Nie cierpiała moich butów! :)
Nasze życie składa się z serii chwil. A każda z nich jest podróżą do samego końca. Pozwól im odejść. Pozwól im wszystkim odejść. Chwile... wszystkie zgromadzone są w tej jednej...
Z filmu 'Now is good' na podstawie ksiązki "Zanim umrę" Jenny Downham
To już prawie rok minął?... W listopadowy czas myśli szczególnie mocno krążą wokół nieobecnych. Przeglądam stare wpisy. niektóre z nich domagają się ponownego opublikowania. Nie dlatego, że pomysłów na nowe brak, ale dlatego, że czuję, że tak trzeba...
Pamiętam dzień, gdy wpadłam na chwilę na bloga do Basi, blogowej bratniej duszy. Przeczytałam jej wpis poświęcony JUDYCIE. Przeczytałam i wyszłam nie pozostawiając śladu. Jeszcze nie mogłam. Komentarz zawisł gdzieś między gulą w gardle, a kroplą atramentu.
Pamiętam dzień, gdy wpadłam na chwilę na bloga do Basi, blogowej bratniej duszy. Przeczytałam jej wpis poświęcony JUDYCIE. Przeczytałam i wyszłam nie pozostawiając śladu. Jeszcze nie mogłam. Komentarz zawisł gdzieś między gulą w gardle, a kroplą atramentu.
Plączę się już jakiś czas po
blogosferze. To tutaj wdepnę, to tam sie zatrzymam, gdzie indziej przytknę
ucho, przy niejednym zdjęciu serce mocniej mi zabije. Mam swoje stałe
blogowe sympatie. Odwiedziny u niektórych to codzienna rutyna. Innych odwiedzam
rzadziej. Są tacy co wpadam do nich gdy porządnie się stęsknię, ale za to od
deski do deski nadrabiam zaległości, bywa, że zasiedzę się nieprzyzwoicie przy
gościnnej wirtualnej herbatce. Czasami aż do rana... Wyjątkowe blogi zostawiam
sobie na deser. Jeszcze do innych wpadam na skróty, szybko, na jednej nodze.
Niektórzy są przyczyną wypieków na mojej twarzy, innych po prostu dobrze się
czyta. Wzruszają, bawią, zastanawiają.
Mam pewien niezawodny klucz do ulubionych blogów. Biorę je na warsztat z
kubkiem parującej kawy lub pomarańczowo-cynamonowej herbaty. I czytam od deski
do deski - o bożym świecie zapominając! Dużo się zmienia u moich wirtualnych
przyjaciół podczas mojej nieobecności. Niezmienna jest tylko pewność, że zawsze
po prostu są.
A do Niej zwyczajnie nie zdążyłam... Przeoczyłam... I mam o to do siebie
pretensję.
Po jej postach nic nie wskazywało, że jest AŻ TAK źle. Że dni są policzone. Nie
skarżyła się. Ta Jej pogoda ducha mnie zmyliła. Do ostatniej chwili
karmiła nas słowem, ogrzewała dusze, promieniała pogodzona z odchodzeniem. Dyskretna... Kobieta z klasą... Stąd
żyłam iluzją, że czas rozstania jest jeszcze daleki...
JUDYTA. Autorka bloga"La vie est belle i ja też". Nietypowa zakonnica. Przychodziły do niej osoby o różnych światopoglądach: wierzący i nie. Pisała lekko i dowcipnie o rzeczach ciężkiej wagi. Aż chciało się spijać słowa z jej ust!
Na ostatnim zdjęciu wśród rozpromienionych współsióstr jej wymęczona, szara twarz. Teraz to już nasz człowiek po tamtej stronie... Po tej została pustka i jej słowa błąkające się po wsze czasy w przestrzeni. Coraz bardziej lubię internet...
Na ostatnim zdjęciu wśród rozpromienionych współsióstr jej wymęczona, szara twarz. Teraz to już nasz człowiek po tamtej stronie... Po tej została pustka i jej słowa błąkające się po wsze czasy w przestrzeni. Coraz bardziej lubię internet...
Pisała o prostych i wielkich rzeczach. Mimochodem przemycała
ważne życiowe treści. Nie prawiła morałów, a dla wielu z nas świeciła
przykładem. Uśmiecham się przez łzy. Pamiętam jej zabawne komentarze. Pamiętam,
że nie cierpiała szczerze moich ciężkich buciorów. Wolała mnie w bardziej kobiecym wydaniu. Za to namiętnie
podkochiwała się w torebkach.
Czasami boję się, że pewnego dnia was
zgubię, że stracę, pomylę drogę. Że nikt mi nie odkliknie i nie zapuka. Bo
przecież to tylko zabawa, żart, iluzja. Prawdziwe życie jest tam, po drugiej
stronie. Po tej stronie łatwiej byę szczerym, otwartym, łatwiej zawierać
przyjaźnie bo one nie wymagają kontynuacji. Można być kim się chce. Można
wykreować swoją rzeczywistość, przyszłość lub przeszłość. Utkać nić
porozumienia z obcym człowiekiem. I uwierzyć, że łatwiej go zrozumieć niż
siedzącą w sąsiednim pokoju żonę czy męża. W sieci każdy może napisać swoją
historię.
Coraz więcej jest drzwi, do których
pukam na próżno. Za nimi cisza i pustka, a wirtualny ogród pełen niegdyś
pachnących róż porasta bezradnie chwastami.
I gdy tak staję zawiedziona przed zamnkniętą dla mnie cyberprzestrzenią, robi mi się jakoś dziwnie nieporadnie... Jakby dobry znajomy przepadł bez wieści, wyjechał bez pożegnania. Chcę gorąco wierzyć, że powody zniknięcia są banalne, błahe. Może znudziło się komuś blogowanie, może dostał awans i nie ma czasu na zabawę, może ma inną pasję... Albo inne, ważniejsze życiowe sprawy zmieniły priorytety.
Każdy ma inne motywy istnienia w sieci.
Jedni mają potrzebę gadulstwa, lubią pomędrkować i krótko mówiąc, od zawsze
żyli słowem pisanym (tyle, że niegdyś w papierowych nośnikach pamięci, czyli
zeszytach). I lubią poznawać barwnych ludzi. Należę do tej grupy. Inni chcą
spędzić wesoło czas, może nawiązać wartościowe relationships. Są tacy,
co w sieci szukają partnera i tacy co chcą złowić męża lub żonę, zarobić
pieniądze, rozpowszechnić jakąś ideę. Inni jeszcze tracą czas na wojenki na słowa, kręci ich, gdy jest ostro, gdy można być w opozycji do reszty świata. A są tacy, co nic nie szukają, dzielą się swoimi
pasjami, radością, myślami. Są blogi pisane z nudów i profesjonalne. Każdy miał kiedyś swój początek. Narodził się z jakiejś myśli.
Proszę, nie odchodź bez pożegnania, bo
zdążyłam się przywiązać i będę się głupio martwić, że nie zdążyłam, że byłam za
mało uważna...
To bardzo wazne, aby UWAZNIE zyc i UWAZNIE obserwowac swiat wokol nas ! W przeciwnym przypadku czesto bywa juz za pozno !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie cieplo, Agnieszko:)
masz racje, tez cie serdecznie pozdrawiam!
UsuńMnie też bardzo brak Siostry Judyty...
OdpowiedzUsuńwiem, wiem Stokrotko! ... pozdrawiam!
UsuńAgnieszko. Kochana Agnieszko:) Cieszę się, że cie tu, w tym wirtualnym świecie spotkałam. Czytam sobie twoje wpisy jak książkę o duchowym rozwoju:)
OdpowiedzUsuńJa rzadko jestem w internecie, nie mam czasu i ochoty. Ale jak już wejdę, to tyle mam do obejrzenia, pogadania, pooglądanie:) Bardzo to lubię:)
to zdradze Ci, ze niedlugo obdarze Cie pewnym prezentem... :)
UsuńO nie!!! To znaczy... o kurde! Dziękuję:)
Usuńo tak! dzis wersja ksiazki na podstawie tych pozytywnych wpisow poszla do wstepnej korekty:)
UsuńJuhu!!! Ale się cieszę!!!:):)
UsuńTaki sentymentalny i szarpiący struny ten post. Ale taki miesiąc, takie uczucia, taka potrzeba. Ludzie odchodzą, świat się zmienia, moje życie rwie się na kawałki. Nikt mnie nie pyta o zdanie i zgodę. Codziennie staram się to sobie jakoś tłumaczyć, żeby ból był mniejszy, bo jest nie do wytrzymania. Ściskam Cię w niemym zrozumieniu.
OdpowiedzUsuńwpadlam do ciebie na chwile Cie przytulic... wroce jeszcze...
UsuńDo siostry Judyty tez wpadalam czaem poczytac, pomyslec.Jej nieobecnosc tez nie od razu odkrylam. Dlatego tym bardziej cenie, ze niektore osoby udalo mi sie poznac osobiscie. Jesli zamilkna, zawsze moge zadzwonic i zapytac czy wszytko w porzadku...
OdpowiedzUsuńSłyszałam nie znałam. Sfera blogowa bardzo bogata i ludzie są w niej piękni, za mniej piękne drzwi nie warto zaglądać, ale z dobrymi, mądrymi ciepłymi ludźmi iść razem, to wielki zaszczyt.
OdpowiedzUsuńtez tak mysle Elu!
UsuńBardzo piękny post, mądrze piszesz. :-)
OdpowiedzUsuńdziekuje, serce podyktowalo...
UsuńChętnie zaglądałam do Judyty, bardzo ceniłam jej wielką pogodę ducha i ciepło.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, kiedy jakiś blog znika bez ostrzeżenia, przywiązuję się. To tak jakby ktoś zatrzasnął drzwi i nie zostawił adresu.
Lubię do Ciebie zaglądać, nie zawsze zostawiam ślad.
podobnie jak ja.... Pozdrawiam:)
UsuńDo Judytki często wraca. Tuż przed śmiercią przysłała mi swoją książkę. Jest ona moim skarbem...
OdpowiedzUsuńWczoraj pomyślałam, że upoważnię jednego z moich synów, tak na wszelki wypadek, gdyby się coś ze mną stało, by napisał krótkiego posta...
Basiu, co ty!...
UsuńOd dawna przyjmuję zasadę, że należy każdego dnia żyć tak, jakby to był ostatni dzień.
UsuńW dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe, ale nie martw się Aguś, nie jestem fatalistką!
Ufff, kamień z serca, no własnie, przecież znam Twoje umiłowanie życia Basiu... :)
UsuńNice with the two little goats.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
:) thank you
UsuńWzruszający post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
tez cie pozdrawiam cieplo!
UsuńTak, jak napisałaś, że nie czasem nie wiesz, jakich użyć słów, tak i ja nie wiem, jaki napisać komentarz. Jej bloga nie czytałam, widziałam tylko ten nieoczekiwany nick w komentarzach na innych blogach.
OdpowiedzUsuńczasami zasob slownictwa jest zbyt ubogi, wobec emocji i uczuc....
UsuńZagladalam czasami n'a blog Judyty. Nigdy nie napisalam komentarza , sledzilam Jej wpisy do konca. Pamietam ostatnie zdjecie, kiedy lezala n'a lozku blada i cierpiaca. Plakalam....to dziwne , plakac po kims kogo sie nie znalo.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, jestes bardzo madra i wrazliwa osoba i bardzo Cie cenie chociaz nigdy nie spotkalysmy sie na zywo.
Ja Ciebie tez :) nasze spotkanie jest kwestja czasu... :)
UsuńAgnieszko, pięknie piszesz.Odwiedziłem kilka razy blog siostry Judyty i byłem pod mocnym wrażeniem Jej postawy. Potem zniknąłem na kilka miesięcy, ale tęskniłem za swoimi przyjaciółmi blogowymi. Po zakupieniu nowego sprzętu wróciłem, ale myślałem tylko o odwiedzinach i ewentualnych komentarzach, Nie miałem ochoty wracać do pisania, bo czasu coraz mniej, jednak zobaczyłem, że przyjaciele na mnie czekają i dlatego zacząłem od nowa. Dzielimy się nawzajem swoimi myślami, swoją wrażliwością i nie możemy być tylko biorcami. Jeżeli komuś moje pisanie w czymś pomoże, zaowocuje czymś dobrym, to warto pisać. Ja bardzo dużo skorzystałem z czyichś przemyśleń. Pozdrawiam, Tomasz
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze z Twego powrotu! :)
UsuńPiękno jej duszy a równocześnie prostota życia w nietypowych warunkach, zawsze robiły na mnie wrażenie, choć niewiele razy zdążyłam Ją odwiedzić.
OdpowiedzUsuńAguś, teraz też Cię kocha, tak jak wszystkich kochała za życia - uczucia nie umierają, są w nas.
czuje to :) sciskam Joasiu!
UsuńJudyta... Piękna postać, wzór. To że przez przypadek udało mi się na chwilę z nią spotkać, traktuję jako wielki dar, zaszczyt.
OdpowiedzUsuńI wiesz co Agnieszko, nie martw się, że nie wiedziałaś, że nie zdążyłaś. Ona po prostu odeszła po angielsku. Widocznie tak chciała. A na pożegnanie zaśmiała się tym swoim perlistym śmiechem, bo życie jest piękne i ona też:)
cudownie napisalas! az sie usmiechnelam do wspomnien przez lzy! :)
UsuńI ja często wspominam Judytę. To była niezwykła kobieta!
OdpowiedzUsuńbardzo... ubogacila nas swoja osobowoscia:)
UsuńTeż mam już swoje "blogowe rytuały" - szkoda, że tak jesteśmy rozsiani po świecie , bo można by jakieś spotkanko zorganizować. No i lubię jak ktoś się jakoś odnosi do zamieszczonego komentarza
OdpowiedzUsuńno tak, ale nawet rozsiane ziarenka nieraz wiatr do kupy pozbiera:) zdarzylo mi sie juz to pare razy:) a przypomnij skad jestes? moze z okolic Naleczowa? bede tam niedlugo :) tez lubie jak autor wchodzi w interakcje z czytelnikiem. sama staram sie odpowiedziec na wszystkie komentarze, a jesli nie jest to czasami mozliwe, to przynajmniej sie staram nie zostawiac pytan bez odpowiedzi :) pozdrawiam!
UsuńO kochana ... ode mnie do Nałęczowa jest 3 godziny drogi - Rzeszów
Usuńhttp://jagatoja.blogspot.com/2015/07/cudze-chwalicie.html
Każdy komentarz wydaje mi się banalny a więc
OdpowiedzUsuńPozdrawiam tylko
tez pozdrawiam, Antoni :)
UsuńWadą upływu czasu jest to, że coraz więcej ludzi wokół nas ubywa. Dziadkowie, rodzice..., to normalne, choć boli. Ale rówieśnicy albo ludzie młodsi, to prawdziwa klęska.
OdpowiedzUsuńWczoraj minęły 4 lata od dnia, kiedy mój tata prawie zginął tragicznie w samochodzie. Przeżył, ale cudem.
Staram się cieszyć każdym dniem, kiedy jest jeszcze z nami, razem z mamą. Ale wciąż wraca ta myśl... Że kiedyś ich zabraknie.
Pozdrawiam
taki lęk nieuchronności zdarzeń tez mnie czesto dopada, staram się jak Ty cieszyć się każdym dniem :)
UsuńJa też jakoś dałam się ponieść listopadowej aurze. Pewna wyjątkowa osoba... Wspominam. Żałuję braku pożegnania. Tęsknię. Nie dobry ten listopad...
OdpowiedzUsuńwszystko wiem.....
UsuńTeż nie zdążyłam ... Wiem o czym piszesz. Nie weszłam. Przeoczyłam i ... Odpalam znicz plując sobie w brodę ... Dobrze, że mamy wspomnienia,
OdpowiedzUsuńhttp://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
ja tak samo!
Usuńnawet jeśli przestanę pisać całkiem to nie zamknę blogów, tam jest bardzo dużo tekstu napisanego przez innych, komentarze to też twórczość - refleksje czytelników są czasem perełkami
OdpowiedzUsuńdlatego nie skasuję blogów
masz racje! wiele komentarzy jest po prostu bezcennych!
UsuńZa oknem deszcz, wiatr....taki listopadowy wieczór, Myśli biegną do tych którzy odeszli.....nazbierało się już niezłe towarzystwo po tamtej stronie...W ubiegłym roku , w lipcowe słoneczne popołudnie odeszła Ona : młoda, piękna, kochająca życie, taniec , narty...a przede wszystkim ludzi - Ela ,
OdpowiedzUsuńTak się cudownie śmiała.....może z siostrą Judytą biegają po niebiańskiej łące?
z pewnością, myślę czasami, że tam im nieraz razem weselej niż nam tu.... przytulam :)
UsuńAgnieszko, podziwiam takich ludzi jak siostra Judyta, to współcześni święci...
OdpowiedzUsuńJa mam dni, kiedy nie mam zupelnie ani czasu, ani sil być w blogosferze. Gardło ściśnięte ze strachu...
Jeśli mnie nie ma i nie komentuję, to tym bardziej jest to znak, że nie jest tak jak powinno, to takie ciche wołanie o pomoc...
Ale jestem, gdzieś tam jestem i odwiedzam ulubione blogi...
Pozdrawiam Cię serdecznie.