Unosząc się na fali przy dźwiękach Armstronga.
Jakoś tak przewrotnie dzieje się w naszym zagonieniu, że osoby, które chciałoby sie widzieć najczęściej – widuje się najrzadziej. Proponuję dopisać tę prawidłowość do kolekcji praw Murphy`ego. Toteż gdy odkładane po raz kolejny spotkanie z jedną z koleżanek z dawnej pracy znów nie doszło do skutku, postanowiłyśmy... oszukać niesprzyjający nam los. Umówiłyśmy się wspólnie na Aquagym. Przyjemne z pożytecznym. Może będzie większa motywacja. Basen wybrała ona, w pobliżu swego miejsca zamieszkania. Ja, jako zawodowo bardziej elastyczna postanowiłam się dostosować, by ułatwić pracującej na etacie koleżance życie. Basen okazał się być w dzielnicy 1000 Bruxelles, co dla wtajemniczonych wiele tłumaczy. Dla tych co nie wiedzą: komunalny, czyli państwowy, czytaj: tani i niedofinansowany jak trzeba. I tu dochodzimy do jednych z wielu absurdów Brukseli.
czytaj ciąg dalszy tutaj: http://www.korzeniewska.com/blog/unoszac-sie-na-fali-przy-dzwiekach-amstronga
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTu dois t`adresser a elle directement, je ne suis pas un itermediere pour les anonimes
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale i upiększa miejsca (jeśli ktoś lubi Armstronga). Może ten basen celowo jest tak utrzymany?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie pomyślałam o tym, to jest pewien trop! rzeczywiście, może tak być... Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńTak dawno nie byłam na basenie, że aż się wstyd przyznać. Świetny wpis! Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń