Ograniczenie prędkości.
Skąd w człowieku przymus ciągłych zmian? Raz zaczęty wyścig - jeszcze w przedszkolu - trwa aż świeczka zgaśnie. Nasi rodzice zafundowali go nam, my przekazujemy go w spadku naszym dzieciom. Wszechobecny kult samodoskonalenia, przekraczania siebie. Daję się wkręcić w tę machinę, kompletnie otumanić. Gonię własny czas, naciągam dzień jak przykrótką kołdrę, odwracając uwagę od siebie samej. Na początku bardzo mnie kręcą dodatkowe zajęcia, mój perfekcjonizm, cały świat wydaje się do ogarnięcia. Do czasu...
Gdzieś z początkiem grudnia, może to za przyczyną krótszych dni, przychodzi zmęczenie... Spada nagle jak sęp na ofiarę. Reagujesz bolesnym przebudzeniem. Bo oto w czyimś - jeszcze nie twoim - kołowrotku, niespodziewanie pękła nić.
Zadaję sobie wtedy pytanie: "W jakim wyscigu startujesz?" Co tobą powoduje? Ciekawość świata, ADHD, brak miłości własnej, kompleksy, a może jeszcze coś innego?... Każdy ma swoje powody. Do diabła z nimi! Nie zamierzam przeprowadzać analizy psychologicznej, nie bedę odbierała chleba fachowcom. Nie namawiam też by zastygnąć w maraźmie. Nie musisz rezygnować z rozwoju. Zastanów się tylko, czy rzeczywiście te wszystkie zmiany są potrzebne. A może chodzi o coś zupełnie innego?
Kiedy ostatni raz siedziałeś/aś z książką w dłoni w parku w ciągu tygodnia? A może udało ci się trwonić czas bez poczucia winy? Tak, pytam czy ci się udało, bo wiem, że łatwiej wziąć sobie na głowę jeszcze jeden obowiązek niż stosować twórcze "nicnierobienie". Twórcze, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy ile procesów zachodzi w tobie, gdy trwoniąc czas uwalniasz to co co nie jest ci potrzebne do życia. Parują toksyny, ulatniają się złe myśli z głowy, uchodzi nagromadzony stres. Piękniejesz, łagodniejesz...
To, że nie masz ochoty brać udziału w szalonym wyścigu do doskonałości, nie znaczy, że jesteś gorszy. Nie pozwól sobie tego wmówić. Obdarz się zaufaniem, nie daj się zwariować. Kochaj się pomimo wad. Włącz ostre hamowanie. W przeciwnym razie po Nowym Roku, bedziesz się czuć jak przedziurawiona dętka, z ktorej uszło powietrze. A chyba nie chodzi o to by Nowy Rok powitać falstartem. Radzę ci, ogarnij się. Do mnie dotarło, już to robię.
Noce w Brukseli nastały zimne. Dniom też chłodu nie brakuje, ale jeszcze kilka dni temu można było łapać leniwe promienie słoneczne. Z przyjemnością wystawiam kark do słoneczka. Odczuwam zmęczenie i głęboki spokój. Troszkę opadły emocje po pierwszym tygodniu życia mojej książki. Pewnie podświadomie obawiałam się reakcji... Stąd to napięcie, które właśnie uszło ze mnie jak z przekłutego balonika. Nie sądziłam, nie przeczuwałam w najśmielszych marzeniach, że spotkam sie z tak ciepłym przyjęciem i że w ciągu tygodnia tak dużo będzie się o niej mówiło... Dobrze mówiło... W samych superlatywach... I postawa znajomych i przyjaciół... Bez nich nie poradziłabym sobie organizacyjnie. Myślą za mnie... Wiedzą, że u mnie głowa w chmurach buja... Ale czas zejść na ziemię i pomysleć, że w sobotę pierwsze spotkanie autorskie.
Zobaczymy się? Pamiętajcie: Rue Anglettere 45, 1060 Bruxelles....
Śledzę Twoje posty, ale dawno mnie nie bylo - w postaci komentarza.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, ja też często zapędzam się i potem tracę oddech...
Gratulacje wielkie i podziw dla Ciebie. Reszta słów jest zbyteczna... Pozdrawiam Cię ciepło!
wiem, kochana wiem, dla mnie milcząca obecnośc też jest bardzo ważna :) całuję!
UsuńGonimy do doskonałości i powtarzamy to z pokolenia na pokolenie. Moim zmartwieniem jest to , że ta doskonałość dla obecnego pokolenia jest słabej jakości , bylejaka i bierna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńteż prawda, odwrocenie proporcji...
UsuńAgnieszko, podpisuję się całkowicie. Życie jednak jest brutalne i wymusza ten pęd i pośpiech. Coraz częściej "padam" bo nie chcę w tym uczestniczyć, serdeczności dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńteż się coraz częściej buntuję, coraz bardziej świadomie...
UsuńJa już trochę zwolniłam bieg, przestałam gonić za zmianami, chyba dorosłam do lenistwa.
OdpowiedzUsuńA co do Twojej stylizacji to wiosenna jesteś, żółty kolor kojarzy mi się z latem i ze słońcem.
tak, ja tak przekornie późną jesienią złapałam się za żółcie, może moja psycha potrzebuje właśnie takich klimatów :) masz rację, do niektórych rzeczy trzeba dorosnąć zwyczjanie...
UsuńJa chyba znalazłam równowagę w życiu . Do czasu pierwszej ciąży tkwilam w wyścigu szczurów . Teraz jak na to patrzę , to sienzastanawiam jak tyyyyle rzeczy zrobiłam w tak krótkim czasie . Teraz mam czas i dla
OdpowiedzUsuńDziewczynek , na wspólny spacer , park , płac zabaw , wieczorem czas na książkę , och to największe uzależnienie , internet ;);) tak to najgorsze przyzwyczajenie , rozmowę z mężem .... A mimo to pracuje rozwijam sie - czytam mądrzejsze książki , ucze sie języków , słucham ludzi , pielęgnuję realacje :)
Tak . Teraz jestem szczęśliwa . Mniej zabiegana.
Milo to slyszec! Ja zawodowym wyscigu nigdy nie uczestniczylam, zbyt cenie sobie w pracy moj swiety spokoj! :)
Usuńale prywatnie ciagle chce robic za duzo rzecy naraz! lapie je spontanicznie i bezrefleksyjnie, a pozniej zycie koryguje moje zapedy. Na szczescie! :)
Eeech, ja chyba wysiadam zbyt często :P
OdpowiedzUsuńAga gratulacje!!! Już widze jakie kluchy maiałaś wcześniej!! Ale się udało!!! Gdyby nie pewna sprawa , ktora mnie tu trzyma przyleciałabym a co!!! Ha, ha
OdpowiedzUsuńBędę trzymac kciuki w sobotę. Nie stresuj się!! Nie wiem jaką książkę wydałaś, troszkę mnie tu nie było ale na pewno jest super!!!!
Pozwodzenia.Jak cieszy gdy Ktoś się realizuje
dziękuję za znak....
dziękuję ci za taką niezłomną wiarę we mnie i w moja książkę, czuję ten dobry feeling, dzięki! :)
UsuńCzasem jest tak, że nie da się tego czasu na książkę w parku wygospodarować. i to nie dlatego że biorę sobie coś nowego na głowę. Czasem bliscy potrzebują mnie tak bardzo, że muszę z siebie zrezygnować. Takie było ostatnie pół roku, na które nie miałam żadnego wpływu. Ale mam nadzieję że kiedyś ta czarna seria się skończy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
No wlasnie , czasami nie mamy wplywu na rzeczywistosc, ja pomijam te zyciowe uwarunkowania, czesto rodzinne, mam na mysli raczej mode na samoszkolenie i ciagle nieustajacy przymus samodoskonalenia az do utraty sil, trzymaj sie Julka, ta czarna seria musi sie w koncu skonczyc, po latach "chudych" musza nadejsc "tluste"! jestes bardzo dzielna!
UsuńJa myślę, że na wszystko jest czas, na wyścig szczurów również. Trzeba tylko umieć w odpowiedniej chwili się zatrzymać. Żeby potem nie było za późno na życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Acha, będę z Tobą, z Wami myślami w sobotę :)))))))))))))
UsuńBardzo madre slowa orzeklas Efko! zachoac zgledna rownowage, wszystko ma swoj czas i dla kazdego jest on w... innym czasie :) dzeki i pozdrawiam!
UsuńTen codzienny pęd i mi dokucza, dlatego - żeby poczuć jak to jest być na luzie - założyłam, że piątkowe popołudnie zostawiam bez planów, nastawiam się tylko na wypoczynek i nic nie robienie. Jak przyjemnie się czuję, kiedy wiem, że nie muszę skreślać kolejnej pozycji w organizerze :-) Na początku obarczone to było pewną nerwowością, ale idzie mi coraz lepiej i cieszę się, że mogę sobie taki czas zafundować :-)
OdpowiedzUsuńJa już zwolniłam,nie wiem czy dobrowolnie czy życie to na mnie wymusiło:)))Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego życzę:)))))))
OdpowiedzUsuńAga, będę tam duchem... bardzo się cieszę...
OdpowiedzUsuńWidzę Cię oczyma duszy mojej!
A zwalniam gdy siadam do kompa i czytam ulubione blogi- jak dziś...
a ja Basiu kochana dziś życzę ci wszystkiego dobrego :)
UsuńAguś w sobotę będę z Tobą myślami i sercem ...no nie tylko w sobotę...tak pędzę cały tydzień ale w weekend włączam hamulec , Biorę plecak, kijki , dobrą herbatkę i....wędrujemy po puszczy sandomierskiej , kocham las o każdej porze, później ognisko i tak naładowana dobrą energią rozpoczynam kolejny bieg...................Basia
OdpowiedzUsuńdzięki siostrzyczko :)
Usuńjak ja lubię na chwilę zatrzymać się, przeczytać Twój Agnieszko post i pomyśleć,
OdpowiedzUsuńchoć nie powiem, żebym była z tych co lubią pędzić do przodu bez spoglądania na to co włąśnie mijam :)
całuski
jak najwięcej takich "zatrzymań się" w zyciu :) dziękuję, cieszę się, że znajdujesz u mnie chwile wytchnienia!
UsuńKochana, jakie to dobre, UŚWIADOMIĆ sobie. właśnie mi pokazałaś, że powinnam być dumna z czasu jaki dostał mi się razem z synem. bo co tu kryć, kiedy to człowiek może sobie pozwolić na leniuchowanie z herbatą, książką, muzyką? jak chodziło się do pracy to tęskniło się za taką możliwością. więc nie mogę dać się zwariować i zacząć tęsknić za pójściem do pracy:P dziękuję!
OdpowiedzUsuńwidzisz, czasami trzeba gdzieś ucho przyłożyć, by uswiadomić sobie, jak jestesmy bogaci i nie chodzi o bogactwo w sensie materialnym... buziaczki kochana!
UsuńNieraz człowiek nawet nie zauważy, że właśnie zaczął pędzić... Takie czasy, to chyba takie czasy...
OdpowiedzUsuńCo począć, szybciej żyjemy, szybciej umieramy - znaki czasu. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńAgnieszko - w sobotę będę o Tobie myslała:-)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo serdecznie Cię przytulam.
W sobotę wypije winko Za Twoja pomyślność
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak miło moi drodzy, dziękuję!
UsuńTwój post dał mi wiele do myślenia kochana:)))
OdpowiedzUsuńAle i tak wydaje mi się, że potrafię w tym zabieganym i zwariowanym świecie ,
znaleźć choćby niewielki czas dla siebie.
~~Zamykam się w swojej "norze" i tworzę ....~~
tak jak Ty i to jest cudowne!:)*
to cudowna terapia Moni... :)
UsuńAgnieszko!
OdpowiedzUsuńGratulacje! To ważny dzień i wierzę że bardzo szczęśliwa chwila....................która zapoczątkuje wiele kolejnych.Ogromnie się cieszę, że mam przyjemność Cię czytać.A dziś wieczorem z Maliną i jej szczęściem( M.) wypijemy pewnie co nieco za Twoje zdrowie i pomyślność, pa miłego wekeendu, Ala Zych
wow gratuluje sukcesu ksiażki
OdpowiedzUsuńjeszcze za wcześnie mówić o sukcesie, ale dzięki! jestem dobrej myśli! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to ujęłas... niestety chyba w wielu kożuch, a przynajmniej we mnie, tkwi taki cierń. Cierń bycia ciągle niedoskonała. Nie do końca mądrą, dobrą, ładna, zgrabną, zorganizowaną. Media kreują obraz ludzi idealnych w każdej sferze, a świat tez wymaga swojego. Momentami nam dość. Dom musi błyszczeć, obiad na dwa dania, muszę być piękna, codziennie ćwiczyć i wciąż się doskonalić, bo nadal nie mam pracy. Dla kogo i po Ci? Ci co mnie kochają, pokochali mnie przecież za zupełnie inne cechy niż biegła znajomość angielskiego, zdolności manualne czy umiejętność pieczenia...
OdpowiedzUsuńW wielu ludziach!!! Wybaczcie ten kożuch... swype :(
Usuńswietnie to podsumowałaś! :)
UsuńAgnieszko! Ciekawe myśli, spostrzeżenia na Twoim bloogu.
OdpowiedzUsuńA może jeszcze coś dla ducha?
Jutro 8 XII uroczystość Maryi Niepokalanej, a w godz. 12.00 - 13.00 GODZINA ŁASKI DLA ŚWIATA.
Nam wszystkim potrzeba opieki Najlepszej Matki. Jeśli chcecie więcej informacji o tej szczególnej godzinie, polecam artykuł np. "Objawienia Maryi w Montichiari a Godzina Łaski" fronda.pl
Pozdrawiam Was wszystkich i życzę miłego wieczoru i nowego tygodnia.
W epoce speed i konsumpcjonizmu szczególnie trzeba dbac o ducha. Dziekuję i pozdrawiam :)
UsuńAgnieszko, dawno mnie nie było a tu takie wydarzenie, Gratuluje z całego serca....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńdziękuję, dziękuję.... :)
Usuńlecę do parku posiedzieć z książką :) dzięki za inspirację!
OdpowiedzUsuń:) jak na miłość przystało :)
UsuńA ja...kocham takie życie-co prawda nie raz mam go dość;ale..wol to od tkwienia w maraźmie;to już wolę żyć na pełnych obrotach.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza jest chyba równowaga w tym wszystkim :)
Usuń