Obserwatorzy

Jeszcze będzie pięknie...


„Nie trzymaj się fałszywego przekonania, że bez niektórych ludzi i rzeczy nie jesteś w stanie istnieć.”

Tak. Kiedyś podobnie jak Ty byłam zlepkiem opinii innych ludzi o sobie. Z wielu wstydliwych powodów, jak zrobienie komuś przykrości, lub o wiele częściej – strachu przed osądzeniem, bałam się przestać podążać za tłumem. Tłumiłam własne niepokorne myśli i uczucia. Myślałam, że nie potrafię się obyć bez różnych ludzi, miejsc, rzeczy – moich fałszywych kotwic. Później przybyłam długą drogę. Nie chcę o niej opowiadać. Każdy ma swoje doświadczenia. Z perspektywy doświadczeń człowiek postrzega sprawy inaczej.
Dlaczego dziś podjęłam ten temat?
Bo spotkałam kobietę, którą spotkało zło. Opuścił ją partner. Beznamiętnie, rozważnie porzucił ją z dwójką dzieci. Był jej całym światem. Takie historie mimo swojej dramaturgii są tak powszechne, że to prawie banał życia i temat przewodni co drugiej telenoweli. Znasz takie sytuacje, same bywamy ich bohaterkami. Nie po raz pierwszy i ostatni spotkałam kogoś, kto budował swoje wątpliwe poczucie wartości na ruchomym piasku czyjegoś „ja” poświęcając całe swoje życie i talenty. Kogoś, kto mając wielkie poczucie straty i opuszczenia myśli, że bez tej osoby nie będzie mógł żyć. 

Nie po raz pierwszy i ostatni sama doświadczam strat i zawodów. Na okrągło. Bo takie jest życie. Czasami sami musimy coś lub kogoś opuścić, by nie pociągnął nas na dno. Hazard, alkohol, toksyczny związek, blokującą Twój potencjał pracę... 

Droga nieznajoma przyjaciółko. Gdy płaczesz bezsennymi nocami, że nie potrafisz bez niego żyć, kraje mi się serce, lecz cierpliwie czekam, aż pierwszy etap żałoby minie. Bo i tak prawdopodobnie moje słowa trafiałyby w próżnię Twojej obecnej rozpaczy. Ale gdy osuszysz łzy, spojrzysz w przejaśniające się niebo, może dotrą do Ciebie moja serdeczne wiadomości.  I zrozumiesz ich sens. 
Jedna z nich jest taka, że prawdopodobnie przeżyjesz swoją rozpacz po stracie, jak 99,9 % innych ludzi i świat się nie skończy. Natomiast nastąpi przełom w Twoim życiu. Wiem... Oderwanie się od spraw i ludzi wymaga cholernie dużo siły. Dużo wiary w siebie, w innych, w naturalny porządek rzeczy... Miotamy się. I wiesz co się wtedy dzieje?
Przeczytaj ciąg dalszy

Komentarze

  1. Dziękuję Ci za te słowa... :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. kończąc te część ...i wiesz co się wtedy dzieje?
    zaczyna się nowy rozdział
    i jak mój własny , może okaże się tym najlepszym co cię spotkało

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cały czas jej to tłumaczę... :) ale z jej perspektywy rozpaczy jeszcze tego nie widać, trzeba czasu...

      Usuń
  3. Kocham Cię za to, że wlewasz otuchę do serc ludzkich. I kocham Twoją Rodzinę za to, że daje otuchę Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem poruszona oraz zachwycona tekstem. Kiedyś zrobiłam błąd. Oddałam się całkowicie związkowi, zapomniałam o sobie. Facet, choć nie powinno się go tak nazywać, zranił mnie strasznie. Załamałam się, nie chciałam jeść. W pewnym momencie pojawiły się nerwy, chciałam go zadusić dosłownie i wtedy zrozumiałam. Pozwoliłam, by ktoś inny kierował moim życiem. Jak mogłam o sobie zapomnieć. Wstałam silniejsza, bardziej pewna siebie. Wiedziałam już czego chcę i na co już nie pozwolę. Sytuacja ta stworzyła nową Agę, silną kobietę, która siebie kocha.

    Bardzo spodobał mi się Twój blog. Ma duszę. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dziękuję za blog z duszą. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za to świadectwo! :) i dziękuję za odwiedziny i dodanie mi motywacji do regularnego pisania, przyznam, mocno zaniedbałam mój blog... od kiedy przeniosłam się na inną platformę ludziom ciężko mnie znaleźć, dodałaś mi skrzydeł, widzisz jesteśmy sobie potrzebni nawzajem, pięknego dnia :)

      Usuń
  5. Rozpocznie się nowy rozdział i nowe życie.
    Tylko po prostu trzeba cierpliwie przeczekać.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cierpliwość jest kluczowa w takich sytuacjach, też jej to powtarzam... Pozdrawiam i dziękuję :)

      Usuń
  6. uciekł mi komentarz:):Pisze więc jeszcze raz:) choć już chyba troszkę inaczej,nie da sie niczego odtworzyć tak samo:) Najtrudniesza chwila to nie ta gdy wszystko się rozpada ale ta gdy uświadamiamy sobie ,że zostaliśmy z tym sami i uświadomienie sobie ,że jesteśmy tacy bezradni...wpadamy w doły i czarną prawie rozpacz bo sie boimy,,boimy stawić światu nowemu czoła,bo boimy sie,że nie damy rady...depersja ,dół jest formą obronną, tkwiąc w depresji nie musimy nic robić, mamy wytłumaczenie dla siwata i siebie,,zobaczcie jestem bez sił ,nie dam rady i tak najczęsciej jest......Bardzo mpomocni są wtedy tu przyjaciele ale często pomoc potrzebna jest bardziej fachowa...rozpacz to strach przed tym co nowe.....boimy sie przyznać,o kurcze kim ja jestem bez niego??? aż tak bardzo niesamodzielną??? Tak jest ale za nim człowiek się dotego przyzna i coś z tym zrobi to moze to potrwać:)
    Zyzcę koleżance odnalezienia spokoju a Tobie drogi do niej:):

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com