Surrealizm za rogiem.
Dziwnym krajem jest ta Belgia. Przesiąkniętym absurdami. W życiu, sztuce, polityce. Mimo, że sie wydaje, że lada chwila rozpadnie sie na milion kawałeczków, ona sobie trwa w najlepsze. I nieźle ma się. Nie sposób mówiąc o tym państwie i jego stolicy nie wspomnieć o surrealiźmie.
I nie tylko dlatego, że Belgia wydała jednego z największych prekursorów tego kierunku Magritta. Jego muzeum istniejące od kilku lat na placu królewskim należy do kategorii: must be, a naprawdę warto. Rene Magritte może nie dorownuje sławą Salvadore Dali, ale do mnie jego twórczość przemawia bardziej niż bohomazy tego drugiego. Rene nadał zwykłym rzeczom, zjawiskom, przedmiotom nowego znaczenia. Jego obrazy są jakby wyszły przed chwilą z książeczki z bajkami. Fruwające meloniki, jabłko zamiast nosa, okna i ludzkie wnętrza wypełnione błękitnymi obłoczkami i dużo, dużo fajek!
Taki surrealizm lubię, z takiego surrealizmu
zbudowana jest Bruksela. Gdy rozum spodziewa się znanych treści przypisanych obrazowi
– nagle jest zmuszony do gimnastyki. Bo oto okazuje się, że tam gdzie u
wszystkich ludzi jest nos – u Magritta jest zupełnie co innego!
Tyle tu nagromadzone absurdów i
dziwactw. Poczynając od narodzin Belgii.
Mówi się, że powstała (została wymyślona) w... operze przez paru patriotycznych
zapaleńców. A zwykłe życie przeciętnego mieszkańca Brukseli naszpikowane jest
absurdem jak wielkanocna babka rodzynkami. Sędziwa babuleńka zwraca ci uwagę,
że powinieneś zwracać się do niej panienko,
a nie pani. O 15.00 nikt nie obsłuży
w żadnej restauracji, mimo, że o jedzeniu Belgowie mogą rozmawiać dużo i z
niespotykaną u nich namiętnością. Policjant nie używa kierunkowskazów w aucie,
a dzwoniąc na pogotowie we Flandrii nikt nie udzieli ci pomocy jeśli nie
rozmawiasz po flamandzku. Gdy codziennie staję wobec podobnych sytuacji myślę
sobie:”Witaj w Belgii!”
Surrealizm belgijski jest obecny wszędzie,
ale najbardziej widoczny jest w architekturze. Tu realne miesza się z tym co
wymyślone, potraktowane jako żart, prowokacja. Pragmatyczni Belgowie mają
swoiste poczucie humoru, zaskakują spojrzeniem na świat i życie.
Jadąc do pracy przejeżdżam codziennie przez
jedno z największych w Brukseli rond: rondo Montgomery. Wszystko piekne, ładne,
monumentalne, dostojne. Pośrodku ronda szumi wielka fontanna, jedna z
odchodzących od niej ulic to fantastyczna Avenue de Tervuren. U wylotu drugiej ulicy
znajduje się renomowany College St Michel, jedna z najbardziej snobistycznych
szkół w Brukseli. Codziennie rano na wielopasmowym rondzie trwa samochodowa
przepychanka: kto szybszy, większy, sprytniejszy. Na to wszystko z kamiennym spokojem
spogląda generał Montgomery, a z jego generalskiego beretu spływaja stróżki
gołębich kup.
Aż tu nagle, mój wzrok przyciąga, jakby wyjęte z kontekstu...
metalowe krzesełko o wysokości kilku metrów. Podobne jest do tych na jakich
siedzą ratownicy na basenie – takie bocianie gniazda. Uważny obserwator zauważy
jednak, że brakuje stopni, po których można byłoby się na nie wdrapać. Na
pierwszy rzut oka rzeźba wydaje się zupełnie nie na miejscu: jak pięść do nosa,
jak złudzenie. Ilekroć przejeżdżałam w pobliżu zastanawiałam się, co autor miał
na myśli? Dopiero niedawno się dowiedziałam. Ciemny człowiek jestem na
współczesnej sztuce się nie znający. Otóż pomnik jest efektem współpracy
polskiej poetki Agnieszki Kuciak z belgijskim artystą Peterem Weidenbaumem w
ramach projektu „ W stronę Brukseli” realizowanego wiele lat temu. Jego celem
było wprowadzenie sztuki, w tym poezji do przestrzeni miejskiej.
Duch surrealizmu ma nie tylko materialny,
namacalny wymiar. Nie wiadomo co jest prawdą, a co złudzeniem. Najbardziej
spektakularnym, surrealistycznym wydarzeniem był zainscenizowany w 2006 roku...
rozpad Belgii. W ciągu jednej nocy w części miasta wyrosły budki graniczne, blokady i
bariery inscenizujące podział kraju na Walonię i Flandrię. Wedle tego podziału
miałam mieszkać w flandryjskiej, tej „lepszej” części Belgii (lepiej
rozwiniętej gospodarczo), ale mieszkańcom części walońskiej wcale nie było do
smiechu. Autorem pomysłu byli dziennikarze jednego z tutejszych kanałów
telewizyjnych RTB. Fikcyjny podział kraju w ciągu jednej nocy wprowadził
ogromny zamęt w społeczeństwie, doprowadził do kilku ataków serca i kryzysów
nerwowych, a także zawirowań finansowych wielu sektorów gospodarki. No i było o
czym debatować przez następne długie miesiące i lata. Ponoć nawet posypało sie
wiele procesów za poniesione straty materialne i, a moze zwłaszcza – moralne.
No, a rzeka, która jest, a jakby jej nie było?
Bruksela jest jedną z nielicznych stolic na świecie nie posiadających swego naturalnego kręgosłupa jakim jest przepływająca przez miasto rzeka. Taka jest popularna wersja.
Zaraz, zaraz! Ale przecież rzeka istniała - kiedyś jej koryto wyznaczały obecne Boulevard Anspach i Lemonnier i co więcej – nadal sobie płynie. Tyle, że teraz została...ukryta pod ziemią. Wybudowano kanał, częściowo zmieniono bieg koryta i biedaczkę zagoniono do ziemi zamieniając ją w system kanalizacji i scieków. Ponoć można gdzieniegdzie zobaczyć jej naturalne fragmenty wyłaniające się spod ziemi, ale ja tych miejsc nie znam. Napiszę kiedyś o tym więcej w oddzielnym poście.
Bobasy raczkujące po budynkach ujęły mnie, szkoda tylko, że czarne. Biedna rzeka...
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam ten budynek w bobasach to pomyślałam, że wygląda to jak jakaś inwazja bobasów :)
UsuńA wiesz może co się znajduje w budynku z bobaskami? Mi się kojarzy z jakims oddziałem położniczym ;d
UsuńTo zwykly blok mieszkalny, apartamenty :)
UsuńTwój post do mnie przemówił, aczkolwiek surrealizmu nie jestem w stanie zaakceptować.
OdpowiedzUsuńDobrze, że " o gustach się nie dyskutuje".
Pozdrawiam i czekam na c.d.
:-)))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście , jest bardzo surrealistycznie :-)
Wybieram przedostatnie zdjęcie ...
Niesamowite to wszystko co piszesz i ciekawe :) Podoba mi się ten belgijski surrealizm :)
OdpowiedzUsuńW Brukseli byłam dosłownie przelotem, przesiadając się z pociągu TGV na samolot do Polski. Pamiętam tylko piękne kamienice. A to, co pokazujesz, zupełnie mnie zaskoczyło. chyba muszę pojechać tam jeszcze raz :)
Taki krótki pobyt to dużo za malo! Zapraszam na dłużej :)
UsuńTo bardzo interesujący kraj:)))raz oglądamy piękne antyczne budowle a innym razem dość dziwne:))))wspinające się dzieci przyciągają wzrok szczególnie:)))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiekawy post :) bobasowy budynek hi hi ciekawe czy w Polsce kiedyś coś takiego zobaczymy :D Agnieszko nie zawsze piszę ale czytam i mam Cię na ,,oku" ;)))
OdpowiedzUsuń( totalny bak czasu ) pozdrawiam gorąco
Kasiu, u mnie to samo! Jestem wierną czytelniczka wielu blogów, w tym twego, ale nie zawsze pozostawiam slad, jak mówisz - totalny brak czasu - w końcu przychodzi tqki dzień, że biorę "na warsztat" jeden z ulubionych blogów i lece "od deski do deski" nadrabiajac komentarze i lekturę postów, które mi gdzieś "umknęły" :) Pozdrawiam
UsuńTylko Monty taki tradycyjny.
OdpowiedzUsuńLubię być zaskakiwany sztuką
Pozdrawiam
i nie tylko sztuką :) lubię być ciągle zaskakiwana zyciem, tylko pozytywnie oczywiście!:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTezeba przyznać, ze pokazane na zdjęciach realizacje zawierają dużo humoru, zaskakują i są bardzo oryginalne. Szczególnie dzieciaczki wspinające się po ścianie wieżowca.
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem, czemu nie lubisz Dalego, skoro lubisz Magritte, dla mnie Dali jest zakręcony w tę samą stronę, ale o gustach się nie dyskutuje :) Niektóre z tych instalacji są całkiem fajne. Nie gustuję w sztuce współczesnej (w sensie najnowszej), często odnoszę wrażenie, że gdyby nie oprawa i umiejscowienie w galerii nikt by się nie domyślił, że to sztuka. Ale takie estetyczne (?) zaskoczenia są całkiem OK> Podoba mi sie zwłaszcza to czerwone nibydrzewko.
OdpowiedzUsuńPonieważ na co dzień żyję w kraju absurdu zwanym Polską, belgijskie absurdy jednak mnie nie zaskakują :)
Tzn trudno powiedzieć, że w ogóle kocham ten rodzaj sztuki. Mialam na mysli, że jesli już to wole Magritta, nawet trudno powiedzieć mi dlaczego. Niektore obrazy Dalego wydają mi się jakieś takie...makabryczne(reka, noga, mózg na scianie), chociaż lubię jego motyw ust, zwlaszcza w sztuce użytkowej. No i perfumy kiedyś lubiłam o tej nazwie:)
UsuńSztuka jest tak wzgledna rzeczą i często o tym co ma być sztuką i co ma być "ładne" i "wartościowe" decydują opiniotworcze środowiska i panujące aktualnie trendy. Jak nieraz czytam różne biografie to okazuje się, że niektórzy artyści nie mieli szansy zaistnieć, bo akurat nie byli "na fali", albo wprawia mnie w zdumienie, że ktoś tam tworzył w jakimś pijackim amoku różne bełkotliwe dzieła, ktore doczekały się poważnych interpretacji różnych opiniotwórczych krytyków.
Ja tam prosty czlowiek jestem i średnio znam się na sztuce. Oceniam według kryteriów: albo czuje to coś i mi się po prostu podoba, albo nie.
Masz rację Polska jeśli chodzi o absurdy jest kopalnia pomysłów:)
Nie bardzo rozumiem, czemu nie lubisz Dalego, skoro lubisz Magritte, dla mnie Dali jest zakręcony w tę samą stronę, ale o gustach się nie dyskutuje :) Niektóre z tych instalacji są całkiem fajne. Nie gustuję w sztuce współczesnej (w sensie najnowszej), często odnoszę wrażenie, że gdyby nie oprawa i umiejscowienie w galerii nikt by się nie domyślił, że to sztuka. Ale takie estetyczne (?) zaskoczenia są całkiem OK> Podoba mi sie zwłaszcza to czerwone nibydrzewko.
OdpowiedzUsuńPonieważ na co dzień żyję w kraju absurdu zwanym Polską, belgijskie absurdy jednak mnie nie zaskakują :)
Bardzo ciekawie przedstawiasz nam Belgię! Budynek z wspinającym się bobaskiem jest niesamowity! Natomiast polsko-belgijska próba wprowadzenia poezji do przestrzeni miejskiej mnie nie przekonuje ;) Jeśli chodzi o Magritta, to widziałam kiedyś taką interesującą grę komputerową, surrealistyczną podróż przez mój, kiedyś Wrocław, zainspirowaną jego sztuką. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj to metalowe krzesło jakoś i do mnie nie przemawi, na początku bardzo mnie irytowało, może o to autorom chodziło:) przypomniałaś mi, że rzeczywiście taka gra komputerowaq została stworzona, gdzieś o tym czytałam, ale nigdy nie grałam :) pozdrawiam!
Usuńbyłam w Brukseli po raz pierwszy w zeszłym tygodniu, jako jeden z punktów mojej podróży - bardzo specyficznie, dużo dziwnego klimatu, którego nawet nie potrafię za bardzo ubrać w słowa.. a powyższe zdjęcia bardzo oddają charakter Belgii - podobało mi się :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dziwne miasto... pozdrawiam i zapraszam jeszcze:)
UsuńNo proszę ... coraz mądrzejsza jestem. A ta czarna pupa co się na nas wypina na ostatnim zdjęciu to należy do zawodnika sumo, czy to jakis bobas rozkoszny jest???
OdpowiedzUsuńPozdrówki Agnieszko!!!
Stokrotko, prawdopodobnie to jest ten bobas z wieżowca tyle, ze 40 lat później... :):):)
Usuńte bobasy są imo trochę "creepy" :)
OdpowiedzUsuńaczkolwiek ciekawe urozmaicenie miasta :)
Wyobraź sobie: rano wychodzisz z kawka na taraz, a tu taki olbrzym pełznie z boku po scianie:):):)
UsuńTo co podoba mi sie w innych to indywidualizm ... Belgia w Twoim wydaniu zainspirowała mnie swoim konturem.
OdpowiedzUsuńMasz szczęscie, że możesz podziwiać tak niespotykaną sztukę w zestawieniu z architekturą, z my mamy szczęście, że mamy Ciebie
pozdrawiam
http://kadrowane.bloog.pl/
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Niesamowite! Jeśli do tej pory trzymałam Belgię na dystans, to od tego momentu PRAGNĘ ją zobaczyć! To znaczy zdarzyło mi się być w Belgi, ale tylko przejazdem:( :(
OdpowiedzUsuńbardzo fajne bobasy ;D i ten sumok . Uwielbiam takie wariacje , czasem nie pasujący do obrazu element który niszczy efekt krajobrazu potrafi urzec tak , że ma się go ochotę zabrać ze sobą ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie zaskoczenia, jak te na fotkach. I w Polsce coraz częściej można coś takiego spotkać. Od teraz będe je uwieczniał:-)
OdpowiedzUsuńYou must be a strong woman to lift this piece of wood.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
I ja tez po tym wlasnie poscie zapragnelam odwiedzic Bruksele i muzeum Magritte. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie ta babuleńka panienka....i bobaskowy budynek...ciekawy kraj...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńAga nie wiem kiedy ja zadrobię zaległości i na spokojnie wpadnę poczytać. Fajne fotki:)Ja lubię sztukę. Bardziej tą pokrętną i ciężką niż piękną i lekką ale każda jest dla mnie na wagę złota:)Pozdrawiam Cię cieplutko i obiecuję, że wpadnę na dłużej jak tylko się ogarnę:) Buziaki:)
OdpowiedzUsuńMerci pour ce post très intéressant, grâce à toi je redécouvre Bruxelles. C'est vrai que l'Art Surréaliste y est très présent,peut-être l’influence de Magritte.
OdpowiedzUsuńAmicalement :)
Bardzo zaciekawił mnie ten wpis. Zaskakująca, trochę dziwna, niecodzienna sztuka można by powiedzieć. Podobać się nie musi, ale na pewno wzbudza zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, tylko Ty potrafisz opowiadac tak ciekawie o rzeczach , wydawałoby się, tak zwykłych.
OdpowiedzUsuńFakt, dziwny kraj. Zdjęcia zaskakują i... aż zachęcają do zobaczenia tych cudów na żywo :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite miejsca i rzezby
OdpowiedzUsuńKisses
Aga
www.agasuitcase.com
och takie bobaski bardzo bym chciała mieć w swoim mieście ;) i czerwonego króliczka i dupkę wypiętą. a tak mam tylko ławeczkę z siedzącym pisarzem na rynku.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, Ty tak pięknie potrafisz pisać, że czytając Ciebie popadam w kompleksy. Bruksela jest wyjątkowym miastem. Chętnie spacerowałam po jej uliczkach i podziwiałam m.in takie rzeźby.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
I kto to mowi! dziewczyna, ktora pisze takie piekne reportaze! Nic straconego, Bruksela czeka na odkrycie, a ja chetnie posluze za przewodnika :)
Usuń