Dni,kiedy diabeł schodzi na ziemię Noc Kupały w Zbydniowie.
Noc świętojańska... Najkrótsza noc w roku...
Wicie wianków i rzucanie ich na wodę...
Szukanie kwiatu paproci...
Obrzęd pochodzący z czasów pogańskich. Nigdy do końca Kościół nie wyplenił tej tradycji. Raczej ją zaadoptował ustanawiając Swięto Jana Chrzciciela. Co roku ten dzień wywołuje we mnie dwojakie uczucia. Z jednej strony jest to zapowiedź zbliżających się imienin mego Taty. Ale od kiedy dotknęłam pewnego miejsca, którego mroczna historia łączy się z tą jedyną w swoim rodzaju nocą - zwaną też Nocą Kupały - nic nie jest już takie same...
Przepraszam was, ze czasami wieje smutkiem, a nawet grozą na moim blogu, ale... takie jest życie - wielobarwne, a ja...
... jestem gospodarzem tego skrawka wirtualnej przestrzeni, i bez poruszania również bolesnych tematów - sprzedawałabym falszywy obraz siebie... A tego nie chcę...
Ten post musiał powstać, bo od dawna jest w mojej głowie i nie daje mi spokoju. Ty jednak masz wciąż wybór. Nie musisz go czytać. Jednym kliknięciem myszki możesz powiosłować w radośniejsze obszary blogosfery. Ja muszę zmierzyć się z tym tematem...
Znacie te dni w historii świata, gdy diabeł nagle schodzi na ziemię?
Dzieci w Biesłanie, World Trade Center, była Jugosławia, Rwanda, Syberia, Oświęcim.... Pojedyńcza, niespodziewana śmierć za zakrętem drogi w słoneczny dzień...
Można wymieniać bez końca...
Zazwyczaj tragedię poprzedza spokój, cisza, sielanka. Nic nie zapowiada...
Jak w historii, ktorą chcę wam opowiedzieć.
1943 rok. Wzorcowo prowadzone gospodarstwo, dworek w jednej z małopolskich wsi.
Nadchodzi czerwcowa noc, która niesie ze sobą dziwny niepokój. Jest zbyt cicho.
Pozornie nie ma powodów do obaw. Tej nocy ma się odbyć weselne przyjęcie w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Mimo wojennego okresu to radosne wydarzenie. Życie przecież musi się toczyć.
Ale coś nie pozwala się cieszyć...
Po kolacji młodzi wyjezdzają do pobliskiego Sandomierza.
Zostają goście i gospodarze.
Także dzieci.
Goście grają w brydźa, rozmawiają, degustują. Ale w tej ciszy jest coś, co nie pozwala się cieszyć, wyluzować. Coś co narasta niewidoczne w powietrzu, czai się po kątach, gęstnieje. Strach. Strach nieuchronności zdarzeń.
Tej nocy wszyscy, z wyjątkiem dwóch chłopaków giną zamordowani - w większości w swoich łóżkach.
Dla zestawu filizanek, ktore upatrzył sobie Niemiec, wlaściciel sąsiedniego majątku, a których dumny, polski szlachcic nie chciał mu sprzedać...
Oczywiście, filiżanki były tylko pretekstem do przejęcia majątku. i rozprawieniem się ze szlachcicem, który był podejrzewany o sprzyjanie ruchowi oporu. Słusznie zresztą.
Diabeł zszedł na ziemię i dokonał dzieła.
Niewiele musiał robić.
Zamieszał w umysłach ludzkich.
I spirala zbrodni się nakręca.
Jak w Zbydniowie, w majątku Horodynskich, o którym piszę:
"13 października 1943 r. na rozkaz Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, do Charzewic przybyła pięcioosobowa grupa Kedywu. Wykonano wyrok śmierci na Martinie Fuldnerze i jego rodzinie. Dwoma członkami grupy byli synowie Horodyńskiego.
W odwecie w dniu 19 października, obok cmentarza w Rozwadowie, Niemcy rozstrzelali 65 osób przywiezionych z Krakowa, Tarnowa, Rzeszowa i Mielca. Następnego dnia rozstrzelali 25 osób przy parkanie charzewickiego dworku (Polskaniezwykla - Obelisk w Charzewicach). Pomordowani w noc Kupały w Zbydniowie pochowani są w zbiorowej mogile na terenie dworskiego parku."
Smierć zebrała żniwo.
Resztę możecie doczytać tutaj:
http://adamchciuk.republika.pl/nkupal5.html
Jest wiele miejsc potwornych zbrodni. Nietaktem byłoby się licytować. To miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Wyobraziłam sobie delikatność czerwcowego wieczoru, radosne podniecenie, przyjemność odmierzania wspólnych chwil z kuzynami, ktorzy przybyli na ten dzień z różnych zakątków okupowanego kraju, dzieci bawiące się w chowanego w zakamarkach wielkich pokoi...
I myslę wtedy : błogosławiona niech będzie zwykła codziennosc, oby zawsze była - dla naszych dzieci i bliskich, nawet nudna, ale jednak bezpieczna....
Oby zawsze najwiekszym problemem były pryszcze na nosie i zbędne kilogramy...
Oby zawsze noc kończyla się bezpiecznym powitaniem ranka...
.
Żyć trzeba radośnie i w zgodzie ze swoim potencjałem. Trzeba
oczekiwać i dążyć do najlepszego, jednocześnie akceptując to, co
w swoim rozumieniu świata uważamy za tragiczne i niesprawiedliwe.
Trzeba szukać, prosić, pukać i cieszyć się, gdy wreszcie uzyskamy
to, do czego dążyliśmy.
- Iwona Majewska Opiełka Akademia Sukcesu -
- http://pozytywnemysli.pl/0/akademiasukcesu_6613/ -
chociaz z tą akceptacją to się nie zgodzę, pewnych niegodziwości nie da się zaakceptować, serce się buntuje...
Very nice special effects.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Przy dworze rośnie olbrzymi czarny orzech, niemy świadek tamtych wydarzeń ....
OdpowiedzUsuńJa też się nie zgodze. Tragizm budzi we mnie bunt, a tego uczucia z samej jego natury nie da się zaakceptować. Nie do konca jestem pewna, czy autorce tego cytatu chodzilo o taki wlasnie sens. Opowiadanie... no coz, bardzo smutne, zwlaszcza, że łączy radosć i smutek,beztroskę i okrucienstwo. A wszystko zamknięte w jednej nocy, w obrębie sąsiedztwa... Trudny to był czas. Na szczescie jest już za nami i czasem modlę się o to,byśmy z tej bolesnej lekcji wynieśli solidną nauczkę. Masz rację,błogosławmy rutynę dni naszych codziennych i tę slodką nudę...
OdpowiedzUsuńŚlicznie! ; ))
OdpowiedzUsuńI na prawdę dziękuje. Cieszę się, że moje notki komuś się podobają Hehe ; )
Dotykasz tematów, nad którymi często myślę, szukam takich miejsc, ciągle o tym czytam, znam opowieści świadków. Wszędzie pełno śladów, miejsc dotkniętych zbrodnią. I gorzko myślę, że my-ludzie niewiele wynosimy z historii, niestety. Często bezmyślni i niedoinformowani ignoranci z nas. Tym bardziej brawo za poruszanie tematu na blogu dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńdziekuje :) upewniasz mnie w przeswiadczeniu, ze nie mozna zapominac...
OdpowiedzUsuńStraszna historia !! problem zbrodni i zła i jest punktem krytycznym, którego tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć, nie możemy się na nie przygotować,możemy jedynie mówic o tym, uświadamiać ludzi,by historia sie nie powtarzała ...
OdpowiedzUsuńbeautiful pics!!!
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie to napisałaś. I bardzo dobrze że napisałaś. Tak się składa, że u mnie też jest podobny nastrój w tekście
OdpowiedzUsuń"Z życia wzięte".
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Stokrotko, dziekuje , lece zobaczyc
OdpowiedzUsuńOch Aga przeczytałam jednym tchem,ciarki mnie przeszły,coś zakuło w sercu...ale takie posty,historie czasami są potrzebne aby uświadomić sobie,jak bardzo należy cieszyć się codziennością,drobnostkami,doceniać to co mamy chociażby w niektórych mniemaniu byłoby to tak niewiele-a jednak wiele-życie,zdrowie,spokój....
OdpowiedzUsuńPrzejmujące to wszystko..
OdpowiedzUsuńGreat photos :)
OdpowiedzUsuńxxx
jak dobrze, że są jeszcze naturalni ludzie.
OdpowiedzUsuńprawdziwi.
czujący.
jak dobrze, że tu trafiłam
dziekuję ci za te słowa. są piękne. dużo dla mnie znaczą.
OdpowiedzUsuńWstrząsający tekst. Pięknie piszesz! Ludzie chyba dzielą się na tych spokojnych, normalnych, wręcz delikatnych i tych, którzy dla chęci zysku i posiadania nawet zabiją.
OdpowiedzUsuńKochana Joasiu, dziekuje! A ja wlasnie w tym momencie " smale" do cebie maila z zawiadomieniem, ze plytka przyszla! dzieki
OdpowiedzUsuń:( tyle bo cóż więcej powiedzieć....
OdpowiedzUsuń