Kto by pomyślał! Szczęściara z wyboru!
Kto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie po dwudziestu
latach na miejscowym cmentarzyku zaowocuje dojrzałą, intensywną
przyjaźnią. Dojrzałą – bez spijania sobie z dziubków – dwóch ukształtowanych przez
różne koleje życia kobiet. Kto by pomyślał, że internetowa znajomość z
blogerką, będzie zaczątkiem udanej i obiecującej relacji, która rozkwita, nabiera
rozpędu i rumieńców, dojrzewa. I toczy się coraz mocniej jak śniegowa kula! Kto by pomyślał, że raz napotkany „przypadkiem” „ktoś”
stanie się Twoją myślą przewodnią, a Ty jego ostoją w zdawałoby się ostatnim, spazmatycznym szepcie nadziei, która słoną kroplą po policzku spływa do kącików ust. Takie rzeczy codziennie dzieją się w świecie, budząc nieustanne nasze nim zdziwienie!
Bo żadne „przypadkiem” - przypadkiem się nie dzieje. A wszyscy ludzie na wzajemnych drogach są uzupełnieniem naszych piszących się życia ksiąg. Czasem kropką nad "i", akapitem lub epilogiem.
Joasia. Drugi dzień mego pobytu w Warszawie. Moja – mimochodem –
pani event manager. Jej profesjonalizm, dbałość o detale, staranne wykształcenie,
medialny wygląd, zdolności marketingowe, młodość i pasja! Lepiej trafić nie
mogłam! W zderzeniu z moim ciągłym „niedouczeniem”, brakiem systematyczności, chaosem,
głową w chmurach tworzymy wspaniale barwny duet. Dogadujemy się prosto,
rzeczowo, rozpalamy się nawzajem pomysłami. To ona jest pomysłodawczynią i
realizatorką spotkań w Nałęczowie. Do akcji włącza też swoją siostrę Iwonkę,
która rezygnuje tego dnia z wykładów, by móc nam towarzyszyć i robić zdjęcia.
Nałęczów jest cudowny, a ludzie gościnni, pełni pasji,
zaangażowani, uczestniczący. Każde kolejne pytanie przemyślane, ciekawe,
otwierające temat rzekę... Myślę, tak czułam, że pozostał niedosyt po obu
stronach... Jestem głodna tych spotkań, wiem, że jeszcze tam wrócę. Nie
zdążyłam dolecieć do Brukseli, a już miałam pierwsze reakcje uczestników
spotkań na maila: dzielenie się wrażeniami, własnymi pasjami, życzliwymi
uwagami. Takiej publiczności można życzyć każdemu autorowi.
Ale gdyby nie Ela, jej życzliwość, oddanie w moje ręce własnego mieszkania, samochodu na kilka dni, tak normalnie z marszu, to ja bym nigdzie na czas nie dojechała! A już na pewno nie mogłabym odwiedzić moich najbliższych, którzy tak bardzo na mnie zawsze czekają w najpiękniejszej wsi nad Bugiem.
O Ewie i Jacku nie wspominam, bo
pisałam o nich w poprzednim poście. Oni, ich mieszkanie, ich dzieci – prawie jak
moje to wszystko, łącznie z kotem, który już się chyba pojawił, a którego
jeszcze nie widziałam; to wszystko dla mnie tak naturalnie oczywiste, że nie ma
o czym pisać! I nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej!
Zmęczona po długim, intensywnym dniu, dojeżdżam w nocy do Siemiatycz Eli samochodem, a tam czekają na mnie barwni, życzliwi ludzie. Każdy z nich różny, ale łączy ich wspólny
mianownik: pozytywność, celebrowanie życia i cieszenie się z małych, wielkich
rzeczy. Przysiadam się na chwilę do stolika. I ciesze się, że
są, dalszą część naszego spotkania będziemy już kontynuować wirtualnie. Patrzę
na nich i myślę, że jest mi bardzo dobrze. Szczęściara? No pewnie! Tyle dobrej
energii wokół, płynącej od ludzi stąd, o których jeszcze będę pisać w oddzielnym poście,
a którzy świadomie, lub nie wspierają mnie w mojej drodze do celu. Tak, to o
Was mówię kochane Siemiatyczanki i Siemiatyczanie! Moje dalsze i bliższe znajome i przyjaciółki z miasteczka i okolic.
Ale na razie, dla porządku, cofam się o kilka dni.
Piątek wieczorem. TVP Polonia. Moj telewizyjny epizod. Janusz przyjeżdża po mnie swoim rozpoznawalnym, dziwnie żółtym samochodzikiem. Mkniemy po pustych ulicach Warszawy na Woronicza. Żółty samochodzik pokazuje naturę kozaka. Prowadzony pewną ręką swego właściciela, pędzi tak, że żołądek ucieka i chowa się za kręgosłupem. Ponoć to jeszcze nie szczyt możliwości auta i jego kierowcy. Gdy jedzie sam, to aż tak się nie pieści! Cały Janusz! W ciele dorosłego faceta mały marzyciel z wielką, niezachwianą wiarą w swoją pasję i możliwości. Dosłownie: bomba energetyczna, która co i raz eksploduje nowymi pomysłami! Kogoś takiego nigdy wcześniej nie spotkałam! Na swego starszego brata z wyboru, bo tak o nim myślę, natknęłam się, oczywiście, w internecie. Ocean życzliwości wobec mnie. Daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Inspiruje, radzi, możemy nieskończenie gadać o naszej "robocie". Wbrew pozorom mamy wiele wspólnego. Najważniejszy jest ten przerost dziecka nad dorosłym w nas. Co pozwala zachować świeżość patrzenia na świat i wiarę, że udadzą się nawet najbardziej karkołomne plany! Nasi bliscy patrzą na nas pobłażliwie i dobrotliwie pukają się w czoło. Czasami życzliwie sugerują byśmy zajrzeli do "peselu" w dowodzie osobistym. Na szczęście te odgórnie przypisane, bezduszne cyferki są dla mnie abstrakcją, jak numer silnika w samochodzie i nic mi o mojej osobie nie mówią. A wracając do facetów, to pielęgnuję te cenne, męskie przyjaźnie w moim życiu. Pierwszą z nich jest mój mąż. I chwała mu za to, że mnie w moich pasjach i przyjaźniach nie ogranicza, bo straciłabym wiele cennych spostrzeżeń. Spojrzenie mężczyzny na świat - piszącej kobiecie bardzo się przydaje! To bezcenne doświadczenie.
Tutaj można obejrzeć ten program, której gościem byłam, a którego gospodarzem jest pani Marzena Kuc. Program jest długi, ja występuję w jego 41 minucie.
Janusz porywa mnie dzień wcześniej na najpyszniejsze w Warszawie pączki do swojej uroczej
dziewczyny. Przegadujemy burzę, która właśnie szaleje nad Warszawą. A to była jakaś burza? Ach! Rzeczywiście jakiś deszcz bębnił o parapet! Wszystko na
najwyższych obrotach. Szybko, zbyt szybko. Ale nauczyłam się smakować każdą
sekundę życia. Nie dać jej się zawieruszyć bez celu, nawet jeśli w danej chwili
nic nie robię, to staram się w „nic nierobieniu” zanurzyć się po całe
jestestwo! Hej, młodzi czytelnicy mego bloga. Nie martwcie się, ta sztuka
przychodzi z wiekiem. Im więcej lat na karku – tym większe rozsmakowanie życiem. Wcześniej i tak tego nie pojmiecie. Za młodu jest się jeszcze
nieoszczędnym bogaczem trwoniącym czas!
Warszawski weekend. Już dawno zrozumiałam, że największa inspiracją dla
kobiety jest inna inspirująca kobieta. Energii, której dodała nam w długiej
rozmowie za kulisami „Królowych życia” Ewa Serwa, wystarczy na długo!
Obie z Joasią jesteśmy nią zafascynowane. Jak i Beatą Kapcewicz, która z uśmiechem na
ustach poświęca każdej osobie tyle czasu, ile się potrzebuje. Wręcz rozdaje
siebie z uśmiechem każdemu do woli, według potrzeb.
Nawet jeśli to brzmi banalnie i niedorzecznie, wybieram być szczęściarą każdego dnia! Mówiąc szczerze, dawno już
to w życiu postanowiłam, tylko teraz uświadamiam sobie to na nowo i wzmacniam
postanowienie. Bo każde z nich wymaga ciągłych bodźców dopóki się nie utrwali.
Moja siostra puka się najpierw w czoło: czasami nie widzi się nic oprócz
czarnych chmur, a tu taki banał! Ale później zaczyna dostrzegać sens tych
słów, a życie zaczyna się do niej nieśmiało, przez jej łzy, uśmiechać. Bo szczęście lubi się odwzajemnić. Ale gdy go nie chcesz, nie będzie się samo do Ciebie pchało. Jak dumna kobieta, swój honor ma!
Wybieram być szczęściarą! Nie, nie pomieszało mi się w głowie! Nie miałam życia
usłanego różami. Czasami wydawało mi się, że to jakaś cholerna farsa, która
nigdy się nie skończy! Ale już nawet wtedy, w malutkich momentach wytchnienia
od kłopotów, przeczuwałam, że szczęście może być wyborem. Jak niewidomy,
wyczuwając pod palcami chropowatość ściany, uczy się, w którą stronę ma iść,
tak ja po omacku, bez większej wiary, przez gorzkie łzy uparcie uczyłam się tej postawy. Dziś
jestem już nałogową szczęścioholiczką. I nie zamierzam się z tego nałogu
wyzwalać. Tego się nie leczy, tym się zaraża świat! I Bogu dzięki, że nie
wymyślono na to jeszcze żadnej szczepionki. Zresztą badania ostatnich lat dowodzą, że szczepionki nie są takie dobre. Nie dajmy się zaszczepić przeciwko szczęściu.
Bardzo fajne spotkanie, zazdroszczę udziału :-)
OdpowiedzUsuńbyło naprawdę wiele wrażeń! co widac po naszych uśmiechniętych buziach!:)
UsuńTak pięknie tak emocjonalnie napisane. Z duszy z serca energią pisane słowa. To się tutaj czuje, to się odbiera dzięki czemu pozostaje uśmiech po przeczytaniu. Tak mało ludzi ma taką pasję wymiany ba, potrzebę wymiany energii.
OdpowiedzUsuńJak dobrze że piszesz że się potrafisz podzielić. A najwspanialsze że tyle kobiet jest tak podobnych do Ciebie, potrafiących czuć dawać i otrzymywać. To jest dla mnie bardzo budujące zjawisko. ♥
Znów mi uświadomiłaś cos bardzo ważnego... Często dopowiadasz to co czuję podświadomie, a czego nie dostrzegam. Tym razem jest to potrzeba wymiany energii. Uzmyslowiłam sobie, że jest ona ogromna, ja musze się dzielić, to silniejsze ode mnie, inaczej bym chyba zwariowała! dziękuję Elu:)
UsuńFajnie mieć takich znajomych - no i dobrze mieć "wszędzie blisko"
OdpowiedzUsuńwszędzie blisko i zgrani, życzliwi ludzie - to w moim przypadku podstawa sukcesu:)
UsuńPękne podziękowanie dla wszystkich, którzy są wkoło Ciebie Agnieszko :)
OdpowiedzUsuńWywiad oglądnęłam i posłuchałam, szkoda, że TV ma taki pośpiech zawsze...
UsuńTelewizja rządzi się swymi prawami, tam bardziej niż gdziekolwiek obowiązuje zasada: czas to pieniądz :) ale i tak jestem szczęściarą :) dostałam cale pięć minut dla siebie, ho, ho!przez ten czas dużo można powiedzieć:) Milo ze strony szefowej programu:)
UsuńSą warci! Naprawde bez nich nic by nie było!:)
Usuńo ludziach moich życzliwych piszę, że są warci - cos mi się źle komentarz wkleił :)
UsuńTak to się dzieje kiedy spotyka się na swojej drodze fantastycznych ludzi:))))piękne spotkanie:)))Pozdrawiam serdecznie:))))
OdpowiedzUsuńTak, to wymiana energii, relacja zwrotna:)
UsuńTylu komplementów w jednym zdaniu to jeszcze w życiu nie usłyszałam :) Aż się zarumieniłam.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój tekst zmotywowałaś mnie do realizowania kolejnych pomysłów. A od wczoraj pochłaniam nawyki szczęściary (niestety zostają mi tylko noce). I masz rację, kto by pomyślał. Jeszcze rok temu nigdy bym na to nie wpadła, że będę robić to co robię i że będzie mi to sprawiać taką radość, jak moja praca :) To chyba tylko Ty potrafisz. Zarażaj, zarażaj swoim optymizmem, Ty Szczęściaro!
A ja czytam i uśmiecham się do Ciebie pełną gębą! :) właśnie wróciłam z psami, jestem zmęczona, spocona, ale happy :) dobranoc!
UsuńGratuluję z całego serca Agnieszko!!!
OdpowiedzUsuń:-)
dziękuję Jadziu!
UsuńTyle pozytywnych emocji, a relacja pełna radości i ekscytacji. Udzieliło mi się. Gratuluję Ci i życzę, aby ten stan trwał i trwał.
OdpowiedzUsuńo to chodzi by zarażać... :)
UsuńNaprawdę dużo się działo, takie wydarzenia i spotkani ludzie dają Ci najwięcej energii. Aż sama poczułam klimat Twoich warszawskich spotkań. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
UsuńZ dzisiejszego wpisu wypisuję to: "Bo żadne „przypadkiem” - przypadkiem się nie dzieje. A wszyscy ludzie na wzajemnych drogach są uzupełnieniem naszych piszących się życia ksiąg. Czasem kropką nad "i", akapitem lub epilogiem."
OdpowiedzUsuńObejrzałam sobie ten program z tobą, cieszę się z twojej przygody i sukcesów. Czekam, czekam na książkę:)
Świetnie wszystko przedstawione, zrelacjonowane. Można tylko zazdrościć takich emocji.
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńCieszę sie Agnieszko, ze realizujesz swoje plany, ze jestes szczęśliwa i spełniona. Obejrzałam wywiad z Toba w Tv , fajnie Cie usłyszeć, to następny, bliższy krok naszej znajomosci. Pozdawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńnieuchronnie się zbliżam w twoja stronę Elu, trochę już mnie nawet wzruszenie za gardło chwyta, tyle lat wirtualnej znajomości...
UsuńGratuluję Ci Aguś wszystkich sukcesów i wspaniałych ludzi wokół. Cieszę się razem z Tobą. Jesteś wspaniała...
OdpowiedzUsuńTy, Basiu też...
UsuńNo tak, jesteś szczęściarą, tyle pozytywnych osób na Twojej drodze, chyba Ty takich ludzi przyciągasz swoją osobowością.
OdpowiedzUsuńRealizuj swoje plany, powodzenia...pozdrawiam Agnieszko...
bo ludzie o podobnej wrazliwości czy filozofii się przyciągają :) pozdrawiam Basiu!
UsuńJuż zaglądam na tę 41 minutę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:)
UsuńKOchana -idziesz jak burza ! trzymaj się dzielnie i pisz. :*
OdpowiedzUsuńPiszę... dziękuję Grażynko!
Usuń