Obserwatorzy

Róża w Brukseli.



Spotkałam Różę w Brukseli, tak jak było to zaplanowane wiele miesięcy temu. I nie wiem co powiedzieć. Gdybyście zapytali jakie uczucie towarzyszyło temu spotkaniu to powiem: zdziwienie.



Zdziwienie - ponieważ ja już ją znałam! Znałam  na długo przed tym, zanim zobaczyłam elegancką parę kapeluszników pod brukselskim apartamentowcem w dzielnicy Saint Gilles niedaleko słynnej Rue Jourdan, miejsca znanego całej brukselskiej Polonii. 


Fizyczna obecność Róży była dopełnieniem wizerunku jaki sobie wykreowałam na podstawie jej bloga, komentarzy, rozmów na skype... Wszystko było takie naturalne i spójne. Róża tembrem głosu, spojrzeniem, uśmiechem nadała trójwymiarowości moim wyobrażeniom o niej samej. Przebieg spotkania wymknął się moim wcześniejszym planom. Nastawiłam się ambitnie na intensywne zwiedzanie: Bruksela i Brugia w pigułce. Wszystko jednak wzięło w łeb! Zwyciężył głód rozmów. Nie mogłyśmy się nagadać zwłaszcza że mamy podobne plany, marzenia, dążenia. Zwłaszcza, że mój czas dla nich był limitowany. Chaotycznie skacząc z tematu na temat, jedna zaczynając - druga kończąc zdanie, w międzyczasie próbowałyśmy: ja pokazać, a Ona - zapamiętać coś  z oglądanych miejsc. 

Współtowarzysze naszego spotkania wykazali nie lada wyrozumiałość. Chwała im za to!


Państwo R & R wynajęli apartament w dzielnicy z której rozpoczęłam wędrówkę po Brukseli dwadzieścia lat temu. Miało to dla mnie sentymentalny i symboliczny wymiar.
Róża i jej partner okazali się naturalnie ciepłymi ludźmi. Z R. odkryliśmy, że mamy podobne upodobania kulinarne. Żałuję, że mój mąż nie mógł nam towarzyszyć. Jestem pewna, że obaj panowie znaleźliby wspólny mianownik rozmów.
Grzechem byłoby nie wspomnieć, że Róża jest piękną kapeluszniczką. Jej głowa, jak rzadko która stworzona jest do noszenia tego typu nakryć. To ciekawa dziewczyna ( tak, tak podtrzymuję określenie "dziewczyna"), która udowadnia, że (nawiązując do nazwy jej bloga), dojrzałe jest nie tylko pyszne, ale również młodzieńcze, odważne, nienasycone, pociągające, ciekawe świata. Jakby stało się dopiero u progu wspaniałej przygody zwanej życiem. To inspirujące patrzeć na kogoś i słuchać,  o takim pozytywnym nastawieniu do życia!



Róża i R. obalili kilka moich stereotypów na temat Belgii,twierdząc, że: 

1) Bruksela jest czysta, dużo czyściejsza od Londynu.
2) Więcej jest tu zadbanych i szczupłych kobiet. 

Cóż, przyjemnie kiedy przyjezdni uświadamiają ci takie rzeczy. Zaczynasz inaczej postrzegać otaczającą rzeczywistość.

Wszystko co dobre szybko się kończy. Na nasze krótkie spotkanie też przyszedł kres. Ale nie jestem smutna. Mam dziwną pewność, że takie osoby jak Róża były, są i będą gdzieś tam w moim życiu. Tak po prostu. Jak moja brukselska Nika i inne wartościowi ludzie, którzy dzięki wspólnej pasji lub dziwnym kolejom losu zaistnieli w mojej rzeczywistości.


Bardzo żałuję, że nie mogłam poświęcić im wiecej czasu, z drugiej strony cieszę się że choć tyle... Piszę te słowa w łóżku i gorączce, trzymając w dłoniach angielski kubek z parującą herbatą - pamiątka od Róży. Powaliła mnie angina. Z tego co wiem, Róża również z nią się zmaga. Takie drobne niedogodności dnia codziennego. 
Ale trzeba być twardym, przed nami nowe wyzwania.
I to już w najbliższej przyszłości.
Bądźcie ze mną proszę! 



Komentarze

  1. Skutecznej walki z choróbskiem i szybkiego powrotu do zdrowia życzę.
    Podoba mi się sposób, w jaki opisałaś Osobę i spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, dosłownie mowę mi odjęło. Szczęściary z Was prawdziwe:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy z Tobą i z Wami. Cudne spotkanie, piękne z was dziewczyny. Fajnie, że Bruksela się spisała. Ja byłam zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo chciałbym tam pojechać :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Róża pięknaś w tym kapeluszu!
    Agnieszka, nie dziwię się, że nie mogłyście się nagadać. I... też tak chcę. No, ale to już wiesz;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam okazję poznać Różę.
    Bardzo miło wspominam rozmowy. Jej pobyty w Gdańsku, były stanowczo za krótkie

    OdpowiedzUsuń
  7. Miłe spotkanie!
    A Ty zdrowiej Serduszko, ja jestem w trakcie czekania na chorobę :-))))) zawsze we wrześniu choruję- od lat!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnisiu, w jakiej jestes kondycji??? Czy dasz radę przyjechać???? Juz przeskakuję na maila.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie spotkanie są niesamowicie cenne, a szczególnie jeśli z osobą, która kończy nasze zdania. Dzięki takim ludziom chce się żyć! :) Wspaniałe zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szybkiego powrotu do zdrowia!
    Piękna ta Róża w kapeluszu.
    Jak zwykle zazdroszczę spotkań w prawdziwym świecie i ... nie umawiam się z nikim.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra znajomość i miłe toważystwo to najważniesze

    OdpowiedzUsuń
  12. Lekki i przyjemny spacer w jesiennym słońcu Brukseli . Miło .
    Ale nie ukrywam ze powoli czekam na posty grubszego kalibru jak napływ niekontrolowany imigrantów i uchodźców ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam syrop z czarnego bzu !! Zapodać ?? ;o)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie daj się anginie! Zdrówka!

    Fajnie, że pogoda Wam dopisała ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Swój do swego ciągnie. :) Jest wzajemne przyciąganie, jest przyjaźń gdzieś wewnątrz zapisana od wieków, znaleźć, poznać, przyciągnąć to dopiero wielkie wydarzenie. Lubię czytać Twojego bloga i Różę też podczytuję, ale nie piszę komentarzy, jakoś tak nie przyciągamy się wzajemnie. :) Ale różnorodność podejmowanych tematów, nie banie się trudów z wyrażaniem własnego zdania u Was dziewczęta, jest bardzo pociągająca. Serdeczności ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. wzajemnie, ja tez cię lubię podczytywać i rzadko pisze komentarze:) wazna zyczliwośc i ciacha obecność :) POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaglądam na blog Róży i czytam. Jej wpisy są treściwe i interesujące.
    Pozdrawiam i zdrówka życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super babeczki, ja zapisuję się na weekend w 2016 :) Buziole. Basia

    OdpowiedzUsuń
  19. Zdrowka Ci życzę nie choruj. Róży nie znam ale wyglada na sympatyczna osobe.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pięknie opisane spotkanie.
    Powrotu do zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciesze sie , ze moglyscie wspolnie spedzic tak wiele chwil. A jeszcze bardziej ciesze sie, ze i ja moglam choc przez godzinke porozmawiac z Roza dzien przed waszym weekendem. Wierze, ze uda nam sie jeszcze kiedys ponownie skrzyzowac nasze drogi.
    No ale najbardziej ciesze sie, ze dzieki abonamentom do teatru spotykamy sie z Agnieszka regularnie i nawet nie musimy sie dodatkowo umawiac :)
    Polecam ten sposob jako najprzyjemniejszy sposob dla takich zalatanych osob jak my.
    Pozdrawiam was obie serdecznie
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  22. Czasem rzeczywiście tak jest, że kogoś spotykamy, a czujemy, jakbyśmy się znali od dawna. Ale to chyba cały urok tych internetowych znajomości.
    Dobrze, jeśli w prawdziwych relacjach czujemy się równie swobodnie, co przez internet. Ja niestety mam z tym problemy, przez co ciężko mi wirtualne znajomości przenieść do prawdziwego życia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com

Popularne posty