O pewnym sołtysie z... Warszawy :)
Małe miejscowości rządzą się swoimi prawami. W małych miejscowościach nic się od lat nie zmienia. Bo nie ma/środków/odwagi/pomysłu. Bo się nie da. Aż w końcu przychodzi ktoś z zewnątrz, kto o tym nie wie, że "się nie da" i... po prostu to robi. Tak było i w tym przypadku. W mojej rodzinnej wsi bywam stosunkowo często, lecz na krótko, dużo krócej niż bym sobie życzyła. Od lat nic się tam nie zmieniało, oprócz życia, które rytmem swoim naznaczało kolejne narodziny, wesela i pogrzeby. Pokolenia rosną, po rysach twarzy dzieci, rozpoznaję - kto jest ich rodzicami. Podobni do moich kolegów i koleżanek z czasów gdy byliśmy dziećmi. A poza tym wciąż to samo...
Życie (społeczne) zastyga w bezruchu rozsiewając dookoła marazm.
Az pewnego dnia...
czytaj tutaj:
http://www.podlasieswiat.com/roacute380no347ci-blog/tu-zaszla-zmiana
Ja mieszkam w takiej małej wsi i znam tą sytuację dobrze:))nie da się,niema potrzeby albo co ja z tego będę miał:)))i muszę napisać że ludziom którzy do takiej wsi się sprowadzą,łatwiej przekonać mieszkańców że warto coś robić niż osobom mieszkającym od lat:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńTak Reniu, to prawda, a najczęstsze pytanie miejscowych, nudzących się panów na prośbę o pomoc przy porządkowaniu wokół budynku świetlicy, jest:
Usuń"A flaszka będzie?" Smutne, lecz prawdziwe! Pozdrawiam :)