A tak.
Kręcę się trochę ostatnio po kraju w związku ze spotkaniami. Porywam innych
i też się trochę ze mną kręcą. Nakręcamy się wzajemnie. Jesteśmy naprawdę
nieźle zakręcone. Jest dużo emocji. Spotkania są różne: bardzo dobre, dobre, a
czasami słabe. Na szczęście te ostatnie – zdarzają się sporadycznie. I za
każdym razem dochodzimy do wniosku, że za wszystkim stoją LUDZIE.
Można „położyć” najlepiej
zapowiadający się event, lub
wydawałoby się, z niczego - wykrzesać wielki żar.
Dotyczy to każdej sfery życia, nie tylko spotkań autorskich, one są jednym
z wielu, bardzo ciekawym źródłem informacji i inspiracji w tym względzie.
Weźmy na ten przykład Chełm. Bardziej nowoczesnej biblioteki nie widziałam
gdziekowiek indziej. Multimedialna, pomysłowa, nowatorska. Gdybym była uczennicą,
z upodobaniem... uciekałabym tu ze szkoły na wagary! Odniosłam wrażenie, że
ekipa tego przybytku stanowi bardzo zgrany, entuzjastyczny team. Z takimi
ludźmi nie może się nie udać. Jak nie oknem, to drzwiami...
Tacy ludzie są niebezpieczni – zarażają
optymizmem.
To jedno z miejsc, gdzie na pewno będę chciała jeszcze wrócić.
Chełmianie okazali się ciepłymi, życzliwymi ludźmi. Z żalem stamtąd
odjeżdżałam.
Podobne klimaty w Kazimierzu. Nie dość, że miasteczko przepiękne,
aczkolwiek puste o tej porze roku i środku tygodnia, to ludzie – wyjątkowi.
Uśmiechnięci i ciepli. Oczywiście – cały przekrój wiekowy z dużym naciskiem na
młodzież.
Policję też taką mają. Usmiechniętą, nawet jeśli wlepiają Ci solidny
mandat za przekroczenie prędkości. To własnie nas spotkało, tzn. Jedną z nas –
tę, ktora pędziła pierwsza. Na nic się zdały prośby i tłumaczenia, że my na
spotkanie, na wywiad do radia, że sporo spóźnione, że nie wypada... A ukarana
jest studentką, która musi wydać całe stypendium.
Spiesz się powoli – zdawałby się mówić niewzruszony wzrok pana policjanta.
Jednym słowem: trzy sztuki upolowane.
(Ciekawe ile wynosi dzienna norma?)
I sama będę zaświadczać, bijąc się w piersi, o nieskazitelnej opinii
polskich (puławskich) policjantów. Nawet niewinnej książki przyjąć nie chcieli,
bo to korzyść majątkowa! Pozdrawiam panów policjantów.
W Kazimierzu mam wzruszającą
niespodziankę.
Wyrasta przede mną... Stokrotka, jak żywa! Patrzę jak w obraz
kilka sekund, zanim uzmysłowię sobie, że oto naprawdę nie zjawa Ci to, tylko
postać z krwi i kości. Z bukietem, co prawda, nie - stokrotek, ale z równie pięknym,
wiosennym kwiatuszkiem. Usmiecha się do mnie tym swoim stokrotkowym, skromnym,
delikatnym uśmiechem. Wzruszenie odejmuje mi głos, którego za chwilę tak dużo
będę potrzebować.
Po spotkaniu udaje nam się wypić wspólnie kawę w jednej z kazimierzowskich
piekarni – restauracji. Obie z Jane Jane zjadamy jeszcze przepyszny żurek w
nietypowych naczyniach. Skórka chleba jest tak cudownie chrupiąca, że nie
możemy się oprzeć, by nie zabrać jej ze sobą. Przydadzą się. Przed nami daleka
droga.
Ludzie... Wartość sama w sobie.
Rozmawiam z Dorotą na facebooku. Wspominam o spotkaniu pod Radomiem.
Nieśmiało sugeruję wspólny wyjazd... Są ludzie, którym nie potrzeba różnych
rzeczy powtarzać dwa razy. Jakoś tak spontanicznie wychodzi... Doris sprawdza
transport. Już kogoś ugadała na „bla bla karze” i jest w drodze. Zorganizowana
do granic przyzwoitości. To jedyne podobieństwo z Jane Jane. Poza tym są
krańcowo rózne. Pędzimy (pośpiechem naznaczony jest cały mój pobyt), pomysły
buzują w czterech blaszanych ścianach małego, niegdyś białego, a obecnie
przydymionego kilkudniowym brudem autka.
Powrót w nocy. Nazajutrz rano pukamy z Dorotką do drzwi Folwarku. Chcemy
zjeść szybkie śniadanie, bo moja Dorka musi wrócić znów jakiś „blablakarem” do
swoich. Ma wszystko pod cudownie ciepłą kontrolą, pociągając nieznacznie tylko
za sznurki.
Folwark – to miejsce „na pewniaka”. Zawsze gościnne i „nie ma sprawy” gdy
potrzeba szybko, elastycznie coś zadziałać. Bo to właśnie ci ludzie, którzy
wybudowali w szczerym polu restaurację i udowodnili że można z tego wyżyć, nie
przestając przy tym lubić swoich gości.
Aga i Marcin.
I to się czuje. Czuje się
w ludziach pasję. U nich: nawet gdy zamknięte – to jest otwarte. Rozumiecie o
co chodzi...
Nie zapomnę nigdy Szepietowa. I pełnego ciepła i dowcipu szefa miejscowego
Domu Kultury. Zgotowali mi gorące przyjęcie. I już nie wiem kto kogo bardziej pociąga
do działania: pan dyrektor miejscowych zapaleńców, czy odwrotnie. W każdym
razie żar powoduje, że i na kamieniu się rodzi, bo oni nie wiedzą, że można
inaczej...
Szepietowo, energetyczny Chełm, ciepły uśmiech i dobra energia pań z
Kazimierza, Puławy...
Takie obrazy na długo zostają w pamięci. Chce się
wracać... Do Nałęczowa wracam po raz drugi. To miasteczko nasączone duchem
kultury. Wiem, że za każdą następną ksiązką będę tam powracać... Są rzeczy,
które się wie na sto procent...
Jak codziennie rano od dwóch tygodni spieszę się na spotkania. Za drzwiami
natykam się na niecodziennych gości. Dwa rudo-białe koty ciekawie zaglądają do
środka. Ten jaśniejszy wydaje się być bardziej odważny. Jego ciemniejszy
kompan, stoi w bezpiecznej odległości.
- Panowie, nie w porę – zerkam na telefon – śpieszę się.
- No dobra – mówię zrezygnowana, gdy rudy kocur ani na chwilę nie spuszcza
ze mnie wzroku. Chociaż panowie są nieźle wypasieni i nie sprawiają wrażenia zagłodzonych,
wracam do domu po miseczkę mleka i kawałek kabanosa.
- Czujcie się jak u siebie – mówię, a w duszy dodaję – Dopóki Kajtek z Tośkiem
tu nie przyjadą. I pędzę dalej. Trochę już tęsknię za moją rodziną i
„piesami”... Ale o tym i o reszcie spotkań opowiem kiedy indziej, ponieważ padam dziś na nos. Dobranoc...
cdn
Zajrzyj do mnie proszę...
OdpowiedzUsuńzajrzałam Stokrotko! :) i dziękuję raz jeszcze...
UsuńTakie spotkania dają energię na pewno. Masz okazję Agnieszko doświadczyć,ze to, co robisz , niesie ludziom radość. Pozdrawiam, Tomasz
OdpowiedzUsuńa ile czerpię, Tomaszu... to wzajemne obdarowywanie się :)
UsuńTrwaj chwilo, jestes piekna. 👍👌
OdpowiedzUsuńGratulacje Aguś i powodzenia
OdpowiedzUsuńAgnieszko!
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę dużo zdrowia i sił.Twój nieustający optymizm, wielka dobroć, ciekawość świata
czynią naszą rzeczywistość lepszą i jaśniejszą.Jesteś przykładem i wzorem, pewnie nie tylko dla mnie.
Jak się Ciebie czyta- to bez względu na aurę, czuje się wiosnę......ha, ha.A to moja ulubiona pora roku.
Pozdrawiam ciepło, Ala Zych
Joasiu, Ago, Alu... dzięki Wam za te ciepłe wpisy, ja wiosnę mam nieustannie w sercu, mając... takie czytelniczki jak Wy! dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńNice such an interview.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Tak się cieszę Twoją radością i sukcesami! Niech tak już zostanie, po prostu bądź szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńWow..co za szczęście wiedzieć, że nie wszystkie biblioteki są zapomniane i są nawet budowane nowoczesne ! :-)
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Ja bym mogła nawet do zwykłej biblioteki uciekać na wagary. :D Życzę więcej wartościowych spotkań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Agnieszko, ty jesteś wspaniałą osobą. Każdy Twój post jest tak ciekawy, że zawsze z miłą chęcią czytam od początku do końca. A te Twoje podróże i wizyty są super. Gratuluję! :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńŻycie w drodze, jak w solidnej kapeli rockowej
OdpowiedzUsuńPozdrawiam