Sposób na głoda - "Cudzesy".
Z wielką pokorą zaczęłam wykazywać więcej empatii wobec ludzi uzależnionych. Zaczęłam ich rozumieć i to jeszcze jak! Bo sama prowadzę swoje małe wojenki z nałogiem.
Bez względu na to, czy dane uzależnienie robi mniejsze czy większe spustoszenie w Twoim ciele, duszy, psychice, banku, barku, czy... lodówce, to świadczy o jednym. BRAKU KONTROLI. Jednym słowem: "Houston, mamy problem".
Mimo, że nigdy nie chorowałam na bulimię to chętnie podczytuję rady Wilczo Głodnej, które z wielkim powodzeniem można zastosować do walki z każdym rodzajem słabości.
Moją słabością są... słodycze; słodyczki, słodyczeńki... Ciężko jest mi odmówić sobie ciasteczka czy czekolady. Ciężko poprzestać na jednym kawałku. Zazwyczaj sięgnięcie po jeden - uruchamia lawinę ciasteczkowego pożądania. Znasz to? A co jest Twoim obiektem westchnień? Komputer, alkohol, seks, papierosy, zakupoholizm? Mam nadzieję, że nie wszystko naraz...
Wszystkimi uzależnieniami rządzą podobne mechanizmy - i możemy się nawzajem wspierać. Bo jeśli jesteś uzależniony od sportu, to pół biedy!
A może jesteś szczęśliwcem wolnym od nałogów czy nawet lekkich nadużyć?
Wszystkimi uzależnieniami rządzą podobne mechanizmy - i możemy się nawzajem wspierać. Bo jeśli jesteś uzależniony od sportu, to pół biedy!
A może jesteś szczęśliwcem wolnym od nałogów czy nawet lekkich nadużyć?
Potwory wyłażą nocą. Tak stwierdzili jacyś amerykańscy naukowcy. Nasze ciemne strony duszy uaktywniają się ponoć przy świetle księżyca. Wtedy najwięcej grzeszymy: podjadamy, zdradzamy, kradniemy, upijamy się... Jakby noc usprawiedliwiała nasze postępowanie i dawała przyzwolenie na coś, co za dnia nie uchodzi.
Nie bójcie się. Nie jestem jeszcze na etapie sprzedania się za wafelek, ale na drobne kłamstewka wobec siebie samej, i owszem!
A opona brzuszna i własna bezradność wobec uzależnienia rośnie i irytuje.
Potrafię powstrzymać sie od słodyczy przez kilka dni, ale takie sytuacje jak poniżej opisane zaczynają mnie mocno niepokoić.
1) Wieczorna scenka przy telewizorze.
Koniec tygodnia. Pragnę się odprężyć i zresetować po dość forsownych dniach w pracy. Ręka sama wędruje mi w stronę ciasteczka, choć rozum się opiera. Pierwszy wafelek przychodzi mi z ogromnym poczuciem winy, które słabnie przy drugim i jest skutecznie zagłuszone przy trzecim. Potem następny i następny, aż widzę dno torebki. Mąż patrzy z ukosa ze zdumieniem i swoistym podziwem.
- Nie mdli cię? - pyta.
- Owszem - odpowiadam. - Ale jak dzisiaj tak się upodlę tymi wafelkami, tak się nimi najem aż do znienawidzenia, to przez następny tydzień w ogóle ich nie tknę! (...)
2) Scenka samochodowa.
Koniec tygodnia. Pragnę się odprężyć i zresetować po dość forsownych dniach w pracy. Ręka sama wędruje mi w stronę ciasteczka, choć rozum się opiera. Pierwszy wafelek przychodzi mi z ogromnym poczuciem winy, które słabnie przy drugim i jest skutecznie zagłuszone przy trzecim. Potem następny i następny, aż widzę dno torebki. Mąż patrzy z ukosa ze zdumieniem i swoistym podziwem.
- Nie mdli cię? - pyta.
- Owszem - odpowiadam. - Ale jak dzisiaj tak się upodlę tymi wafelkami, tak się nimi najem aż do znienawidzenia, to przez następny tydzień w ogóle ich nie tknę! (...)
2) Scenka samochodowa.
Wracamy znad morza. Mąż prosi o coś słodkiego. Wyciągam Prince Polo, rozwijam i mu podaję.
- A ty? - pyta.
Ja? Wzięłam tylko dla Ciebie, by mnie nie korciło. Stosuję stary mechanizm pomocny przy kończeniu z uzależnieniem.
- ???
- CUDZESY...
A działa to tak. Przychodzi tak jeden, czy drugi na imprezę składkową bez flaszki, bo właśnie kończy z piciem, a wychodzi pijany jak bela. Rzuca palenie, ale chętnie się podepnie pod fajki znajomych, bo mu dymek zapachniał. Nie jem słodyczy, ale chętnie poprosze "gryza" od męża, bo tak słodko zachrupało, aż mi ślinka do ust napłynęła...
Lekko nie jest walczyć z nałogiem... Ale kto powiedział, że będzie...
Powstaję z grzeszków.
Walczę jak Spartan.
Stosuje fortele.
Modlę się jak AA podczas 12 kroków.
Hartuję ciało i ducha.
Bo... chcę mieć kontrolę nad swoim życiem.
Oj tak , z tym co to rzucili picie to bolesna prawda
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a tym co to walcza z ciasteczkami, to myślisz, że jest łatwo? :) no jasne, trudno porownać oba nalogi, ale mechanizm podobny, pozdrówka! i trochę slońca z Brukseli wysyłam na południe Polski, choc wy tam pewnie macie swoje :)
UsuńMam, z grubsza biorąc, tak samo:). Teraz postanawiam obkurczać żołądek. Bo tam zawsze mieści się dodatkowa porcja.
OdpowiedzUsuńtroche mi lżej jak sama jestem, a jak z chlopakami - to bardzo kusza, zwlaszcza mąż, bo straszny łasuch!
UsuńAgnieszko! Jakbyś o mnie pisała z tymi słodyczami! Koszmar po prostu! Podjęłam wyzwanie kolejny raz. Minęło dni kilka. Na razie trwam. Piję wodę mineralną niegazowaną. Nie bardzo mogę robić ćwiczenia na brzuszki, muszę najpierw na zejście mięśni brzucha dłuuuuugo trenować. Na początku mnie to przerażało i zniechęcało, ale nowy miesiąc, nowe siły. Jak byłam młodsza łatwej było mieć kontrolę. Teraz dużo trudniej, ale nie poddaję się. Trzymam kciuki i za Ciebie!
OdpowiedzUsuńwspierajmy się! ja też duzo pije wody, nieraz upadam, ale nie rezygnuję z walki! :) Pozdrawiam!
UsuńDziałamy!
UsuńZnam to nieszczęście niestety, ale moim problemem jest ser, w każdej postaci, mogę jeść tonami, no i wyglądam jak hipopotam
OdpowiedzUsuń:) na pewno przesadzasz z tym hipopotamem :)
UsuńKochana mam tak samo...i mówię koniec ze słodkim...aż do następnego ciasteczka...;)
OdpowiedzUsuńwitaj w klubie! :)
UsuńAga nawet nie próbuję siebie oszukiwać że jutro już nic, bo ja po prostu kocham słodkie :) nic tego nie zmieni... :/
OdpowiedzUsuńja też jestem corazx bliżej spojrzenia prawdzie w oczy... :)
UsuńCałą silną wolę zużyłam na rzucenie palenia. Teraz bywa, że słodycze jem w tajemnicy sama przed sobą. Zaczynam walczyć z tym nałogiem od każdego poniedziałku, wytrzymuję do soboty i funduję sobie...słodką nagrodę. Nic mi nie ubywa.
OdpowiedzUsuń"w tajemnicy sama przed sobą" podoba mi sie to sformułowanie :)
UsuńMoim nałogiem jest praca, ale z nim walczę z coraz lepszym skutkiem..., do słodyczy, od kilku lat już mnie do nich nie ciągnie, a kiedyś potrafiłam zjeść blachę szarlotki w ciągu 2-3 godzin w niedzielne przedpołudnie, tak sobie podchodziłam i kroiłam, czy 20 czekolad w ciągu 3-4 dni! I byłam wtedy szczuplejsza, niż teraz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ciebie i Twojego męża od nas :)
oj, kochana ty to możesz jeść tonami! a z praca, to super, że zaczęłaś to kontrolować... jestem z ciebie bardzo dumna! Tez was serdecznie pozdrawiamy:)
UsuńNie miałam wyjścia... chcieliśmy, żeby Kubuś mieszkał z nami w Warszawie, więc musiałam drastycznie zmienić styl życia, ale jak widzę jego radość, to nie mam wyjścia muszę dać radę!
UsuńJesteś wielka! brawo!:)
UsuńOesssu, Dziewczynki, przybijcie piątkę mnie nieszczęsnej:))) Nie dość, że rzuciłam papierochy dawno dosyć, a ciągle mnie ssie, to jeszcze te ciastki...
OdpowiedzUsuńPiąteczka! Nie jesteś sama! :)
Usuńmoje największe uzależnienie to lenistwo! ze słodyczami sobie radzę, na szczęście ;D
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com
każdy ma swego potworka :) nie wiem juz co gorsze:) walczmy!
UsuńTo faktycznie trudna sprawa! Myślę, że rzadko kto jest wolny od łakomstwa....
OdpowiedzUsuńP.S. Już coraz bliżej :-))))
calkiem bliziutko...
UsuńMam różne " nałogi", ale słodyczowy urósł do potęgi!!!! Właśnie upiekłam wczoraj rogaliki krucho- drożdżowe z marmoladą różaną...wiesz Aguś co to znaczy...Opona rośnie, ale grubi generalnie są życzliwi i mili dla innych:-))))
OdpowiedzUsuńNo własnie, puszyści to sama lagodność :)
UsuńMiałam kiedyś współlokatora, który tak waśnie próbował rzucać palenie. Ech, skończyło się na tym, że za każdym razem musiałam kłamać, że nie mam już papierosów. Bo był już nie do wytrzymania.
OdpowiedzUsuńAguś, a może spróbuj po prostu czymś zastąpić ciastka, batoniki, słodycze? Wiem, że nie jest to łatwe, ale wierzę, że dasz radę :)
tak probuje karola, musze sobie z tym poradzić, musze :)
UsuńOj, boli bardzo,taki temat ... ostatnio przerzucam się na brzoskwinie duszone , bez cukru, same gołe brzoskwinie .Może to coś da? nie mogę słodyczy bo mam reżim.Raczej reżim ma mnie :(
OdpowiedzUsuń"reżim ma mnie" ): bolesna sprawa, wiem...
UsuńA tak pięknie wyglądasz z tym goferkiem...;o)
OdpowiedzUsuńO! Jaki pozytywny wydźwięk! dziękuję moja droga, z nałogiem mi do twarzy :) :) :)
UsuńJa przed chwila uległam.....pizzie, co prawda to nie słodycze ale obiecałam sobie nie obżerać sie niczym późnym wieczorem. Kolejny raz sie nie udało i znowu zaczynam od jutra.
OdpowiedzUsuńrozgrzeszyłas mnie! lece do kuchni :)
Usuń.......a ja lubię ptasie mleczko a ptasie mleczko lubi mnie i fajnie jest....... Twoja siostrzyczka
OdpowiedzUsuńAgnieszko, słodycze mnie nie ruszają Niestety walczę z zakupoholizmem. To znaczy, mam na rachunki, jedzenie, podróże, potrafię zaoszczedzić pieniądze na konkretny cel, ale i tak za dużo pieniedzy wydaję na własne przyjemności :(
OdpowiedzUsuńBuziole...
To mnie też niestety trochę dotyczy.... :)
Usuń