Pomiędzy tęsknotą a wieżą Grand Place.część 2
Jej Wysokość Bruksela
– Broekzele czyli ” wieś na bagnach”. Wbrew pozorom – tętniąca życiem. Wbrew
pozorom – interesująca. Dyskretna lecz nie prowincjonalna. Wytworna. Pozwalająca
powoli, ze smakiem napawać sie jej czarem. Umiejętna z niej uwodzicielka! Rozkochała
mnie w sobie wbrew mnie samej. Pomimo pogody bardziej angielskiej niż w Anglii.
Na przekór codziennym niedogodnościom. Wbrew wszechobecnym psim kupom na
ulicach. Szare, zasnute niebo i połamane przez wiatr parasole to najczęstszy
widok w tym kraju. Jednak brak słońca rekompensuje codzienne obcowanie ze
sztuką przez duże “S”. W zwykłych –
niezwykłych domach mieszkają szarzy ludzie. Nierzadko emigranci – jak ja.
Kolebka europejskiej secesji, która śmiało mogłaby konkurować z Wiedniem o
palmę pierwszenstwa.
Miasto o wielu twarzach. Dosłownie i w przenośni. Bruksela
– to “białe kołnierzyki” wielotysięcznej urzędniczej armii Unii Europejskiej,
kolorowe stroje afrykańskich, czarnoskórych emigrantów, arabskie kefije czy indyjskie sari. Wszystko miesza się ze sobą i
przenika tworząc niepowtarzalny misz-masz. Współczesna wieża Babel! Polacy
stanowią w niej istotny element. Jesteśmy jedną z większych społeczności
emigracyjnych w tym kraju i mieście. Bruksela to klimat małych zacisznych
restauracyjek i smak najpyszniejszych na świecie czekoladek, nawet jeśli my, Polacy
z uporem trwamy przy naszych wedlowskich smakach, przedkładając je nad wszystko
inne. To kulinarna stolica małży. Miasto kontrastów. Nowoczesność i tradycja. Eklektyzm architektoniczny i kulturowy. Gogiel - mogiel. Brak
hiper wielkich centrów handlowych wynagradza obecność światowej sławy butików.
Ale także tych mniej ogólnie znanych, lokalnych, za to bardzo prestiżowych.
Awangardowi belgijscy projektanci ruszają do ataku! Takich ciuchów jak w tym
mieście nie znajdziesz nigdzie indziej na świecie. Czytałam w internecie, że prawdopodobnie nawet
Madonna tu wpada na zakupy! Belgowie kochają życie i lubią się bawić. Bogactwo
jazzowych klubów i irlandzkich pubów robi wrażenie. Piwo i frytki – to duma tego
kraju. To fascynujące miejsce do życia! Nie musisz jechać do Marrakeszu by
poczuć atmosferę arabskiego targowiska, wystarczy udać się do dzielnicy
Anderlecht.
Cała Europa jest w twoim zasięgu. Bruksela to doskonała baza wypadowa: Paryż, Londyn, Amsterdam… Dwie godzinki pociągiem, śniadanko pod Big Benem, albo zakupy pod Wieżą Eiffla, a na wieczór jesteś w domu.Jakbyś nigdy z niego nie wyjeżdżał. Godzina drogi nad morze i niewiele dłużej – w góry. Nie tak wielkie jak nasze Karpaty, ale równie malownicze jak Bieszczady. I wszystko to osiągalne w godzinę. Najwieksze zbiory światowego malarstwa i współczesna sztuka królująca na ulicach i w metrze. Komiksy – to niemalże narodowe dziedzictwo Belgów. To jedyny taki kraj, którego mieszkańcy bezustannie dyskutują o sensie jego istnienia. To kraj, gdzie istnieją trzy niezależne rządy, ale też kraj, który udowodnił, że całkiem dobrze funkcjonuje bez...rządu! Gdzie co parę lat dochodzi niemalże do rozpadu tego malutkiego państewka, gdzie tyle samo zachwytów co złych emocji wywołuje instytucja króla. Belgijscy politycy mówiący z obcym akcentem nie dziwią nikogo. Jak również fakt, że do kożucha zimą niektórzy noszą sandały na gołe stopy, że babcia sprzedajaca pietruszkę na targu rozmawia biegle po angielsku. Bo tu nic nie dziwi. Bo to Bruksela właśnie.
Cała Europa jest w twoim zasięgu. Bruksela to doskonała baza wypadowa: Paryż, Londyn, Amsterdam… Dwie godzinki pociągiem, śniadanko pod Big Benem, albo zakupy pod Wieżą Eiffla, a na wieczór jesteś w domu.Jakbyś nigdy z niego nie wyjeżdżał. Godzina drogi nad morze i niewiele dłużej – w góry. Nie tak wielkie jak nasze Karpaty, ale równie malownicze jak Bieszczady. I wszystko to osiągalne w godzinę. Najwieksze zbiory światowego malarstwa i współczesna sztuka królująca na ulicach i w metrze. Komiksy – to niemalże narodowe dziedzictwo Belgów. To jedyny taki kraj, którego mieszkańcy bezustannie dyskutują o sensie jego istnienia. To kraj, gdzie istnieją trzy niezależne rządy, ale też kraj, który udowodnił, że całkiem dobrze funkcjonuje bez...rządu! Gdzie co parę lat dochodzi niemalże do rozpadu tego malutkiego państewka, gdzie tyle samo zachwytów co złych emocji wywołuje instytucja króla. Belgijscy politycy mówiący z obcym akcentem nie dziwią nikogo. Jak również fakt, że do kożucha zimą niektórzy noszą sandały na gołe stopy, że babcia sprzedajaca pietruszkę na targu rozmawia biegle po angielsku. Bo tu nic nie dziwi. Bo to Bruksela właśnie.
Od lat żyję w
rozdarciu między pieknymi, dziewiczymi dolinami Podlasia i wielokulturową
Brukselą. Ciągle w drodze. Powroty i reemigracje ukształtowały mój stosunek do
miejsc, w których przyszło mi żyć. Bruksela
skradła mi serce, na Podlasiu została moja dusza. Coś co raz wyryte w twojej
świadomości zawsze będzie ci nakazywało wracać. Jakiś zew, nakaz czerpania ze
źródeł, wpisany w twoje DNA. Podlasie to
smak kiszki ziemniaczanej, a Bruksela to parzące w palce, lepkie od grudek
cukru ogromne, kluchowate gofry z Liege. I odwieczny spór, które frytki są
lepsze. Te z Place Jourdan czy Flagey? Oba te miejsca mają swoich frytkowych
fanów.
Moje Podlasie i
Bruksela, to miejsca egzotyczne, wymagające szczególnego, uważnego spojrzenia.
Podaj mi dłoń, zaufaj, a ja poprowadzę cię sekretnymi uliczkami, z dala od
stereotypów i wyswiechtanych opinii. Tylko moimi ścieżkami... Pokażę ci miejsca,
które kocham i widzę po swojemu. Użyczę ci magii mego spojrzenia i dorzucę
garść praktycznych informacji. Dla porządku, byś się w twoim poznawaniu
Brukseli i Podlasia nie zatracił.
Chyba jednego Ci jedynie zazdraszczam (nie zazdroszczę, bo to nie to samo) - widoków pięknej, starej architektury, stojącej obok tej nowoczesnej. Jakoś nie byłem nigdy w Brukseli ale widzę, że trzeba będzie następny punkcik do rzeczy "do zobaczenia" dołożyć.
OdpowiedzUsuńWielokulturowość może być plusem i zaczątkiem powstawania nowych trendów, jak od wieku działo się w wielu przygranicznych miastach, gdzie mieszały się wpływy różnych stylów, może być też czasem męcząca. Oby Bruksela nie zatraciła tego, co ma z przeszłości. :-)
To następna piesza wedrówka - do Brukseli :) masz juz niezłe doświadczenie,a warto docenić brukselska secesję z bliska :)
UsuńTakie same czerwone turystyczne opendeckery jezdzą w Edynburgu;) Szarzy ludzie? Nieee, przeciez piszesz, ze kolorowi i zaskakujacy. Cudne miejsce,bardzo światowe.
OdpowiedzUsuńW tym poście widac jak jesteś rozdarta hmmm jednak nie można pozbyc się korzeni, wspomnień miejsc, które mają smak dzieciństwa. Boję się,aby mój syn w poszukiwaniu pracy nie wyemigrował gdzieś daleko. Pomimo iż skończył "dobre studia" ma trudności aby znaleźc coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że zamieszkałaś w Belgii, kiedy Twój syn miał 10 lat, czyli zostawił na Podlasiu swoje dziecięce przyjaźnie. Dlatego bardzo fajnie, że macie w Polsce dom, będzie miał prawo wybory swojej życiowej drogi.
Miasto widziane Twoimi oczami podoba mi się, jednak nie wiem czy umiałabym zostac na stałe.
Rozumiem Wasz wybór.
Pozdrawiam ciepło
Ela
Elu, nadeszly takie czasy, w ktorych skonczenie dobrych studiow nie gwarantuje jeszcze dobrej pracy , zwlaszcza w tak malych miejscowosciach jak moja; bo ilez moze czekac tu dobrych miejsc pracy dla mlodych , ambitnych ludzi? Niewiele, zwlaszcza, ze te istniejace ciagle sa okupowane przez ludzi z towarzysko-partyjnego klucza. Sama to widze odwiedzajac niekiedy lokalne urzedy. Gorzkie lecz prawdziwe. Kiedy patrze, gdy jedna ze szkolnych kolezanek, ktora byla raczej tepa uczennica i bardzo malo blyskotliwa - jest teraz dyrektorka w jednej z wiejskich okolicznych szkol, to nie wiem, smiac sie czy plakac. A pozniej dziwimy sie, ze mamy mlodziez taka, a nie inna. Bogu dzieki, ze moj syn nie musial uczeszczac do takiej szkoly, a mial to szczescie miec od dziecka nauczycieli - prawdziwych pedagogow z powolania, a nie przypadkowych wyrobnikow, nazywam ich "najemnikami oswiaty"; to niestety ciagle realia malych osrodkow, jest garstka ludzi, ktorzy probuja cos zrobic i podziwiam ich za to, ale oni akurat maja prace, wolne zawody i nie musza uciekac tu z powodow ekonomicznych. My probowalismy wracac dwa razy, naprawde chcielismy cos tu rozpoczac i moc godnie zyc i pracowac, ale za kazdym razem byl to falstart, moze z czasem podejmiemy sie trzeciej proby, bo nadburzanskie tereny sa piekne, a ludzie wyjatkowi :)
Usuńco do syna, rzeczywiscie, on najbardziej bolesnie odczul ten nagly wyjazd, akurat ksztaltowal w polsce swoje pierwsze swiadome przyjaznie, czytalam, ze dla dziecka wyrwanie z jego naturalnego srodowiska przyjaciol jest stresem porownywalnym z rozwodem rodzico, rzeczywiscie pierwszy rok byl strasznie dla nas ciezki, dochodzily jeszcze klopoty Kuby z jezykim, przyjechal z zerowa znajomoscia francuskiego. Mimo, ze sama mowilam w tym jezyku, to nigdy nie chcialam go w polsce na sile uczyc, nie naleze do tych ambitnych mam, ktore na sile uszczesliwiaja swoje dzieci przymusowymi lekcjami pozaszkolnymi, wole, jak cos samo rodzi sie z pasji; moze to byl blad? Ja tez jestem aktywna kobieta i rola gospodyni domowej nigdy mi nie odpowiadala ( dopiero z wiekiem zaczynam dostrzegac dobre strony bycia w domu, leniwieje :)Pierwszy rok chcialam poswiecic sie dziecku by zminimalizowac jego stres zwiazany z przeprowadzka, swoje aspiracje odlozylam w kat; ale to dwne dzieje, szybko sie odnalezlismy, a ja mam taki charakter, ze wszedzie sie czuje u siebie :) ale sie rozpisalam...
przepraszam za literowki :)
UsuńDzięki za to Twoje rozpisanie;-) Wiesz, ja też nie należę do mam, które "pchają" swoje dzieci do przeróżnych dodatkowych zajęc. Mam jednak to szczęscie, że są zdolne (wiem, zabrzmiało nieskromnie) i jakoś odnajdują się w świecie zajęc szkolnych. Co do tępych pedagogów to znam też jednego dyrektora szkoły wiejskiej, który chodził ze mną do ogólniaka i mówiąc ogólnikowo...orłem nie był:P Ale cóż, stanowisko to było dziedziczne jak tron monarchy;)
UsuńJa też kiedyś odłożyłam swoje aspiracje w kąt dla dzieci, hmm miałam szansę osiągnąc więcej, więcej dla siebie oczywiście ale tego nie zrobiłam. Były to cięzkie czasy dla Nas, od tamtej pory pozostała we mnie niechęc do SH. Kiedyś napiszę o tym post.
Podobno dzieci to inwestycja;-) i tego się trzymajmy:)
a to ciekawe, z ta niechecia do SH, czekam na post. :)
UsuńMoj Kuba jest zdolnym lecz leniwym dzieckiem. Realizuje swoje pasje pozaszkolne bez uszczerbku dla szkoly dzieki temu, ze zrozumial dobrze system i tak balansuje by wszyscy byli zadowoleni i dali mu swiety spokoj,rodzice i nauczyciele,a naprawde spelnia sie poza szkola. Do studiow podchodzi beznamietnie, wie, ze to wymog czasow i trzeba skonczyc najlepiej jakis niezly, powazny uniwerek, ale nie widze by to robilo na nim wieksze wrazenie. Studia traktuje jak zaplecze, plan B, a juz spelnia sie w czym innym. dziwny jest ten moj Kuba, ale bardzo zaradny, wiem, ze sobie poradzi.
Fakt, z Brukseli wszędzie blisko :-)
OdpowiedzUsuńChciałabym pojechać do Brukseli :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
wiec trzeba wcielic plan w czyn, chetnie posluze za przewodnika!
UsuńJak wiesz byłam w Belgii w 1976 roku. Wpadliśmy na parę godzin do Brukseli. Zapamiętałam przede wszystkim przepiękny rynek i "siusiającego chłopca".
OdpowiedzUsuńWracam ostatnio do miejsc, w których byłam w młodości. Może więc kiedyś przyjadę do Brukseli - takiej Twojej...???
Serdeczności Agnieszko. :-)
zapraszam :)
UsuńUne belle promenade...
OdpowiedzUsuńPierre
Jak tak czytam o tej twojej Brukseli, to mam nieodpartą ochotę się tam pojawić :)
OdpowiedzUsuńDecyzja co do miejsca tegorocznego urlopu jeszcze nie zapadła, więc kto wie...? :)
Mam nadzieję, że ze zdrówkiem już lepiej. U mnie Nowy Rok, ale stare problemy zdrowotne (ale trzeba mieć nadzieję)...
Buziaki!
shoppanna
a to zjawdzie sie tak grupowo ktoregos dnia, ale bylaby jazda! spotkanie polskich blogerow w Belgii! a kartki z bloga moga posluzyc za przewodnik :)
UsuńAch!!!! I tyle komentarza.
OdpowiedzUsuńMuszę wyznać, że jestem istotą łakomą i Belgię doceniam głownie kulinarnie. Kiedyś w mojej dawnej "firmie" przy okazji większego spędu międzynarodowego był organizowany konkurs na najlepsze czekoladki. Wygrały belgijskie Godiva :) Rok później był konkurs na piwo - też wygrała Belgia, bez ustawiania ;) To chyba jedyny naród, co potrafi zrobić piwo owocowe, które nadal jest piwem, a nie wyrobem piwopodobnym.
OdpowiedzUsuńTo fakt, ze z Brukseli wszędzie łatwo można sie dostać, zresztą nie bez powodu to jest właśnie stolica Unii. Mimo, że to Polska jest geograficznym środkiem Europy ;)
Rozumiem też i podzielam tęsknotę za Podlasiem i wschodem. Ja pochodzę z Lubelszczyzny, a zjeździłam cały wschód, od Bieszczad po Suwalszczyznę. Teraz brakuje mi czasu, żeby tam wracać, ale wte wakacje obiecuję sobie - koniecznie :)
co do czekoladek i piwa, rzczywiscie Belgowie to mistrzowie, dla twojej informacji Godiva nie jest juz belgijska, jakis czas temu odkupil ja koncern turecki, pozdrowka :)
OdpowiedzUsuńE, no nie zabieram zabawek i nie uciekam z piaskownicy - po prostu czekam na przypływ fantazji ;)
UsuńJa też nic nie kupiłam jeszcze na wyprzedażach i nawet mnie nie ciągnie ;)
Turcy Turkami, ale receptura, mam nadzieję, zostanie ;)
tez mam nadzieje, ze nic nie zmienia, z czasem szykuje smakowity post o czekoladkach :)
UsuńNo doczłapałam się do ciebie wreszcie ;) Masz ciekawie, powiem tak , że tu w Poznaniu tez mamy masę psich kup, jedynie jak jest mroź i pod śniegiem się schowają można beztrosko chodzić nie bojąc się , że wieczór spędzisz szorując kupę z buta ;/ co do mieszkańców to my tu też mamy kolorowo ;p nie wiem czy to dobrze czy to źle, ale na pewno nie jest nudno ;) Twoje rozdarcie jest zrozumiałe, bo ja jeździłam na studia i domku to też szalałam z bólu, płakałam jak wyjeżdżałam i płakałam jak wracałam O.o Zostałam w Poznaniu - póki co , świat ziemniaków O.o zupełnie nie mój klimat, ludzie inni niż u mnie ale cóż ;p Jedno jest pewne , w tej chwili jesteśmy tu, i cieszmy się tym czym się da , bo chwila za chwilą i życie minie , szkoda je by stracić na smutki ;* Buziaki kochana i dziękuje za odwiedziny ;*
OdpowiedzUsuń"w tej chwili jesteśmy tu, i cieszmy się tym czym się da , bo chwila za chwilą i życie minie , szkoda je by stracić na smutki" - jeszcze raz powtorze, ze twoja filozofia zycia jest godna nasladowania! pozdrowka :)
UsuńFantastyczna relacja, chciałabym się tam kiedyś znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńMasz dar pisania, oj masz <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie reportaże ! :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :) a architektura cudowna :) marzy mi się, żeby tak choć raz odwiedzić Brukselę, może kiedyś będzie mi dane :D
OdpowiedzUsuńWarto odwiedzić to miasto. Naprawdę nie będziesz żałowac :)
UsuńCo roku z pracy mamy organizowane wycieczki zagraniczne. Mam nadzieję , że w końcu doczekam się wyjazdu do Brukseli. Ciekawie piszesz :-)
OdpowiedzUsuńTak pięknie opisujesz i te piękne fotografie:))każdego zachęcą do zwiedzenia Brukseli:)))ja też bym bardzo chciała:))może kiedyś:))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWiesz, przez to że jesteś miedzy tymi dwoma miejscami tym bardziej je doceniasz. Masz okazję tęsknić za nimi. Kiedy jest się stale w jednym miejscu można się zanudzić. Ja też bym mogła być tak rozdarta. Najważniejsze jest, że umiesz dostrzegać piękno i korzystać z niego. Dziękuję za wycieczkę po Brukseli. Pięknie mi ją przybliżyłaś:)Bardzo lubię Cię czytać:)
OdpowiedzUsuńLubię piwo! Jadę :))
OdpowiedzUsuńto moze jais zbiorowy wypadzik do brukseli :)
UsuńAguś przyjemnie "podróżuje" mi się po Brukseli na Twoim blogu. Bardzo cieszę się że w maju będę miała takiego fajnego przewodnika..a na piwo i czekoladki skoczymy? :)
OdpowiedzUsuńTy to masz pisane...... Wsiąkam w takie teksty bez reszty :)
OdpowiedzUsuńMała sugestia - wydaj przewodnik, bo z laptopem trudno będzie się zwiedzać :))))
dziekuje! a wiesz, z tym przewodnikiem to kto wie, dobry pomysl :) dziekuje za wsparcie! :)
OdpowiedzUsuńBrussel is een heel mooie stad en staat als 7de meest beschreven stad op mijn blog met 19 artikelen. Ik beloof er nog een paar aan toe te voegen.
OdpowiedzUsuńGroetjes,
Filip
Coś pięknego . Wszystko co opisujesz jest niesamowite .
OdpowiedzUsuńświetny post ! równie dobry jak część 1, nawet bym powiedziała, że lepszy :>
OdpowiedzUsuń`obserwuję :p
Bardzo klimatycznie znów!
OdpowiedzUsuńDziękuje wam za te wszystkie słowa :)
UsuńUn petit bonjour et prendre de tes nouvelles, tu vas bien ?
OdpowiedzUsuńPasse une belle journée :)
Gdybym tylko mogła pojechałabym do WAS bez zastanawiania się i cieszyła czasem spędzonym poznając te wspaniałe miejsca o których piszesz !
OdpowiedzUsuńMimo rozdarcia widzę wielką miłośc i sentyment do Brukseli, a z drugiej strony jest Polska, kolebka rodzinna, korzenie i Ci którzy zostają i tęsknią tak jak TY tęsknisz ! Ekscytujące, i trudne zarazem ...chociaż podobno można przywyknąc do wszystkiego.
Myślę że kiedyś będziesz miała co wspominac, pisac i opowiedac i zostanie poczucie że nic nie straciłaś, nie żyłaś w próżni, tylko czerpałaś tyle i ile się dało!Poczucie spełnienia!
Też mam nadzieję, że tak będzie Beatko!Może kiedys uda ci się zawitać do Bxl, z chęcią posłużę za pilota! :)
Usuńjak ja Ci zazdroszczę takich widoków. tak bym się w końcu gdzieś wyrwała...
OdpowiedzUsuńWeronika, wyrwij się! ;) Kiedys była taka piosenka: " wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet..." :) :) :)
Usuńwoow..ale bym pozwiedzała<3
OdpowiedzUsuńpiękne zabytki!!:)
Tej wielokulturowości troszkę mi w Polsce brakuje - dlatego też moja siostra nie chce wracać z Anglii do naszego kraju. "Tu jest tak szaro" - mówi. Poza tym siostra gustuje tylko w czarnoskórych mężczyznach, a u nas ich brak! Jak wracałam z wymiany studenckiej z Turynu tak bardzo się cieszyłam, że wracam... A teraz - tak mnie ciągnie w świat, żeby jeszcze czegoś fajnego doświadczyć, coś zobaczyć, sprawdzić się... // Pięknie piszesz! :-) M.
OdpowiedzUsuń