Obserwatorzy

Włóczęgowski los.



Taki włóczęgowski los sobie wybrałam. I dobrze mi z tym. Może trochę bardziej tęsknię, może intensywniej kocham i głębiej staram się wynagradzać. Na taki włóczęgowski los mam przyzwolenie – i jestem Im za to wdzięczna. Gdyby zabrakło aprobaty, gdyby zabrakło zrozumienia dla mego włóczęgowskiego losu brukselsko – podlaskiego skowyczałaby moja dusza. Ich unieszczęśliwieniem. Moim niespełnieniem.

A tak...

Dziękuję Wam chłopaki, że dajecie radę. Że trzymacie fason. I nie rozczulacie się nade mną i sobą. Bo sama potrafię się nieraz nad sobą rozczulić, gdy pędzę pogańską godziną w środku nocy pustą szosą, a przez głowę przemknie zabawna myśl: „Komu by się tak chciało tłuc się dziurawą, wąską drogą? W imię czego? I za jaką karę?”

O drugiej rozmawiamy sobie z D. przez telefon. To taka normalna pora na ciepłe, małżeńskie rozmowy. Jest fajnie.

Nad ranem witam mój ciepły, lecz wychłodzony nieobecnością dom. Zaglądam do pustej lodówki, bez większej nadziei, że dojrzę tam coś do jedzenia. W istocie, resztki starej mazarelli na talerzyku nie budzą zaufania. Zjadam czekoladę do ostatniego laskowego orzeszka i wypijam dwa kubki odchudzającej herbaty. (Chyba efekt wyjdzie na zero, pocieszam się bez przekonania) Szybki prysznic i opatulona jak Eskimos zakopuję się w pościeli po szyję w zimnej sypialni.

Klik klik
Cmok cmok
Dojechałam. Odpadam.
Love. Me too (Zawsze to krócej, niż: Kocham Cię)
Bez odbioru.

Wujek sen wkracza do akcji. Zarzuca mi cięzkie łapy za ramiona. Czuję jak mnie nimi przygniata, lecz nie potrafię się bronić... Poddaję się. Po chwili już nic nie czuję...

Nazajutrz jest lepiej. Powoli budzę dom do życia. Czuję się trochę taką wróżką. Kaloryfery napełniają się łagodnym ciepłem jak błękitne żyły pulsującą krwią. Za chwilę lodówka też się zapełni dostatkiem z obwoźnego handlu, a w dzbanie zakwitną tulipany. Telefon radośnie się rozdzwania. Pokoje rozbłyskują jaskrawym światłem gołych żarówek. Zachłannie zalewają każdy kąt, wypędzając mrok. Po chwili namysłu wygaszam światła, podnoszę rolety, zapraszam do wnętrza blady świt.


Przestawiam się na czas wschodnio-podlaski. Dwa razy szybciej, dwa razy intensywniej. Wypijam kawę i pędzę na pierwsze spotkanie do mego siemiatyckiego liceum. Strasznie mnie korci by się nie spieszyć, a nawet trochę się spóźnić, ale nie mogę dawać złego przykładu młodzieży. Zwłaszcza takiej wspaniałej młodzieży. Ale o tym napiszę oddzielnie. Dopiero po spotkaniu jadę przywitać się z rodziną. Już myślę o popołudniowym spotkaniu w Szepietowie. Pierwszy raz będę w tamtych okolicach. W międzyczasie koordynacja z Brukselą. Syn na łączach, krótkie uściski przez telefon. Rozżalony Tosiek zawyje mi wprost do ucha. Wydaje mi się, że słyszę chrząkanie Tuni. Kajtek wyniośle milczy. Mówię zwierzętom, że pogadamy wieczorem, teraz Aga ma co innego na głowie. Obowiązki wzywają. Trzeba zatańczyć w deszczu!


Zdaje mi się, że zrozumiały. Mądre mam zwierzaki.
Kocham ten banał. Prozę życia. Tyle w niej intensywnych barw... 
Z powodu późnej pory - cdn.







Komentarze

  1. Nie znam nikogo, kto by piękniej od Ciebie zatańczył w deszczu...Aguś- wszystkiego co najpiękniejsze dla Ciebie i Twoich wspaniałych Facetów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki Basiu, bez ich wsparacia i aprobaty, nawet tej milczącej - nic by nie było!

      Usuń
  2. MYślę sobie, że to jeden z piękniejszych okresów w Twoim życiu. Oby tak dalej . Powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszko, ważne, że robisz to co lubisz, życie mocno intensywne. Szczęściara z Ciebie, że rodzina wyrozumiała.
    Powodzenia...pozdrawiam...buziaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Basiu, to wielkie szczęście, że mam takich ludzi przy boku! Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ale przyjemny ten ,,los" jak Ty to mówisz, super. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko niestety nie będę mogła przyjść jutro do Tarabuka, bo jestem chora. Poinformowałam JanToniego, ale odpowiedział mi, że jest rekonwalescentem.
    Wszystkiego najlepszego Kochanie
    :-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz znacznie prościej ot tak włóczyć się
    Komfort i nowoczesność
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, jak zawsze bardzo trafnie podsumujesz! :) To prawda, pozdrawiam. Nowoczesnośc bardzo przydaje się w podróżowaniu :)

      Usuń
  7. Trochę Ci zazdroszczę:))ja straszny domator i wyjście z domu to już cała wyprawa:)))Pozdrawiam serdecznie:))0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem reniu, mój mąż jest takim jak Ty domatorem :) to tez jest urocze :)

      Usuń
  8. Masz rację, druga w nocy to idealny czas na rozmowy :)I ja powoli też wkręcam się w ten "Twój banał"...
    Zapomniałaś dodać, że przed D. rozmawiałaś ze mną, siedziałyśmy nad filiżankami, Ty kawy ja herbaty, i że to już było po północy :)A potem wyruszyłaś w podróż "pustą drogą"... do intensywnego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie nadążam za samą soba :)
      "ja powoli też wkręcam się w ten "Twój banał"..." dzięki za te słowa. Myslę, że razem stanowimy wcale nie banalny team :)

      Usuń
  9. Wiesz Aguś jak nieraz nic mi się nie chce to pomyślę o Tobie i już chce mi się chcieć. Och jak się cieszę że stanę w piątek na Twojej zwarjowanej drodze.........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto? Kto? Kto? Za takie super słowA, warto przyjechać chociaż dla Ciebie jednej :)

      Usuń
  10. Always special to take a picture in your miror.

    Greetings,
    Filip

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko o czym piszesz nabiera magicznych właściwości! Mocne uściski!!!!:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tyle w Tobie radości! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję wam, radość to podobnie jak szczęście, jedna z niewielu rzeczy, która dzielona - mnoży się :) chcę was nią zarazić

      Usuń
  13. Włóczęga włóczęgą, ale zobacz, jak intensywnie żyjesz, ile ludzi poznajesz, jak malujesz świat!
    Nie każdy w tak piękny sposób jak Ty zdobyłby się na przekraczanie granic własnego komfortu i oprócz spełniania siebie, potrafiłby przynieść radość także innym. Buź ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I KTO TO MÓWI! dziewczyna, która przekracza wiele granic własnego komfortu, uczę się od Ciebie Marchevko:)

      Usuń
  14. Taniec w deszczu? to jak w filmie , ale to oznacza radość wewnętrzną. Agnieszko, pozdrawiam Cie, choć nie wiem, czy jesteś jeszcze w tym samym miejscu, czy w drodze.Tomasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję i odpozdrawiam już z Brukseli gdzie na chwilę przysiadłam:)

      Usuń
  15. Większość mojej rodziny też prowadzi taki włóczęgowski los. Piękny i bardzo życiowy wpis. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Proza nie proza - najważniejsze, że barwna. Z ciebie taki piękny kolorowy ptak, ach!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com

Popularne posty