Église Saints-Jean-et-Étienne-aux-Minimes
Są niedziele, kiedy nie ma co ze sobą zrobić. Ale przecież jest Marolles, Plac Sablon i kościółek na Rue des Minimes. Można "powałęsać" się uliczkami à la warszawska Praga, połazić po targu z antykami, pozwiedzać liczne galerie, te stare i nowoczesne. Ale najbardziej lubię "zabłądzić" do kościółka świętego Jana i Etienna. O 10.30 można tam posłuchać kantat Jana Sebastiana Bacha wykonywanych przez artystów z całej Europy. Można wejść tylko na trochę, zasłuchać się na dłużej, bądź też przyjść specjalnie na cały koncert od początku do końca. Słuchają skupieni różni ludzie rożnych narodowości, stanów czy stopnia zamożności. Elegancka dama w wielkim kapeluszu, a obok niej podchmielony meloman z wymiętą reklamówka z Carrefoura. W przedsionku zwarty tłum
żebraków. Gdy milkną ostatnie akordy i cichną brawa, oni ruszają szturmem na kościół z wyciagnietymi puszkami. Przepychają się przez siebie. Lecz koncerty są za darmo. Po koncercie idę obowiązkowo na późne śniadanie do pobliskiej piekarnio-cukierni.
Kościół, o którym mówię pochodzi z XVII wieku. Posiada wspaniałą akustykę, jak w sali koncertowej. Ale o jego wyjątkowości stanowi jeszcze coś innego. To jedyny kościół w Brukseli, który mimo, że przechodził z rąk do rąk podczas burzliwych dziejów historii, dzięki determinacji swoich wiernych i proboszcza ocalił swoją niezależność i obronił się nawet przed rewolucjonistami francuskimi. Chociaż był już nawet moment gdy zamieniono go na fabrykę papierosów "za karę" dla niepokornych parafian. Ich determinacja została w końcu doceniona do tego stopnia, że kościół został im darowany na własność. Zahaczają o niego pielgrzymi z całej Europy idący szlakiem jakubowym do Hiszpanii. Wtajemniczeni rozpoznają tę drogę dzięki znakowi muszelki wmurowanej w chodnik.
Marolles, gdzie znajduje się kościół to nie najczystsza dzielnica Brukseli, ale najbardziej klimatyczna. Pamiętacie, to tutaj rozgrywała się historia Julki z posta "Marzenia".
Zostawiam was z garścią zdjęć. Przepraszam za literówki, ale piszę w hotelowym pokoiku w górach, gdzie mam bardzo marny zasięg. W środę obiecuję solidniejszy post. Pozdrawiam wszystkich cieplusieńko. Pa, pa kochani!
Liszaje, jakimi czas oszpecił kościół są w opozycji do tego, co prezentuje wnętrze.
OdpowiedzUsuńTez byłam zaskoczona różnicą! :)
UsuńAch, gdybym tam była, zamieniłabym się w słuch, pobyć w takim kościółku, posłuchać Bacha, brakuje mi tego...
OdpowiedzUsuńWyjątkowy post, dzięki Aguś, przeniosłam się tam moją wyobraźnią!
To Basiu miejsce dla ciebie, naprawdę! :) Może kiedyś posłuchasz tu Bacha, kto wie!
UsuńDarowany kosciol na wlasnosc...
OdpowiedzUsuńJ.
dziwnie brzmi, prawda?... :)
UsuńLubię takie klimatyczne miejsca, a stare kościoły jako jedne z nielicznych pamiątek i świadectw kultury nie mogą na brak klimatu narzekać :)
OdpowiedzUsuńTez lubię tam znaleźć chwilę wytchnienia:)
UsuńLubię stare kościoły jak tylko mam okazję to je odwiedzam:))Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń:) buźka Reniu!
UsuńLubię takie kościoły, też bym się zasłuchała...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńEtienne'a czyli Stefana ? tak mi się wydaje....chyba że się mylę:) Przeczytałam z przyjemnością.Pozdrawiam wiosennie.
OdpowiedzUsuńZgadza się, Etienne to Stefan :-) tez pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStefan czy Szczepan ?!?!?!
OdpowiedzUsuńLubie twoje podróże i pocztówki , naprawdę mam ochotę na zwiedzanie z takim przewodnikiem jak Ty !
Pozdrawiam !
Wybacz, że się wtrącam ale święty Szczepan to właściwie święty Stefan pierwszy męczennik.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
No teraz to zasiałas mi ziarnko niepewności! Przewodnik brukselski w mojej osobie czeka na znak:)
UsuńPoprzedni komentarz to do Ani i Łucji, ale namieszałyście mi w głowie dziewczyny! Już nie wiem jak się nazywam:)
UsuńUwielbiam stare kościoły a gdy grają w nim jeszcze Bacha to byłabym cała happy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Tez pozdrawiam serdecznie!
UsuńUwielbiam takie miejsca. Agnieszko u mnie deficyt czasu. Napiszę... dlaczego... Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńKochana, u mnie też deficyt czasu, napisze już z Polski!
UsuńDzięki takim miejscom i muzyce przenosimy się w inny wymiar - tego nam bardzo potrzeba. Wracaj juz siostrzyczko bo czekamy na WAS w Polsce.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko parę dni.... Nie moge się doczekać!
UsuńLike the inner dome. It is a very nice shot.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Klimatyczne, nadgryzione zębem wieków. I te uliczki...
OdpowiedzUsuńBy się pospacerowało :)