążyła za jej spojrzeniem.
- To zabawki.
- Zabawki? – głucho powtórzyła za starą kobietą.
- Tak, zabawki. Po wojnie produkowaliśmy z mężem gry planszowe. Chińczyk, warcaby. No wiesz, grają w to dzieci na całym świecie. Karty nawet. Zbiliśmy na tym niezły kapitał. Po śmierci męża musiałam coś z tym zrobić. Ulokowałam w nieruchomości. Bankom nie ufam...
- Niesamowite... – szepnęła dziewczyna – niesamowite...
- Te gry są bardzo cenne – powiedziała z naciskiem staruszka – bardzo...
- Nie dotykaj szafy, nie otwieraj. Niektóre z tych gier to kolekcjonerskie okazy. Białe kruki – popatrzyła na szafę z czułością. Po raz pierwszy mówiła o czymś czule, co nie uszło uwagi młodej Polki.
- Uporządkuj jakoś to wnętrze, zbierz kurze, tylko delikatnie, nie popsuj niczego. Dawno tu nikt nie był. Później wróć tą samą drogą. Nie próbuj myszkować po domu, bo się zagubisz, a ja nie mam zamiaru cię szukać. – dodała szorstko i za chwilę rozpłynęła się w wirującym kurzu mlecznej drogi. Bezszelestnie, jak zjawa.
To wszystko było takie dziwne. Nie do ogarnięcia. Dziewczyna osunęła się wzdłuż ściany. Musiała chwilę posiedzieć by zebrać myśli. Kim jest ta kobieta? Kimkolwiek jest, niebo jej ją zesłało. To nie może być przypadek. To nie może być przypadek! Grało w duszy Polki. Nie ma przypadków w życiu. Nie ślepy los, lecz przeznaczenie spowodowało, że ich drogi się przecięły. Jej modlitwy zostały wysłuchane. Po twarzy dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Łzy ulgi.
Gdy po paru godzinach wróciła zapamiętaną drogą, w burej, szarej, brzydszej siostrze – kamienicy nic się nie zmieniło. Jakby tamto się przyśniło. Babcia kiwała się w swoim fotelu ze wzrokiem utkwionym w nieteraźniejszość. Półobecna. Jak zawsze. Na stoliku w kuchni leżał odliczony zwitek banknotów – też jak zawsze.
- Merci.
-Au revoir. La semaine prochaine.
Jak zawsze. Beznamiętnie. Jakby nie dopuściła do sekretu. Jakby nie poznała tajemnicy.
Cdn.
Jestem uzależniona od Twojego bloga, Agnieszko!
OdpowiedzUsuńWspaniałe!
AGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nieziemskie!!!!!!!!!!!!!!!!!bardzo bardzo bardzo mi się podoba!!!!!!!!!!!!jak zakochana nastolatka co chwilę sprawdza,czy chłopak nie przysłał jej smsa,tak ja, jakby jakimś amokiem ogarnięta,co chwilę zaglądałam na bloga czy coś stworzyłaś!opłacało się czekać!!!!!!!ajlowju!!
OdpowiedzUsuńJak sie ma takie czytelniczki to warto pisac chocby i w nocy! bardzo, bardzo wam dziekuje! :)
UsuńZrobiło się magicznie... ;)
OdpowiedzUsuńprawie jak Alicja po drugiej stronie lustra:)
UsuńPisz, pisz dalszy ciąg, już tuptam na następny odcinek!! I tak sobie dumam...jaki Ty masz Dar budowania napięcia i dawkowania emocji... ściskam!!
OdpowiedzUsuńono sie samo buduje, ja tylko...nosnikiem tej energii jestem :) sciskam!
UsuńMożesz w przybliżeniu podać, ile jeszcze będzie części?
OdpowiedzUsuńRozo, mysle, ze ze dwa jeszcze i mysle, ze znasz podloze leku tej kobiety :) cos tak czuje! :) do milego!
Usuń..coraz ciekawiej się robi....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze tak bedzie do konca!
UsuńAga..:-(((; coś Ci zrobię chyba---człowiek zaczyna czytać z nadzieją;że tu koniec;a zamiast tego cdn;a ja już liczyłem na całkowite zakończenie tej historii ;-(.
OdpowiedzUsuńMusisz sie jeszcze troche pomeczyc! Ciezko zyc lekko - jak mawial moj jeden znajomy! :)
UsuńDobrze się czyta, wciąga. Ciekawe, co będzie dalej? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńobym na koniec nie zawiodla... :)
UsuńDla mnie BOMBA! Kiedy następna część?
OdpowiedzUsuńdzieki Stokrotko, za kilka dni, jak sie wyrobie z tzw. codziennym zyciem :)
UsuńDajesz czadu... to jest doskonałe. I niesamowite. Nie daj nam zbyt długo czekać na ciąg dalszy. Proszę.
OdpowiedzUsuńNie pesz mnie, bo sie zamkne w sobie :) .... Mistrzu! :)
UsuńCzy Kopciuszek trafi na zlota nic prowadzaca do zycia? Czy zla kobieta, okaze sie dobra wrozka? Czy kamienice zamienia się w...? Tyle pytan, bez odpowiedzi. Bede czekac na dalszy ciag. Nie mam wyjscia.
OdpowiedzUsuńWysylam peczek pozdrowien!
Peczek pozdrowien, jak peczek chrupiacych rzodkiewek :) dziekuje! i wzajemnie! :)
OdpowiedzUsuńO, dziewczyno masz talent.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, muszę przeczytać wszystkie części.
Nie było mnie chwilowo ...
Dawno mnie tu nie było, a Ty tak ciekawie opowiadasz... Czekam na ciąg dalszy. Czy mogę najdelikatniej poprawić błedy?
OdpowiedzUsuńJasne, ze mozesz Lizawieto! Nie jestem literatem, snuje moja opowiesc dosc spontanicznie:) normalnie takie teksty wymagaja korekty; milo cie widziec :)
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci wysłać poprawiony tekst, ale nie widzę kontaktu, e- maila...
OdpowiedzUsuńLizawieto, sorrki, napisalam ci w komentarzu u ciebie, ale na wszelki wypadek podaje tutaj jeszcze raz:
Usuńagnieszkaidarek@tlen.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki, właśnie wysłałam.
UsuńBuziaki
dzieki, otrzymalam :)
UsuńWciągasz nas wszystkich:))))jesteś bardzo utalentowana:))))Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy:))))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiekawe, tajemnicze, czekam na zakończenie. Ale widze,że staruszka pomału "wychodzi ze swojego świata" i uchyla rąbka tajemnicy. Sciskam Cię Ago. Basia
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej to wszystko tajemnicze i ciekawe :) Alicja
OdpowiedzUsuńAgnieszko, marnujesz swój talent...
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo pięknie.
Zdradź tajemnicę. Piszesz książkę?
Serdecznie pozdrawiam:)
Co raz bardziej smakowicie :)
OdpowiedzUsuń