Będą święta, będzie dobrze!
Końcówka grudniowych dni, jak bieg przez płotki bez wytchnienia. Dni krótkie, za krótkie, noce zimne, ranki ciemne. Najgorszy okres w roku, gdy tak wychwalana przeze mnie jesień złota, a nawet ta słotna, odeszła w niepamięć. Teraz tylko, aby przetrwać do Bożego Narodzenia. A tu statystyki krzyczą, że w ludziach nastroju brak. Nie czują weny.
Zadaję sobie jak co roku pytanie, co w tych świętach takiego jest, że
jednocześnie czułe, radosne, smutne i czasem wręcz depresyjne?...
Najlepsze i najgorsze...
Bo podsumowanie tego co nam się udało lub nie?
Bo "kolęda dla nieobecnych"?
Bo samotność.., która jest "ciężkim i nieodzownym warunkiem istnienia" według J. Conrada?
Bo...
Każdy swoje powody serca ma.
Jak co roku staram się, by przedświąteczny post nie wyszedł łzawy. Ale niestety, nie uchronię
się od tego – co nieuchronne. Nie porafię pisać o Bożym Narodzeniu bez ckliwego
trzepotu serca. Więc bedzie jak zawsze... Banalnie ciepło i przez łzę w oku.
Sorry, taki mamy klimat!
Kilka dni temu w poszukiwaniu świątecznej magii zaniosły mnie nogi na Grand
Place w Brukseli. W jego centralnym miejscu - ogromna choinka i szopka z żywym
inwentarzem. Cudowna muzyka i gra świateł wprowadziła mnie w euforyczny
nastrój.
Nagle poczułam jak przymus biegu przez życie uszedł ze mnie jak z
przekłutego balonika. Rozejrzałam się wokół... Rozmarzone oczy w zasłuchanych
twarzach. Uroczyste selfie z La maison de Roi w tle. (To taki dom
(pałac?) wybudowany dla króla. Król w nim nigdy nie mieszkał, za to przebierał
się tam dośc często. Dziś jest tu miejskie muzeum i zarazem... ogromna garderoba
Manequin Pis (sikającego chłopczyka).
Popatrzyłam wokół siebie. Spokój, zadumanie, relaks. Normalność. Siedząca
na bruku młodzież... I gdy usłyszałam gdzieś poza mną szept:”Nie biegnij tak!”, z impetem jak inni klapnęłam tyłkiem na kocich łbach. Zapatrzyłam się w zmieniające się światła na
miejskim ratuszu. I rozkoszna pewna myśl przeszyła moje ciało i umysł na wskroś: Będą święta! Będzie dobrze... MUSI BYĆ!
W Brukseli jakoś inaczej niż rok, czy dwa lata temu drży przedświąteczne
powietrze... Coś się zmieniło w celebrowaniu Bożego Narodzenia w tym kraju...
Coś w spolegliwych Belgach pękło, a może właśnie stwardniało. Po wydarzeniach w
Paryżu, zaostrzeniu stopnia zagrożenia terroryzmem w Brukseli... Na nowo zaczynają publicznie używać słów: ”Boże
Narodzenie” i otwarcie cieszyć się nadchodzącymi świętami, dostrzegając ich
duchowy wymiar.
Pamiętam, jak kilka lat temu w obawie przed „obrażaniem uczuć religijnych”
zamiast choinki ustawiono na placu jakąś koszmarną metalową, świetlną
instalację. Nie przypominającą nic, a już najmniej choinkę...
Jak ze sklepów po angielsku, mimochodem zniknęły kartki z życzeniami
nawiązujące do narodzin Jezusa, a w szkołach i urzędach słowo: ”Noël” zastąpiono „święta zimowe” czy
jakoś tak... Jak w jednym z miejscowych urzędów miejskich (niedaleko mnie)
wyrzucono choinki, ponieważ obrażały uczucia mniejszości...
Tak było. Bezrozumna poprawnośc polityczna doprowadziła do tego, co każdy
widzi i czuje; i zaryzykuję stwierdzenie, że, bojąc się być posądzoną o rasizm...
paradoksalnie przyczyniła się... do jego wzrostu.
Bo DOPIERO TERAZ, w świetle niedawnych ataków, każdy młody człowiek o
ciemniejszym odcieniu skóry spotkany w metrze budzi lęk i uprzedzenie... A
najczęściej jest Bogu ducha winnym pasażerem.
I śmiechu warte, napuszone, pobożne życzenia polityków, chcących ratować sytuację i nastroje: „Pokażemy,
że zamachy nie przeszkodzą nam w normalnym życiu. Pracujemy, pielęgnujemy nasze
codzienne rytuały”...
Bardzo szybko życie pokazało jak wielka to była iluzja.
Wprowadzono czwarty stopień zagrożenia, a nas, obywateli jak szczury zagoniono
do naszych domów, radząc byśmy nie podchodzili nawet do okien. Szkoły, handel i
komunikacja stanęły. Życie zamarło... Panowie politycy, czy tak pojmujecie wolność i demokrację, gdy garstka zwyrodnialców trzyma w szachu całą Europę?
Na szczęście Belgia normalnieje. Na szczęście ludzie zaczynają rozumieć, że
pielęgnowanie swoich tradycji, związanych od zawsze z naszym kręgiem kulturowym
nikomu krzywdy nie robi, a już napewno nie obraża jego uczuć.
Magię świąt na brukselskiej starówce i w centrum miasta poczułam dzięki Ani. Uwielbiam tę sobotnią gorączkę miasta, a zwłaszcza teraz, przed najpiękniejszymi
świętami w roku. Lubię to uczucie, gdy w głowie kręci mi się cały świat! ( Nie,
nie! Nie od tego co myślicie!)
Siedziąc wczoraj z Anią na zewnątrz jednej z restauracji myślałam o tym
wszystkim, o czym tu dziś piszę. I nie wiem już, czy nasze policzki były bardziej
rozgrzane od ciepła gazowych lamp tuż nad głową, od wypitego wina, czy euforii
spotkania w takiej bajecznej scenerii. Nawet bezdomni poprzebierani byli za
Mikołaja. Siedzieli uśmiechnięci na swych materacach pociągając tanie trunki
dla rozgrzewki.
Chwilo zatrzymana w kadrze trwaj!
Po powrocie na moją wieś – kwadrans drogi samochodem z centrum – cisza aż w
uszach boleśnie kłuje... Ale mój świat też swój urok ma. Mój azyl... Mój
dom... Moja rodzina: ludzie i psy. Mój święty spokój podbrukselskiej prowincjuszki.
Już od tygodnia słucham
bez przerwy kolęd, by wprowadzić pod mój dach trochę świątecznej magii. (Chociaż zdarza mi się słuchać kolęd przez cały rok.)
Z tą magią, jest jakby trudniej... Ktoś bliski gaśnie w oczach. Nie brak wokół róznych kłopotów. Wspomnienie
tych, którym rozszalały terroryzm zabrał bliskich. Zdmuchnął, jak wiatr płomień
świecy. Zanieczyszczenie, wojny, zniewolenie... Świat oszalał i jakby pędził ku
zagładzie... Lekko nie jest.
Z choinką czekałam aż do
tego weekendu, nie czując jeszcze bluesa. Wszystko jakieś takie... Ale kiedy
rozłożyłam jej zielone ramiona, gdy zaszemrała światełkami, udzieliła mi się
dziecięca wiara, w to, że w ostatecznym rachunku wygra to co dobre. Przecież
jesteśmy taką „drużyną pierścienia”. I w tym jest nasza moc!
Zaczynam już dziś,
natychmiast – od siebie, od mego mikroświata, rodziny, przyjaciół,
otoczenia, a Ty zaczniesz – od swego – razem możemy więcej. A dołączą jeszcze
inni... Nasze działania się spotęgują i w tym widzę sens i nadzieję
świata. Hej... Tylko nie mów mi, że jest za późno. Nigdy nie jest.
Codziennie
robisz coś dla swego otoczenia, nie zdając sobie sprawy, że przyczyniasz się
do zbawienia ludzkości. Po to są święta byś to sobie uświadomił(a). I poczuł(a) misyjność swoich prostych poczynań. One nie są bez znaczenia. Są ważne. Nasze małe zwycięstwa nad nałogami, złymi nawykami. Daj z siebie wszystko. Ktoś będzie z Ciebie dumny. Ty będziesz dumny(a) z siebie.
Oczywiście jak co roku,
czekałam z prezentami do ostatniej chwili. Oczywiście jak co roku bez poczucia
winy przekroczyłam budżet.
Sama z wiekiem mam
coraz mniej potrzeb, ale nie mogę odmówić sobie egoistycznej przyjemności
sprawiania radości innym.
Oczywiście jak co roku,
zamiast pięknięć i chudnąć przed świętami, to się kompulsywnie objadam. Może się zmobilizuję i od jutra "pojadę" na koktailach owocowych i warzywach. Ktoś ze mną? Nie??
Już nie mogę się doczekać, kiedy uściskam swoich bliskich, kąty w
moim anusińskim domu na Podlasiu, pójdę nad Bug z psami, poznam dzikich
lokatorów mego ogrodu, gdzie znajdują bezpieczne schronienie podczas naszej nieobecności, wpadnę na „szybką
kawę” (czytaj: ekspresowe plotki) z koleżankami.
I najważniejsze, jeszcze przed
świętami ruszę z promocją nowej ksiązki. Już czuję tę moc!
Poczuj nadchodzącą tendresse. Będą święta. Będzie dobrze. Mogę Ci to obiecać. Tylko proszę chciej... Bo jak mówi aktor Keanu Reeves:
"Na koniec, myślę że wszyscy możemy się zgodzić, że
nawet w obliczu tragedii człowiek może się rozwijać. Bez względu na to, co ci
się przydarza w życiu, jesteś w stanie to pokonać! Życie jest warte przeżycia."
Pieknie napisane Agnieszko...to fakt czasy takie trudne jakos ostatnio nas to dopadło..ale masz rację nalezy się rozwijać mimo wszystko..Nie można inaczej. Nie wolno poddać się strachom, co nie oznacza bycia nieuwaznym. Nie wiemy gzdie i co nas czeka ale nie można żyć w strachu. Swięta niech trwają i tradycje bo one nas umacniają, przypominają co ważne, jednoczą rodziny....Podtrzytmujmy tradycje..nawet jeśli to wiąże się z bieganiem przedświątecznym po sklepach i wielkim szykowaniem..to przecież cudne, to robimy dla swych najbliższych bo ich kochamy!!! Niech święta trwają ...i niech ich aura trwa cały rok i dalej:):)
OdpowiedzUsuńCo do budżetów ja tam nie narzucam sobie nigdy ile ,,wtedy nie mam problemu z przekraczaniem limitu:):)
Pozdrawiam
to wszystko przecież nasze życie, nasz świat... dzięki i pozdrawiam! :)
UsuńJak cudnie napisałaś... Przeczytałam jednym tchem. Tak szczerze, od serca, ze wszystkimi swoimi obawami i lękami, ale ostatecznie w wielką nadzieją i wiarą w dobro, miłość. Tak ciepło mi się zrobiło... I bardzo świątecznie. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńa ja uśmiecham się w podzience na taka spontaniczną reakcję, warto pisac to co w duszy gra... dziękuję i pozdrawiam również juz bardzo świątecznie:)
UsuńTak to napisałaś, stopniując napięcie, że oddech na chwilę wstrzymałam. Ale magiczna chwila zniknęła i znów dopadła mnie proza: bo kolęda dla nieobecnych, bo samotność, bo bolesne wspomnienia i perspektywa wcale niewesołych świąt. Oby do jutra, może będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... to ten paradoks tych świąt... i magia, i radość, i zaduma, i ... tęsknota... Oby do jutra, jak mówisz, pozdrawiam serdecznie!
UsuńPięknie piszesz świąteczna Dziewczynko:-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, z wyjątkiem tych koktaili:-)
Szczęśliwej podróży i piękna nad Bugiem!
Życzę Ci Agnieszko najpiękniejszych chwili świątecznych i TU i TAM.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, będą Święta, takie jak lubisz, ciepłe, spokojne miłosne. I to Ty o nie zadbasz, jak co roku :)))
OdpowiedzUsuńNie można się bać i chować po domach. To nie my przychodzimy do nich. To oni zdecydowali się przyjechać do nas. Do naszych Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, do naszych kapliczek, świątyń i do naszej kultury. To nie my mamy rezygnować z nas samych, żeby nie obrazić ich. Możemy wspólnie żyć obok siebie, nie gubiąc siebie nawzajem.
Pozdrawiam serdecznie :)
Tyle mądrych i pięknych słów:))))ja też mam nadzieję że święta będą piękne i szczęśliwe:))))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze !! Musi być...;o)
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś. :-) Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuń....i znowu podzielimy się opłatkiem , radość połączy się ze smutkiem, zwątpienie z nadzieją....
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia , czekam na Ciebie, czekam na książkę...Basia
Lubię czytać Twoje posty, nie trzeba nic dodawać od siebie, zawarłaś tutaj wszystko to co jest w moim sercu. Takie są właśnie moje święta...czule, radosne ale i smutne, nostalgiczne. W sobotę ubiorę choinkę, moze wtedy poczuję bluesa i bede chcieć świętować. Wszystkiego dobrego Agnieszko.
OdpowiedzUsuń