Księżniczka Luiza. Rocznik 1858.
Księżniczka Luiza. Rocznik 1858.
Zaprzyjaźniłam się z tą smutną postacią. Jadąc codziennie do pracy,
przecinam jedną z najbardziej prestiżowych alei w Brukseli noszącą właśnie jej
imię. Kiedyś mieszkałam w sąsiedztwie Avenue Louise. Polubiłam tę nieszczęśliwą i zdesperowaną pannę, na życiu której bolesnym piętnem odcisnęła się podła osobowość jej ojca,
o którym Mark Twain napisał, że „był chciwym, pazernym, zachłannym, cynicznym,
żądnym krwi capem”.
Leopold II, bo o nim mowa, wobec najbliższych miał serce z kamienia. Za to
dla swoich kochanek potrafił być niezwykle hojny. Z jego wielkiej fortuny
córki, ani żona nie dostały ani grosza. Dzieciom zakazał uczestnictwa w
pogrzebie własnej matki. Nawet na własnym łożu śmierci był nieprzejednany. Nie
chciał widzieć własnych córek. Ich losy nie są historiami z happy endem, z wyjątkiem
Klementyny, która jednak na zrealizowanie miłości życia czekała z uporem dwadzieścia lat. Jej jednej się udało! Pójdź za linkiem. Tutaj druga część jej losów.
Aleja Luizy jest prawie
trzykilometrową, jedną z głównych arterii komunikacyjnych miasta. Łączy Place Louise z Bois de la Cambre, dzieląc dzielnicę Ixelles na pół. Była najbardziej
arystokratyczną promenadą Brukseli na przełomie XIX i XX wieku. Na przestrzeni
lat zmieniła swój charakter, głównie w następstwie budowy czterech tuneli. Znam
ją na wylot, poczynając od Placu Luizy z jej wielkomiejskim charakterem, i
dalej na południowy wschód. W 1900 roku obsadzono ją podwójnym rzędem
kasztanowców, co sprawia, że jest jedną z najbardziej zielonych ulic w tym
mieście.
Ale cofnijmy się na chwilę do XIX wieku...
La Princesse Louise de Belgique, nie ma łatwego życia, jak i pozostałe
księżniczki w tym zdawałoby się
przeklętym pałacu w Laken (Laeken). Traktowana jak powietrze przez swego ojca,
zostaje w wieku 17 lat wydana za mąż za księcia Philippe de Saxe-Cobourg, z którym
ma dwójkę dzieci. Brak jakiegokolwiek ciepła ze strony męża, miłości i
zainteresowania rekompensuje wystawnym życiem w Wiedniu. Z premedytacją, desperacko
pogrąża się w długach. Reakcją męża i rodziny jest internowanie jej i
zamknięcie w klinice. Po wyjściu na wolność, dalej prowadzi życie ponad stan, w
którym się zatraca. Ale wtedy nie jest już sama. Wreszcie czuje się kochana. W
Wiedniu poznaje i wdaje się w romans z hrabią Gezą Mattachich, porucznikiem w
chorwackim pułku armii austriackiej. To prawdopodobnie najpiekniejszy okres
życia Luizy, która stawia wszystko na jedną kartę. Ucieka z ukochanym i córką
Dorotą, żyjąc po trosze we Francji i innych państwach Europy. Taki skandal! Księciu
Filipowi trudno przełknąć tę zniewagę i upokorzenie. Wyzywa rywala na pojedynek,
w którym zostaje ranny. Niełatwo się wygrywa z zawodowym żołnierzem, nawet
jeśli jest się księciem. Ucieka się zatem do innych środków. Pod pretekstem fałszywych
oskarżeń hrabia Mattachich zostaje aresztowany i skazany na cztery lata
więzienia.
Luiza czeka na niego wiernie. Jej ukochany zostaje oczyszczony z zarzutów i
żyją razem do jego śmierci w Paryżu. Rozwód Luizy z Filipem zajął osiem lat jej
życia. To i tak mało zważywszy na to, że znam kogoś, kto rozwodził się z żoną
11 lat w XX wieku. (To taka mała dygresja na temat opieszałości sądów.)
Luiza, samotna i
zrujnowana finansowo dokończyła swego żywota w Wiesbaden. Oto jej bardzo
skromny grób.
http://www.noblesseetroyautes.com/2012/05/la-tombe-de-la-princesse-louise-de-belgique-a-wiesbaden/
Czy żałowała swego
wyboru?
Nie sądzę. To przecież nie ilość przeżytych lat liczy się w
naszym życiu, lecz ilość i jakość życia w przeżytych latach...
Piękna opowieść. Lubię takie historie, bo przytrafiają się prawdziwym ludziom, na przekór czasom, konwenansom i wszystkim dookoła. Pełno w nich pasji, miłości i nadziei, że warto walczyć pomimo...
OdpowiedzUsuńDługo czekałam na ten post ;)
OdpowiedzUsuńAle chyba najważniejsze, że udało się jej w końcu odnaleźć prawdziwą miłość... Historia piękna.
Cieszę się jak widzę Twój kolejny tekst.
OdpowiedzUsuńBo to znaczy że wróciłaś i Twoi mężczyźni i wszystkie pieseczki się cieszą.
:-))
czasem drogo placi sie na marzenia, niezaleznosc i lamanie konwenansow
OdpowiedzUsuńKażdy czeka na swoją miłość...a ten ojciec brrr...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPięknie i czule opisałaś Luizę i ja też tak ją widzę. Nie było jej łatwo. Wystawne życie jest zawsze w takiej sytuacji "zamiast" . Rozpaczliwe woła do męża do ojca, a gdy oni nie słyszą i spotyka miłość, to nie mogła się nią nacieszyć. Potem została z pewnością wielokrotnie upokarzana przez wszystkich. Ślub na zlecenie nie był jej wyborem, to tak jakby brała go pod przymusem, więc nie rozpatruję tego jako ślubowania . Książę pocieszał się pewnie i wcześniej i później.
OdpowiedzUsuńRogi tylko dodały mu dramaturgii.
It has been a while, top header picture.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Niezwykle trafna puenta. Dobrze, że księżniczkę Luizę zachowano we wdzięcznej pamięci.
OdpowiedzUsuń