Moje wieśniacze życie. Krótki post sławiący uroki...
Z radością wychodzę z kokona mojej anonimowości, tutaj, gdzie każdy zna mnie z imienia, gdzie twój każdy krok jest policzony, zamieniam szpilki na trampki, ładuję akumulatory dobrą energią, spowalniam, resetuję... Luksus pławienia się w nic nierobieniu. Bardzo cenne, nieliczne chwile, powrót do źródeł, korzeni, czego jeszcze, sama nie wiem. Zapachy wsi. Zapachy dzieciństwa. Ja sprzed laty...
Z góry przepraszam wszystkie moje blogowe koleżanki, z którymi nie znalazłam czasu by się spotkać, głównie z tobą Beti, do końca wierzyłam, że mi się to uda, ale nie było szans! Pierwszy tydzień urlopu - Kraków, później Litwa, a następnie duuużo rodziny u mnie non stop. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. W każdym razie zapraszam do Brukseli, tutaj też możemy się spotkać :)
Moje "charty" w swoim żywiole.
Bociany niebawem odfruną. Dojrzewają śliwki i gruszki. I ja musiałam zebrać się do lotu jak te ptaszyska. Do następnego lata...
łyk wody dla ochłody...
Nie lubię dużych miast i skupisk ludzi, wolę małe miasta albo wieś, jest spokój, cisza i można pomyśleć. Pięknie napisałaś :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
o jeszcze nie śpisz? :) dziękuję i pozdrawiam!
Usuńo nie, jeszcze nie, ale chyba zaraz pójdę :)
Usuń"Odlatuj spokojnie". Ja taką wieś mam na co dzień i kocham ją, choć nie jest to łatwa miłość!... ale miłość nie może być łatwa:-)
OdpowiedzUsuńOieknie to ujelas:) podpisuje sie obiema rekami :) pozdrawiam!
UsuńPiękne zdjęcia, chwile blisko natury dają zawsze radość i wytchnienie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdzieki, wzajemnie:)
Usuń"Anonimowość" miasta...kurcze;a ja to właśnie wolę zamiast "wszechwzrokowatości wsi";nie potrafiłbym żyć "na oczach wszystkich"; natomiast dużą radość daje mi zaszycie się w górach na kilka dni-do innego tłumu ale też "anonimowego".
OdpowiedzUsuńI nie chcę nic mówić;ale co niektóre bardzo mi podpadły...a ja kułem z kursem coby pewną Koleżankę oficjalnie przewieźć po moim mieście....:-(
oj, tam, oj tam, nadrobimy :)
Usuńmieszkałam w miasteczku nie w typowej wsi, teraz mieszkam w dużym mieście - ludzie wszędzie są dobrzy i źli jednak , oddycham z ulgą gdy nie jestem obserwowana na każdym kroku. Pamiętam, że jak wprowadzili modę na tuniki na wakacje, i poszłam w moim małym miasteczku na zakupy to za kilka dni do tego sklepu w którym byłam poszła moja mama której twierdząco i z pełnym przekonaniem pogratulowano mojej ciąży!!! O.o w ciąży rzecz jasna nie byłam - grubaśna tez nie jestem żeby tak mogło wyglądać ale tunika wystarczyła ,ciąg myślenia- TUNIKA= CIĄŻA ! Już nie mówię o tym , że męża nie miałam to i plotki zrobiły się okrutne... A więc wole miejskie chamstwo w zamian za anonimowość i św spokój. ;) Buziole ;*
OdpowiedzUsuńto charakterystyczne dla malych miasteczek i wsi, moglabym o tym powiesc napisac, tu naprawde ludzie wiedza lepiej od ciebie samej z kim sypiasz, ze jestes aktualnie w ciazy, i wiele innych rzeczy, o ktorych sama nie masz pojecia. Taki swoisty folklor. Ale lubie to. Moze podchodze do tego jak do swoistego zjawiska socjologicznego:) Fakt, wymaga to olbrzymiego dystansu i nie spoufalania sie zbytniego i wchodzenia w miejscowe "koalicje", ale ja okreslilam granice, choc zdaje sobie sprawe, ze mowi sie o mnie duzo za plecami:) ale jak to mowia amerykanie: mowia, znaczy, ze zyjesz! :)Pieknie te trudna milosc do wsi ujela wyzej w swoim komentarzu Basia.
UsuńP.S. Miejscowe znawczynie ozekly gdy wychodzilam za maz, ze: jestem w ciazy, tylko "jeszcze nie widac". a jak przez nastepne dwa lata nie palilo nam sie do posiadania dzieci, lokalne gremium orzeklo: nieplodna! :) ciekawe co mowili jak urodzilam: podrzucili jej dziecko? ale nawet to oblicze wsi bardzo lubie :)
hehe ludzie bywają okrutni ;/ no trzeba mieć nerwy albo nervosol ;p
UsuńAga! To nie wiesz co powiedzieli? Ja słyszałam....podrzucili w kapuście :)
UsuńCzysta sielanka, jak u mnie! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńdla tej sielanki, mozna zniesc wszystkie niedogodnosci, prawda? :) pozdrawiam
UsuńNie ma jak to na wsi...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Witaj Judytko! pozdrawiam :)
UsuńMieszkałam kiedyś na wsi, co prawda dość specyficznej, jednak z ulgą się wyniosłam najpierw do ejdnego, potem do drugiego dużego miasta. Kiedyś może wróce na wieś, ale na innych zasadach i na pewno jeszcze nie teraz ;)
OdpowiedzUsuńMoj maz zawsze byl mieszczuchem i odgrazal sie, ze cale zycie przy najbardziej ruchliwej ulicy przemieszkal w dwupokojowym mieszkaniu i wcale do wsi mu nie teskno! a jak noge tu postawil, zakochal sie... nie wyobraza sobie zycia gdzie indziej, az mnie nieraz denerwuje! :)od switu do nocy z ogrodu by nie wychodzil, zaczyna dzien od kawy przed domem, a konczy ogladajac gwiaszdy noca :)
UsuńA ja ciągle się do mojej wsi przekonuję, a łatwo nie jest. Zakorzenione mam miejskie nawyki.
OdpowiedzUsuńUczę się tego życia z każdym dniem, i może kiedyś powiem: jestem stąd. Ale chyba długa droga przede mną.
musisz wies oswoic by ja pokochac :) a to nieraz trwa...
UsuńNie ma to jak mieszkać na wsi.. :)
OdpowiedzUsuńhttp://mylifeisbeautifullll.blogspot.com/
oj, nie ma!
UsuńPiękne widoki.
OdpowiedzUsuńJa tak jestem jedną nogą w mieście, drugą na wsi (mieszkając w szeregowcu na obrzeżach miasta) i to chyba jedyne rozwiązanie, które moja miejska dusza mogła przyjąć bez poczucia straty :)
Ale uwielbiam takie klimaty jak u Ciebie :)
ja tez tak "w rozkroku" stoje, mamy podobne dusze i zblizone potrzeby :)
UsuńAga, Aga, Aga, jak Cię czytam to tak jakbym sama to napisała,
OdpowiedzUsuńuwielbiam znikać w wielkomiejskim zgiełku, anonimowość którą okrywa mnie wielkie miasto :) i choć mnie nadal bardzo drażni mnie to że w tym małym miasteczku ludzie wiedzą o mnie wszystko lepiej ode mnie to uwielbiam tam wracać :) na złośliwe spojrzenia odpowiadam kąśliwym komentarzem... może kiedyś się tego oduczę :D
Aga no własnie może az taką koleżanką blogową nie jestem jeszcze ale właśnie wrociliśmy z Siemiatycz... a do brukseli mamy dalekoooo bardzo daleko ;)
uściski jak zawsze piękne zdjecia
Ojej, moze kiedys uda nam sie spotkanie w siemiatyczach? bardzo bym chciala! :)
UsuńTak blisko natury i niespiesznie to chyba najlepszy odpoczynek :)
OdpowiedzUsuńFajna ta droga z wierzbami :)
dzieki! taki luz jest bezcenny! pozdrawiam. ta droga na zdjeciu wiedzie do rzeki Bug, 10 min spacerkiem...
UsuńCieszę się że naładowałaś akumulatory:)))ja prowadzę wieśniaczy tryb życia od zawsze:)))czasem zastanawiam się czy odnalazłabym się w wielkim mieście:))))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ze swoim łagodnym usposobieniem i ciepłem pasujesz dla mnie do łagodnych, pełnych zywej, zielonej natury klimatów :) Pozdrawiam Reniu!
UsuńTe prześliczne zdjęcia mówią więcej od Twoich słów, jest w nich i miłość i przywiązanie! Weszłabym do każdego ze zdjęć i została, pomimo, że sama wciąż jestem na stałe na "głębokiej" wsi.Buziaki!
OdpowiedzUsuńJak zawsze jesteś kochana, strasznie żałuję że nie udało nam się spotkać, może jeszcze nie teraz, ale w przyszłości czuję, że to kiedyś nastąpi :)
UsuńWidzę, że w tym roku wybrałyśmy podobną formę wypoczynku...ja wróciłam do domu w pełni zrelaksowana i naładowana dobrą energią :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńcoś czasem trzeba zmienić jak stara formuła się znudzi :) pozdrawiam!
Usuńja uwielbiam naszą działeczkę, pobyt u Babiszonka, świeże mleko prosto od krowy, i hamaczek pod gruszą. Marzę aby na wieś wyjechać i mieszkać, ale tu w mieście mam swoje szkoły, swoje tańce itd. Mamidło mówi, że jak już mnie na studia wyrzuci, to wtedy zbuduje sobie domek na wsi i tam wyjedzie :D:D:D:D. pozdrawiamy cieplutko jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe nadburzańskie klimaty.... Buziaki, nie dziwię się dla Mamidła, że tak mówi:) pozdrówka!
UsuńBociany, kwiaty, pachnące łąki, śpiew ptaków, podglądanie gwiazd i.... koni.
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!!!!!!!!!
To ja dziękuję!!! :)
UsuńAga, ja też mieszkam w małej miejscowości, czasami jest to fajne a innym razem staje się przekleństwem. Nie możesz byc anonimowa i nieraz bardzo mi to przeszkadza,
OdpowiedzUsuńale kocham swój dom. Natomiast na wczasy wybieram duże aglmeracje, gdzie jest zgiełk, chaos i dużżżo ludzi.
Podobnie mamy: na styku tych dwóch światów :)
UsuńBociany - bez nich będzie niezwykle smutno ... Cóż przyzwyczaiłam się nimi mierzyć przyjemny czas .. Po ich odlocie pozostanie ukochana jesień i ta ciemna zima -brrr
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Też uwielbiam, uwielbiam jesień, a juz niekoniecznie zimę! trzymaj się cieplutko! Bociany przylecą...
UsuńPowrót do żródeł jest bardzo ważny Agnieszko!!!
OdpowiedzUsuńdzięki Stokrotko!
UsuńNo cóż, myślę, że każdy szuka swojego miejsca na ziemi... Ja mieszkałam praktycznie już wszędzie: w mniejszych, dużych i bardzo dużych miejscowościach. Kiedy szukam oddechu uciekam w zaciszne miejsca. Piękne zdjęcia, uwielbiam takie klimaty. Pozdrawiam Cię serdecznie. Barbarossa.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, też lubię różnorodność, pozdrawiam bardzo cieplutko!
UsuńWieś... Wieś jest miejscem, w którym wychowywałam się jako dziecko, do którego chciał bym wrócić jako dorosła. Najlepiej jak najszybciej :) Nie przepadam za betonem, blokowiskami pędem i zbędna technologią.
OdpowiedzUsuńJa tak właśnie czuję się w Bornem, u babci i dziadka... Wybieram miasto na co dzień - w mieście się wychowałam, w mieście mieszkam. Uwielbiam duże miasta za różnorodność i możliwości. Moja siostra wysłała mi wczoraj mms-a - ona z koleżanką na kawie, a w tle Tower Bridge, aż mnie w gardle ścisnęło - brakuje mi tej wielkomiejskiej atmosfery...
OdpowiedzUsuńMiło czytać, że nie tylko ja mam wciąż w sobie chęci do powracania do życia wieśniaczego.
OdpowiedzUsuńZapraszam więc korzystając ze sposobności i do mnie :)
z przyjemnością wpadnę :)
OdpowiedzUsuńJak mi się podobają takie rozkminy. 😀 Też chyba wolałabym mieszkać na wsi, ale blisko miasta lub nawet aglomeracji.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę samych sukcesów jakie by one nie były :)))))