Sea, sex and sun :)
Bardzo ładny tytuł, prawda?
Ale nie ja go wymysliłam. Przyszedł mi do głowy w nawiązaniu do weekendowego wypadu nad belgijskie morze. Z tego wszystkiego - co w tytule - tak naprawdę, bylo tylko morze :) Ale kilkukodzinny spacer udany, wróciliśmy do Brukseli pozytywnie nastawieni do życia.
Dzisiejszy post jest szybki, trochę nerwowy - bo doslownie za kilka godzin wyruszam do Polski na urlop. Ostatnie, gorączkowe przygotowania tłumaczą troche moją słabą od kilku dni aktywność na blogu - ale obiecuję nadrobić wszystko w Polsce.
A teraz zaległy tekst i zdjęcia ( z niedzieli 22,07,12)
Po raz pierwszy od tygodni mieliśmy w miarę słoneczną niedzielę. Bez jesiennego dżdżu, porywistego wiatru i słupka rtęci poniżej czternastu stopni Celciusza. Więc w te pędy - nad morze!
Wybralismy się do Ostendy, która słynie z piasczystych plaż, kasyna i fortu Napoleona.
Belgia ma tę cudowną cechę, że zanim pomyślisz gdzie chciałbyś spędzić niedzielne popołudnie - juz to masz!
Morze - proszę bardzo! Weekend w górach? - Niecałe dwie godzinki samochodem. Kolacja w Amsterdamie? Śniadanie pod Big Benem? - czemu nie! Stąd wszędzie jest blisko. Za to kocham ten kraj!
I za to, że nikogo nie dziwią kozaki w lecie, sandały zimą do kożucha!
Ostenda...
Królowie belgijscy lubili spędzać tutaj wakacje. Przynioslo to miejscowości duży rozgłos - dzięki temu zyskało miano: " Królowa belgijskich kurortów nadmorskich"
Jak to bywa w przypadku wiekszości belgijskich miast - ich naturalne położenie jest wielką zaletą, a zarazem nie lada kłopotem. Przez wieki kolejni sąsiedzi próbowali kłaść łapę na tej nadmorskiej miejscowości.
Ale nie będę tu się rozwodzić nad czymś, o czym możecie przeczytać w każdej internetowej encyklopedii.
Lubię opowiadać o ludziach... Ludzie znad morza wykazuja się wielkim hartem ducha i samodyscypliną. Są dumni i niezłomni. Taka była Pani Bolle. Zapraszam do mojej łódeczki wspomnień:
Pani Bolle dla służby i znajomych - Laura dla rodziny. Gdy ją poznałam - była starszą kobietą po osiemdziesiątce, która z niezwykłą godnością znosiła swój wiek. Powiedziałabym - było w niej więcej świadomego wdzięku, wyrafinowanej kobiecości i młodzieńczego, szczerego entuzjazmu niż w niejednej dwudziestolatce. Spontaniczna i perfekcyjna w każdym calu, w każdej fałdce spódnicy, w każdym misternie ułożonym loku. Szczupłe, niegdyś szalenie zgrabne - a dziś powykręcame reumatyzmem nogi - zawsze w cienkich pończoszkach niezaleznie od pory roku. Nawet gdy jedna stopa nie mieściła się w eleganckim pantofelku, pani Bolle - Laura potrafiła udac się do miasta na zakupy w jednym bucie, a w drugim... kapciu.
Takich kobiet sie nie zapomina.
Taką kobietą chce się być.
Wychowana nad chłodnym, belgijskim morzem. Od dziecka przyzwyczajona do ciężkiej pracy w rodzinnym hotelu. Bez taryfy ulgowej. Była wzorem pracowitości dla pracowników zatrudnianych przez rodziców. Radosny szczygiełek, zawsze pogodna. Po ciężkim dniu pracy mała dziewczynka zakradała się po cichu na schody i siedząc w kucki słuchała muzyki, która dobiegała z salonu. Uwielbiała grę swojej mamy - wiolonczelistki. Taką, w ekstazie znajdowali ja nieraz rodzice.
Dorosła. Pokochała z wzajemnością mlodego chłopaka z Brukseli. Bez wahania powiedziała: tak!
Kiedyś znacznie szybciej ludzie podejmowali decyzje na całe życie.
Przyszła wojna, mąż z ojcem natychmiast zgłosili sie na ochotnika do wojska. Hotel przejęli Niemcy. Młoda, świeżo poslubiona dziewczyna z kamienną, wyniosłą twarzą obsługiwała w hotelowej restauracji nieproszonych gości. Swojej dumy o mały włos nie przypłaciła życiem. Noc odmierzała minuty niepokoju o bliskich, tęsknoty i niepewności.
Ta historia ma szczęśliwe zakończenie.
Wszyscy, których kochała z wojny powrócili.
Pani Bolle, zwolenniczka monarchii, patriotka i entuzjastka Brukseli, znająca historię każdego pomnika w mieście. Matka Chrzesna belgijskiego Czerwonego Krzyża. Wzorowa gospodyni i kochająca żona. Dogladajaca osobiście stu pięćdziesięciu krzaków róż w swoim ogrodzie. Co roku - zrywała pierwsza zakwitniętą różę i zanosiła ja wraz z poranną kawą swemu mężowi, właścicielowi wielkiego sklepu z biżuterią w sercu miasta na Grand Place. Dopóki złotników nie wyparli cukiernicy - chocolatiers.
Kobieta nie pielegnująca w sobie uprzedzeń, biorąca życie jakim jest. Konkretna do bólu, a zarazem czuła i nostalgiczna. Oszczędna, a jednocześnie szczerze gościnna. Nasze wzajemne oczarowanie zakrapiane było lampką ( lub dwiema) porto, po których świat wydawał mi się barwnym kalejdoskopem i nawet zadeszczone, szare belgijskie kamienice nabierały rumieńców. Takie nasze małe, sobotnie rytuały. Chciałam wam opowiedzieć jeszcze kilka historii związanych z Panią Bolle, ale czas pędzi nieubłaganie i za chwilę trzeba wstawać! A więc może kiedy indziej :) Na zakończenie dodam tylko, że nasza przyjaźń - zafascynowanych sobą kobiet - należących do różnych epok - trwałaby pewnie dalej, gdyby nie to, że pewnego listopadowego dnia - moja przyjaciółka zmęczyła się zyciem. I zadecydowała, że już czas na spotkanie z bliskimi.
Mimo, że już jej nie ma czuję ją na każdym kroku, w każdym zaułku, kamieniu, pomniku tego miasta, o którym potrafiła tak pięknie i z pasją opowiadać. Aż do zakochania!
...i nikogo nir dziwią zamszowe botki latem...
sukienka - SH,
okulary - H&M,
torebka - Cameleon
Pięknie tam, życzę udanego urlopu :)
OdpowiedzUsuńwow..I must say, I am amazed by your photos...it's so awesome:) Love your boot, your outfit is very stylish:)
OdpowiedzUsuńEDGYMIX-TRAVEL FOR FASHION
ślicznie wyglądasz ;D wspaniała historia o niezwykłej przyjaźni ;) buciki pięknie się prezentują ;) a to tego świetne zdjęcia !!! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje historie...Czytam jednym tchem, a potem czuję taki żal, pustkę, że to już koniec opowiadania... A ja chcę jeszcze!!!
OdpowiedzUsuńCzyli rozumiem, że zaglądniesz do Lublina? :-) czy może spotkamy się gdzieś w Twoich rodzinnych stronach? ;-)
Pozdrawiam serdecznie...
Kochana, ta propozycja jest nie do odrzucenia! umowie sie z toba wkrotce! tylko odsapne po podrozy! :)
UsuńO tak, jesteś bez wątpienia "Królową belgijskich kurortów nadmorskich" :)))
OdpowiedzUsuńPowiedź mi szczerze - wydałaś już jakąś książkę? Pytam całkiem poważnie. Ja chcę ją przeczytać!!!!!
Czekamy na Ciebie tutaj, w Polsce :)
Pewnie, w znaczeniu dosłownym, nie dane nam będzie się spotkać, ale cieszę się, że będziesz gdzie, bliżej...
Pozdrowionka :))))
Bardzo dziekuje za te komentarze, naprawde bez kokieterii powiem, ze nadajecie memu pisaniu sens, uwielbiam bajdurzyc i snuc swoje opowiesci, ale jak dotad robilam to tylko do szuflady, teraz zaczynam dzieki wam wierzyc, ze to naprawde moze czyms zaowocowac, bardzo mnie wspieracie, dzieki! jestescie dla mnie hiper- waznymi pierwszymi recenzentkami!
Usuńale słońce też mieliście :) rozbawiła mnie wieść o kozakach, bo wczoraj kupiłam przecenione ze skórki, będąc w trakcie poszukiwań letnich sandałów :) to będzie moja odskocznia w deszczowe dni, bo jak do tej pory to w zachodniopomorskim to trzeci dzień upałów, reszta deszczowa. dlatego teraz na pewno deszcz nie spadnie, a ja nie założę kozaków, trochę jednak za gorąco na 30 stopni, chociaż na wieczorne wojaże na łonie natury będą idealne.
OdpowiedzUsuńtez szukalam takich cieniutkich ze skorki, ale w Belgii naprawde maly wybor!
UsuńUwielbiam,uwielbiam,uwielbiam Twoje opowieści :)
OdpowiedzUsuńOczami wyobraźni widziałam Panią Bolle jak z uwagą wybiera różę dla swojego męża :)
Moją Panią Bolle była śp moja ukochana babcia,uwielbiałam jak nalewała sobie do pięknego kryształowego kieliszka wiśnióweczki :)dla mnie kubek kakao i piękne opowieści o tym jak to było przed wojną (jedną i drugą ) ,jak poznała dziadka itd....chociaż było to wieki temu to jednak wszystko dokładnie pamiętam do dziś :)
Ślicznie wyglądasz,ja uwielbiam Twoje zamszowe botki :)
a ja uwielbiam jak moje opowiesci wyzwalaja fale waszych wspomnien i wzruszen, od razu zobaczylam twoja babcie z kieliszeczkiem wisnioweczki w dloni... cudowne wspomnienia! dzieki!
Usuńznów interesująco!:)
OdpowiedzUsuńudanego urlopu:)
dzieki :)
UsuńPiękna historia, fascynująca kobieta.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię czytać, wydobywasz z miejsc, historii i ludzi niezwykły urok.
PS. Może zdecydujesz się przy okazji wizyty w Polsce na pielgrzymkę do Częstochowy? Albo chociaż na kawę gdzieś w mojej okolicy:)?
ale milo to zabrzmialo! a wiesz, ze nawet myslalam o czestochowie w tym roku, jak mi sie uda to z wielka checia!
Usuńświetny set, super zdjęcia :))
OdpowiedzUsuńSuper się ogląda i czyta Twojego bloga, zawsze coś ciekawego. Wyglądasz super w tym piasku. Pozdrawiam i przyjemnego przyjazdu do Polski życzę
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia, ciekawa historia miło się czyta . :))
OdpowiedzUsuńdziekuje wam :)
UsuńZdjęcia odlotowe, to z łańcuchem i piękne i niezwykłe!
OdpowiedzUsuńPani Bolle żyje wciąż w Tobie, to się czuje i ta więź jest najcenniejsza w prawdziwej przyjaźni.
Śliczna jesteś na tych zdjęciach, takich prześwietlonych, graficznych, ale powiedz co to jest takie dziwne kształty czerwonych futerałów?
Joasiu, sama zastanawialam sie co to za niezwykle futeraly! belgia jest pelna takich zagadkowych konstrukcji, niektore bardzo ciekawe! tutaj nie bylo zadnej informacji, te niecodzienne futeraly staly na ogrodzonym terenie budowy, prawda, ze robia wrazenie?
Usuńslyszalam, ze to absolwenci Akademii Sztuk Pieknych robia swoje prace dyplomowe, ktore pozniej zdobia miasto.
fajny blog ; )
OdpowiedzUsuńagusiaczeq.blogspot.com
obserwujemy ? Zależy mi . ♥♥
Bardzo ucieszylam sie jak zobaczylam, ze jest post od ciebie i szykuje sie ciekawa lektura. Odlozylam historie o Pani Bolle na dzisiejszy wieczor, bo wczoraj bylam bardzo zmeczona i nie chcialam po lebkach czytac. Uwielbiam twoje historie i czekam na kolejne :) a najlepiej napisz ksiazke z takimi opowiadaniami :). Bardzo ci zazdroszcze podrozy do Polski ja w przyszlym roku sie wybieram. Zycze ci udanego pobytu z bliskimi!
OdpowiedzUsuńmasz dar pisania...
OdpowiedzUsuńświetny zestaw i rewelacyjne foty:)
bardzo wam dziekuje, to fantastyczne, jak mnie inspirujecie siostry-blogerki! :)
OdpowiedzUsuńDobra dobra nie tłumacz się z tytułu ^^
OdpowiedzUsuńZdjęcia oczywiście cudowne, pięknie wszystko opisujesz :)
cudowne zdjęcia:) ależ bym sobie na plaży poleżała:)
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu swoim i mojego chłopaka:) a na zdjęciach Portugalia uchwycona podczas jazdy
OdpowiedzUsuńPrzepiekna historia i pieknie opowiedziana.Az dreszczyk przeszedl.
OdpowiedzUsuńZdjecia cudowne mimo,ze nie zbyt lubie Polnocne Morze i belgijskie plaze ( zawsze marzne tam na kosc,wiatr mnie mrozi nawet w najgoretsze dni),ale w centrum miasta jest zjawiskowo :)
kozaczki w lecie nigdy mnie nie dziwily bo sama zakladam,ale sandaly zima do dzis mnie dziwia i zawsze zastanawiam sie jak tym ludziom nie zimno w stopy,przeciez palce moga odmrozic...mogliby chociaz skarpety zalozyc albo jakies pantofle,brrr straszny zmarzluch ze mnie,moze dlatego w zimowe dni martwie sie o stopy drugich ludzi :)
Fakt! mnie najbardziej dziwily sandaly zima do kozucha na gole nogi, no ale belgia to kraj paradoksow -wszystko jest mozliwe!! Morze polnocne surowe jest - to fakt! lezec nad nim lubie niespecjalnie, ale spacerowac - tak :)
OdpowiedzUsuńoch ta Pani Bolle musiała pięknie kochać... nieraz wspominałaś o starszej , miłej pani, ale teraz to ją prawie zobaczyłam :) Myślę, że to piękny pomnik dla Pani Bolle...
OdpowiedzUsuńo tak! Pani Bolle kochala po grob! miloscia bezkompromisowa! dizeki, buziaczki! :)
UsuńTylko pozazdroscic :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs :
http://princess-beyonce.blogspot.ch/2012/07/konkurs-wygraj-zegarek-z-brylancikami-w.html
Pozdrawiam :)
Takie zdjęcia jak Twoje sprawiają, że chcę podróżować :))
OdpowiedzUsuńCiesze sie :)
Usuńmasz cudowny blog, bardzo mi się podoba :) Poobserwujemy się?
OdpowiedzUsuńAga, czytam czytam, ratami, zarywając wieczory i sen czytam a i tak dobrnąć do końca, czyli uwieńczyć komentarzem, nie moge bo ciągle Ktosie mnie odywają :)))))))))) Uwielbiam Cie czytać!!!!!!! Pisz pisz a ja będe się delektować :)
OdpowiedzUsuńDzieki kochana! Anulka, nie moge dotrzec na twego bloga, az wpadlam w panike, co sie dzieje? czyzby chwilowe techniczne problemy?
UsuńAle mnie ubawilas i rozczulilas! wiadomo, konkurencji z " Ktosiami" nie wytrzymam, ale determinacja z jaka znajdujesz na mnie czas wyciska mi lzy z oczu!! dziekuje!!!! i bardzo mocno pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie jak siedzisz sobie w tych swoich zamszowych botkach na plaży (piąte od dołu) jest prze-prze-prześwietne. ;p Udanego urlopu!
OdpowiedzUsuńpiękne miejsca i świetne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPiekne zdj i magiczne miejsca ;)
OdpowiedzUsuńpiękne widoki ! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Karina
www.my-obsession-photography.blogspot.com
Verry nice pictures!X
OdpowiedzUsuńZamszowe butki, choć latem - pięknie komponują się z resztą zestawu! Bardzo ciekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://emyniaaa.blogspot.com
Fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
pięknie wyglądasz, piękne zdjęcia :) zazdroszczę tego zwiedzania :)
OdpowiedzUsuńI love your style !!
OdpowiedzUsuńvisit my blog :)
Zachwycające zdjęcia i ciekawy styl pisania :)
OdpowiedzUsuńAguś TY Jesteś w Polsce ...czy ja dobrze czytam ?????:*
OdpowiedzUsuńNo patrz taka zamotana, nawet nie spojrzałam na datę ...a już mi się oczki zaświeciły :*_*
UsuńJutro się zbiorę i postaram się napisac @:*:(((
Twoja dorożka śliczniejsza :)
OdpowiedzUsuńPozdravki