Nadprzyrodzona siła, czy rozwiane marzenia?
Zawsze chciałam tworzyć "pozytywne treści" (tak to ładnie się nazywa) w tym często parchatym życiu, ale jednak - ŻYCIU, w myśl zasady: "lepszy wróbel w garści, niż skowronek na dachu".
No i postanowiłam założyć firmę (któryż to już raz!), tym razem autorską. Było to jakiś czas temu. I było to w Polsce. Że też Bóg nie uderzył laską w ścianę (głowę), jakąś błyskawicą nie zatrzymał mojej ręki, gdy podpisywała stosowne papiery w urzędzie miejskim.
Nie zdążyłam jeszcze powiedzieć "A", gdy już miłościwie nam panujący ZUS, powiedział w moim imieniu "B" wzywając mnie na dywanik w swoje wysokie progi.
Z naburmuszonych min pań urzędniczek odczytałam powagę sytuacji, które z niechęcią cedząc informacje, najwyraźniej grobowe milczenie uważały za swoją urzędniczą cnotę i powinność.
Zanim rozwinęłam skrzydła, juz mi je ZUS zaczął zwijać, próbując mnie wmanewrować w podwójne opodatkowanie, czy coś takiego. Nie znam się na tym i pewnie uszłoby to mojej uwadze, gdyby nie chciano ode mnie wyrwać to, czego nie zdążyłam jeszcze zarobić.
Sugerowaniu mi, że okradam państwo polskie mówię stanowcze: NIE - rzekłam w duchu i.... wzburzona napisałam 4 strony wyjaśnienia i uzasadnienia z sugestią, że powinno mi się raczej dokładać, lub zwrócić mężowi to - co dokładał do moich wyjazdów do Polski w celu krzewienia kultury. Praktycznie za friko.
Panie zdumione patrzyły jak dobieram kolejne kartki A4. Postawiłam kropkę i jeszcze tego samego dnia zamknęłam swoją działalność w kraju nad Wisłą. (w moim przypadku nad wartkim Bugiem) Z hukiem. Raz na wieki!
Postanowiłam być artystką "na swoim" gdzie indziej.
Gdzie mnie nie traktują jak potencjalnego złodzieja.
Wyjaśniają, o co pytam (bo są przeciez konkurencyjne "zusy" i jak mi się nie spodoba, mogę odejść)
Że częstują mnie kawą i herbatą, gdy przychodzę na umówione spotkanie z urzędnikiem odnośnie firmy. (a jestem tylko szarym petentem, nie bratową naczelnika - takie traktowanie to tu humanitarna, społeczna norma)
całość czytaj:
https://www.korzeniewska.com/blog/nadprzyrodzona-sila-czy-rozwiane-marzenia
ZUS to jest w ogóle jedna wielka pomyłka i wstyd... Nawet czegoś dobrego w tym życiu zrobić nie wolno. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDzięki Maks! Masz rację. Pozdrawiam ciepło
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńZ ZUS-em mam ostatnio często do czynienia w związku chorobą.
Szkoda, że nikt nie zajął się do tej pory na poważnie ludźmi tam pracującymi: lekarzami-orzecznikami, urzędnikami!
Ta są osoby: bez serca, taktyki, kultury bycia!
Pozdrawiam;)
http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com
Myślałam, że to tylko pechowe doświadczenia moje, moich znajomych i bliskich... a jednak widzę, że to zjawisko na większa skale... Pozdrawiam serdecznie
UsuńWiem to wszystko i tak mi wstyd że tak właśnie jest.
OdpowiedzUsuń