Obserwatorzy

Co was wkurza w drodze do pracy?


Aby dostać się z punktu A (domu) do punktu B (pracy) muszę praktycznie przejechać całe miasto, czyli z jednej strony Brukseli na drugą. Codzienna jazda dostarcza mi niezapomnianych emocji. Po drodze widzę różne dziwne zachowania tzw. użytkowników dróg. Na przykład: mycie zębów za kierownicą, golenie brody... Robienie makijażu przez panie, to już kanon, nie ma się czemu dziwić. Malowanie paznokci między światłami doprowadziłam do perfekcji. Kieruję na "sztywnych łapach" zanim lakier na pazurkach nie zaschnie. 
W ruchu drogowym, ciągle i nieprzerwanie irytuje mnie parę rzeczy. Zanim przejdę do meritum, pozwólcie, że zapytam:

Jak pokonujecie swoją drogę do pracy? Co was wkurza, doprowadza do szewskiej pasji? 


Mnie najbardziej denerwują "dzieciowozy", czyli wypasione autokary dowożące dzieci do szkoły. Rano, jest ich cały wysyp. Potrafią jechać jeden za drugim. Wiem, wiele matczynych gardeł zabulgotało oburzeniem na te słowa. Nie zrozumcie mnie opacznie. Też jestem matką, w której budzi się lwica na wypadek gdyby... Uważam, że "dzieciowozy" są jak najbardziej potrzebne. 
Ale dlaczego u licha, z wszelkich możliwych miejsc zatrzymują się akurat w tych najbardziej niebezpiecznych, czyli np. centralnie na zakręcie, blokując przy okazji całkowicie ruch? A za chwilę, sto metrów dalej znów się zatrzymują, i znów... Przedwczoraj, policzyłam i mam świadka naocznego: trzy razy pod rząd się zatrzymał, taki jeden, co jakieś sto metrów. 


Nic nie działa na mnie tak jak płachta na byka, co kierowcy nie używający kierunkowskazów. To takie typowo belgijskie! Tym bardziej jestem poirytowana, jesli takie zachowanie dotyczy policjantów. A dotyczy w Belgii bardzo często... Tak mi nerw chodzi wtedy, że hej!  Tłumaczę sobie: głupia babo! Co ciebie to obchodzi, no co? Niech jedzie i pięćdziesiąt kilometrów z włączonym kierunkowskazem. A jednak... nie mogę... dogoniłabym i nakopała. Podejrzewam, że mam na tym tle poważną fobię...

Następną wątpliwą atrakcją moich codziennych podróży do pracy są śmieciary, a właściwie ich kierowcy. Niektórzy są fajni, starają się ułatwić przejazd, ustawiają się tak by nie blokować drogi, inni robią to celowo. Patrzą z butą i politowaniem, jakby chcieli zemścić się na jadących do pracy ludzi za swoja niewdzięczna robotę. Podobnie zachowują się niektórzy kierowcy autobusów liniowych. Siedzą napuszeni i dumni, jakby co najmniej jakiegoś Boeinga pilotowali! :)



Na rowerzystów, odkąd przeszłam na Zieloną Stronę Mocy, lojalnie skarżyć się nie będę (chociaż różnie z nimi bywa).
Ale na nawiedzone młode pannice - jak nabardziej! Jak święte krowy z pastwiska idą wolnym kroczkiem, nóżka za nóżką rzucając powłóczyste spojrzenia. Hallo dziewczęta! Ruchy! Niektórzy śpieszą się do pracy! Może by tak panie łaskawie przyśpieszyły. 

Na pewno się czepiam. "Zapomniał wół jak cielęciem był"... Też się zachowywałam jakby cały świat kręcił się wokół moich pryszczy na nosie. Taki obrażony na ludzi pępek  świata. Pamiętam! Tyle, że kiedyś samochodów było jakby mniej ...

Staram się być "życzliwym kierowcą współpracującym", a nie drogowym matołem drogowym, dlatego denerwują mnie drogowe matoły bez wyobrazni...

Lubię ten swój środek lokomocji i codzienną drogę do pracy. To coś więcej niż samochód. To pokój obmyślania strategii i zwierzeńściana płaczu, miejsce odpoczynku, dom modlitwy, czasami konfesjonał, "czytanie" książek uszami, kącik niezapomnianych rozmów z synem, mój uniwersytet i szkicownik kolejnych postów, scena dramatycznych bądź też czułych wydarzeń, relaks, a czasem dawka adrenaliny. 

Łatwiej przejść przez życie jadąc samochodem...
To już pierwsza w nocy?! Znowu?... Ech, dobranoc!




Komentarze

  1. To zupełnie jak u nas! Bo ponoc w Berlinie nie do pomyślenia, zwłaszcza, by kierowcy złym okiem spoglądali na rowerzystów. Moja niemiecka koleżanka niezbyt mi wierzyła, gdy ja ostrzegałam, do momentu, kiedy wyruszyła rowerkiem w miasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoglądać to sobie i mogą, ale i tak jesli jest chocby cień wątpliwości to policja i sąd roztrzyga na korzyść rowerzysty. A oni nie sa tacy święci, korzystają z tych przywilejów na maksa! Juz mi parę razy rowery wymusiły pierwszeństwo, a w nasza sekretarkę to rower z impetem wjechał i połamał jej dotkliwie piętem. Najpierw ją składali miesiącami, a później pare miesięcy wózka inwalidzkiego i rekonwalescencja... ):

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Rowerzyści po zmroku - to jedyna rzecz która mnie irytuje. Nieoświetleni oczywiście. Irytuje - czyli w moim odczuciu nawet mocno nie denerwuje. Ogólnie daleko mi do Twoich nerwów w ruchu samochodowym - no ale ja poruszam się po wsi + obrzeże niewielkiego miasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, też mnie to wkurza, jak i nie oświetleni pieszy, ale musze przyznać, że belgijscy rowerzyści zazwyczaj świecą jak choinki! Dosłownie: świeca dookoła i światełka się zmieniają. Przechodzą sami siebie w pomysłach. czasem wygląda to dość makabrycznie: ostatnio widziałam ojca z dwoma synami, którzy mieli takie światełka, że maiło się wrażenie, że mają zamiast szyi rozrzażone pręty :) ale fakt, nie nozna było ich nie zauważyć, czyli - bezpiecznie... :)

      Usuń
  3. Aż przypomniał mi się film "Upadek" z Michaelem Douglasem.
    A wystarczyłoby tylko jadąc samochodem jechać po prostu samochodem. Pozwolić mu się wieść i obserwować jak mądre ciało wraz mądrym umysłem tworzą zadziwiającą techniczną więź z blachą i stalą. Poświęcić się temu w 100 procentach i pozwolić sobie czerpać z tego radość.
    Czy można mieć pretensje do innych uczestników ruchu do nawiedzonych młodych pannic, kierowców śmieciar itd skoro samemu w czasie jazdy jest się w kościele, bibliotece, uniwersytecie, na blogu a nie w samochodzie? Jak najbardziej można! Właśnie dlatego ją, tą pretensję, się ma! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma nic do rzeczy, że będąc we własnym samochodzie jest się we wszystkich tych miejscach, robiąc wszystkie te wymienione czynności:) Dopóki nie zachowujesz się jak drogowy matoł bez wyobraźni, możesz być w tym czasie nawet na koncercie czy w fiharmonii :)

      Usuń
    2. No cóż, wg mnie właśnie dlatego zachowujemy się jak drogowy matoł bez wyobraźni, że wyobraźnia zajęta jest czym innym poza samą jazdą (że o nieobecnym ciele, zajętym malowaniem paznokci między światłami łaskawie nie wspomnę ;)

      Usuń
    3. Piotrek, mam inne zdanie w tej materii, ktore oczywiscie jest subiektywne:) oparte na moim bogatym doswiadczeniu kierowcy. Tak sie sklada, ze najbardziej matolskie zachowania wykazuja kierowcy nie robiacy nic z wymienionych rzeczy podczas jazdy:) mowie o ludziach, ktorym brak elastycznosci podczas zmieniajacych sie warunkow jazdy, lub zlosliwie blokujacych i utrudniajacych przemieszczanie sie innym.
      Pewnie mowisz z wlasnego doswiadczenia, jak mniemam. Rzeczywiscie, niektorych wyobraznia moze byc tak uboga, ze brakuje jej by zrozumiec, ze inni wykazuja sie dosc duza podzielnoscia uwagi. Sorry, nie wzielam tego pod uwage! W z wiazku z powyzszym, nigdy nie rob niczego innego podczas jazdy oprocz skupiania sie na kierownicy, a juz bron Boze nie maluj paznokci na swiatlach, bo moze to miec przykre konsekwencje dla ciebie lub innych uzytkownikow drogi :) :) :)

      Usuń
    4. Oczywiście, że mówię z własnego doświadczenia i z perspektywy mojej ubogiej wyobraźni. Dzięki również za zalecenie bym nie robił niczego innego podczas tego co właśnie robię, bo rzeczywiście jest to dla mnie ideał, do którego dążę. Oddać się temu co jest i czerpać z tego radość.

      Usuń
    5. Bardzo dobrze! Jestem z Ciebie dumna! Trzeba dążyć do swoich ideałów. Jestem jak najbardziej za. Też do swoich dążę. A wyobraźnię zawsze można rozwijać, są na to ćwiczenia, ale komu ja to mówię! :)

      Usuń
  4. Ja ostatnio to chcialabymjezdzic do pracy......

    OdpowiedzUsuń
  5. Szarzy ludzie, w szarych ubraniach, szarym świtem tuż po zgaszeniu latarń, przebiegający przez jezdnię
    To mnie najbardziej przeraża....boję się że kiedyś nie wypatrzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam te same lęki Julko... Kiedyś na parkingu w Ikei wtargnął mi o zmierzchu mały Murzynek. Nie muszę ci mówić co czułam, gdy wysiadałam z samochodu... Na szczęście jak to na parkingu, jechałam wolno i dziecku nic się nie stało tylko się przestraszył. Bawił się z kolega w ganianego między samochodami... A mama zabawiała sie z"kumami" w aucie dwa rzędy dalej. Byłam na nią wściekła, że nie pilnuje dzieciaka! Nawet nie patrzyła czy mu nic nie jest, tylko potarmosiła go jeszcze, a on biedy jeszcze bardziej się przestraszył, aż go w obronę wzięłam i probowała wymusic na mnie pieniądze w beszczelny sposób, ale zaproponowałam, żeby wezwać policję, skoro uważa się za pokrzywdzoną, chętnie poniose konsekwencje, to od razu się wycofała. Byłam na nią taka wściekła! Gdybym jechała szybciej to jak nic bym to dziecko skrzywdziła, wtargnął mi nagle jak jakiś kociak pod koła, taki był rozbawiony jak to dziecko. Jego w ogóle nie winię, ale mamuśka to nie dość, że nieodpowiedzialna, to z wielkim tupetem!

      Usuń
  6. Na szczęście pracę mam na miejscu i nigdzie nie muszę dojeżdżać :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aguś zostawiłam komentarz, a internet mi padł i widzę, że go nie ma.
    Ogólnie na drogach dobija mnie kiepski stan techniczny pojazdów, szczególnie pks, ta chmura czarnego dymu....ehh.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podrażnię się z Tobą...
    Jadę wiejską drogą, jest świt, wschodzi jutrzenka, zatrzymuję się, robię zdjęcia, które potem zdobią mojego bloga, potem mijam na wpół śpiącą wioskę, wstępuję do przedsionka mojego kościoła, przez szklane drzwi kłaniam się Chrystusowi skąpanemu w blasku wiecznej lampki, wychodzę, słucham szumu wiekowych drzew wokół kościoła, czasami pogadam z wiewiórką i jadę do szkoły. Za chwilę zjeżdżają się uczniowie, robi się coraz głośniej i jest po prostu cudownie:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja włączam radio i pogrążam się w rozmyślaniach.
    Dobrze że do pracy wiedzie mnie wiejska droga
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrr!, Antoni, ja też chce wiejską drogę bez tłoku, a nie dżungle miasta...

      Usuń
  10. ja sunę do pracy 20 min. spokojnie jak na tafli jeziora, aż do momentu, kiedy pod górę pojawią się TIR-y.
    wolne, dyszące zawalidrogi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ano, trafnie to ujęłaś; łatwiej przejść przez życie jadąc samochodem. Cóż, niektórym z przyczyn obiektywnych wypada w życiu nieco trudniej:).

    OdpowiedzUsuń
  12. Ludzie naprawdę golą brodę w samochodzie? :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę to widziałam, jak i panią, ktora jedną ręka manewrowała na takim malutkim, płaskim rądku, a drugą szorowała zęby aż miło! :) wiem, że to niewiarygodne. sama się zastanawiałam gdzie to póxniej wypluwa, chyba nusiała miec jakiś kubeczek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. You can always write to my email, if you need,
    regards :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam o wiele, wiele mniej wrażen od Ciebie Aguś idąc do pracy bo to tylko 7 minut......ale wystarczy aby zobaczyc latem wiewiorkę , jesienią kolorowy park, " rzucić "okiem w okienko mojej przyjaciółki i odmówic "Pod Twoją obronę"....po prostu rano nic mnie po drodze denerwuję no bo po prostu jest za krótka....z wyjątkiem tego razu gdy chciał mnie przejechac samochód chociaż byłam na pasach........i tak juz 24 lata ...nuda ...ale błogosławiona..........Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładnie powiedziałaś... nuda blogosławiona, niech trwa.... dobranoc siostrzyczko!

      Usuń
  16. Hmm... Ja za kierownicą zamieniam się w prawdziwego szewca. I zawsze zadaje sobie pytanie: "Jak można jeździć gorzej niż ja?". Niestety - można. Kierunkowskaz - zapomnij. Światła - również. Zatrzymać się na środku skrzyżowania? Czemu nie! Ale najbardziej wkurzają mnie Ci, którym tak śpieszno. Wymuszają pierwszeństwo, wyprzedzają na trzeciego, na nic nie patrzą. Kiedyś wnerwiła mnie jedna BM-ka. Facet miał ustąp, ja miałam pierwszeństwo. Najpierw grzecznie stał, ale kiedy tylko wjechałam na skrzyżowanie, ten dziad ruszył. Tak mu było spieszno, że nie chciał zmarnować tych paru sekund na poczekanie, aż go minę całkiem. Skoczyło mi ciśnienie i już myślałam, że mi w tył przygrzmoci. Nie przygrzmocił, ale... Miał pecha, bo jechał w tę samą stronę co ja i bardzo zależało mu na tym, żeby mnie wyprzedzić. Na początku nie mógł, bo jechały samochody z naprzeciwka. Ale w końcu doczekał się czystej drogi, zaczął wyprzedzanie i włączył kierunkowskaz, a ja... piąty bieg ;) Moje niepozorne, zdezelowane autko wiele potrafi. I jechał obok jak wariat, a ja dodawałam gazu śmiejąc się do siebie. Długo, oj, długo. Odpuściłam dopiero wtedy, kiedy coś zaczęło jechać z naprzeciwka (a i to niechętnie). Pan wreszcie dokończył manewr, ale jego mina, kiedy mnie mijał, była bezcenna ;)
    (Oj, rozpisałam się, wybacz :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cierpię wymuszaczy i ignorantów na drodze! Też nieraz jestem zmuszona pokazać im gdzie jest ich miejsce. Najbardziej to lubię przetrzymać za sobą kilka kilometrów takiego co się tak śpieszy jak po pożar i siedzi mi na tyłku.

      Usuń
  17. No cóż! ja po wiejskich ostępach śmigam, gdzie śmieciary o świcie "śpią" jeszcze, dzieciowozów brak, bo to wszak Polska jest, a pannice albo autobusem albo z rodzicielem swoim jego autem do szkoły przemieszczają się. Jedno co mnie wkurza, wysyp słów brzydkich powoduje i ogałaca portfel co i rusz to DZIURY w asfalcie, wielkości wulkanicznych kraterów!!!! A ponieważ auto to moje narzędzie pracy, bardzo eksploatowane, wyobraź sobie zatem ile te cholerne dziury kasy mi połykają! I to mnie wq....a najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te dziury... wiem cos o tym... Kiedyś potłukłam misę olejową na takiej dziurze w pewnej dziurze zabitej deskami. Chyba nie musze mówić, że mąż nie był zachwycony... bo prosił, żebym samam tam nie jechała, tylko poczekała, aż wróci z pracy, ale przecież kto tam babę utrzyma, jak sobie coś zaplanuje...

      Usuń
  18. Maruderzy na skrzyżowaniu mnie wkurzają, tym mocniej, im mniej czasu mam na dojazd. Ale do szewskiej pasji mi daleko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystko zależy od tego co przede mną. Stosuję zasadę, jeśli on zdążył to i ja idę za ciosem i zawsze zdążam zanim światło się zmieni. Jesli ten przede mną marudził, to włączam zen i czekam, jeśli nie jestem spóźniona. Jeśli zaś jestem grubo po czasie - powstaje wówczas post jak ten właśnie...:)

      Usuń
  19. Mnie zdecydowanie kierowcy nie używający kierunkowskazów, to jest standard! Całe szczęście, że jestem na macierzyńskim i jak już gdzieś jadę to w godzinach małego ruchu ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. mam szczescie bo do pracy moge jechac tramwajem!!! Wiec siedze sobie luzacko przegladam poczte patrze co ta w scwiecie , i czasami jezdze na rowerku, .U nas w Bonn rowerzysci to swiete krowy a kierowca nigdy nie ma racji tak jak wlasciciele psow, to tak propos racji.Ale jezeli dostane kierownice w rece to pedal gazu do dechy. Mam ciezka noge....i tu jest odwieczny powod do potyczek z panem mezem, ktory jezdzi tak jak przepisy nakazuja... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie! :) Kiedyś jak jeździłam tramwajem, miało to bardzo dobre strony, bo czytałam do woli, obserwowałam ludzi, słuchałam muzyki... bardzo mi brakuje zwłaszcza czytania, muzyke to dalej słucham. ale i tak wożę w aucie zawsze książkę, na wypadek jakbym gdzieś utknęła w korku to szkoda czasu, można poczytać :)

      Usuń
  21. Tempo życia wciąż jeszcze mam zbyt szybkie, ale jeżdżę wolniej i dużo mniej się denerwuję. Nabrałam niewielkiego dystansu do reszty świata. Nie klnę w samochodzie, bo nie czuję potrzeby. Jeżdżę teraz po dużo mniejszym mieście od Warszawy. Tam w ekstremalnych warunkach wyćwiczyłam jazdę i teraz tutaj to już jest tylko relaks. Znasz to uczucie jak przyjeżdżasz.:)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Pracę mam za płotem, więc w drodze do pracy nie wkurza mnie nic ;) Za to w drodze na uczelnię, na którą dojeżdżałam przez 5 lat regularnie po 50 km w jedną stronę, w okresie letnim denerwowały mnie maszyny rolnicze jadące krajową drogą, spowalniające ruch i powodujące, że tę pozornie niedaleką odległość pokonywało się nawet przez ponad godzinę. To było bardzo męczące i całe szczęście, że już za mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Męczące i niebezpieczne. zwłaszcza wyjeżdżające zgle z impetem z bocznych dróg kombajny.

      Usuń
  23. Samochód to członek rodziny, to bliski przyjaciel i wierny. Jest niezbędny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Aga proszę..nic nie mów o rowerzystach. Bez urazy i obrazy to są gorsze zakały od taksówkarzy;a wiem co mówię...

    OdpowiedzUsuń
  25. Hi, hi, a rowerzysta pewnie by powiedział, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dosłownie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com

Popularne posty

Starsze posty

Pokaż więcej