Ona zwariowała!
Wchodziłam na pokład samolotu gdy w kieszeni kurtki zawibrował telefon.
Na Messengerze facebookowym wyświetliła mi się wiadomość. Byłam zestresowana,
spocona, ledwie zdążyłam przed zamknięciem odprawy, jak zwykle „piszczałam”
przechodząc przez bramkę, jak zwykle zostałam poddana starannym oględzinom. Później
w pośpiechu zbierałam buty, telefon, laptop, biegnąc szukałam odpowiedniego „gate”,
ściskając w jednej ręce bilety, dowód, kurtkę, a w drugiej toboły. Jak baba na
targu obładowana. Nie cierpię tego! I
wtedy właśnie zawibrował telefon. Okulary (oczywiście) były na dnie torby. Wytężyłam
zmęczone oczy. Literki ułożyły się w początek wiadomości, zanim rozmyły się w
nieczytelną plamę. „Niespodzianka!” – pisała Agnieszka z wydawnictwa „Białe Pióro”.
Wyświetliło mi się bajecznie fioletowe zdjęcie okładki książki. Była ona dosłownie
zsypana drobnymi kwiatuszkami. Ale: „kto? co i jak?” - nie dane było mi doczytać,
bo musiałam wyłączyć telefon...
Natychmiast usnęłam ze zmęczenia,
nie zważając na chętną do pogawędki sąsiadkę z boku. A w Warszawie na nowo w
biegu...
... I nie wiem już, czy
najpierw spotkałam się ze Stokrotką i dostałam od niej książkę, czy wcześniej
doczytałam wiadomość od Agi... Wszystko zbyt szybko się potoczyło i to
niezgodnie z planem. W każdym razie zaskoczenie było totalne!
Stokrotkę poznałam dużo
wcześniej zanim... no właśnie. Trafiłyśmy na siebie na pewnym portalu
literackim, gdzie próbowałam swoich sił. Stokrotka już w tym czasie pisała dużo
i dobrze. Nie zagościłam długo na wspomnianym portalu, zapewne trafiłam tam po
to by nawiązać cenną znajomość i przenieść ją z czeluści cyber zagłębia do
realnego życia. Podwójna „avantage”, bo od Stokrotki trafiłam do Joasi
Rodowicz. (Zdaje mi się – taka była kolejność zdarzeń.) Ale o tej niezwykłej
kobiecie – kiedy indziej.
Jadzia, znana w blogerskim
świecie jako Stokrotka, to uosobienie skromności. Mówiąc szczerze nie spotkałam
nikogo, kto narzucałby się swoją osobą komukolwiek mniej niż Jadzia. To znaczy
wcale... Jest mimochodem, w tle, uważna, serdeczna, skupiona – a jakby jej nie
było. A zarazem jest to osoba o niezwykłej wiedzy historyczno- geograficznej. Zwiedziłam z Jadzią wirtualnie kawał świata! Zaryzykuję twierdzenie, że to Ona
powinna pisać podręczniki dla młodzieży. Ręczę, że młodzi ludzie by je
pokochali i na pewno więcej zostałoby im w głowach!
Podczas gdy sama skupiam się
głównie na emocjach w moim pisaniu, Jadzia z buchaltersko-archeologiczną
skrupulatnością – oddaje sprawiedliwość dziejom. Skrupulatnie, lecz nie nudno. Wręcz
przeciwnie. Czyta się z ogromnym zainteresowaniem, przy czym bogactwo faktòw
historyczno-geograficznych, nie przytłacza. To bogactwo, spostrzeżeń, anegdot,
refleksji.
A teraz zwariowała! Wydała
książkę i to w absolutnej tajemnicy, nawet przed najbliższymi! Bo taka właśnie
jest Stokrotka. Ułożona i szalona. Delikatna i twarda. Jak jej Mama, której
oddaje hołd na stronach swej uroczej książeczki.
Chyba rozumiecie, dlaczego moja
recenzja twórczości Jadzi będzie taka osobista? Nie potrafię mówić (pisać) o tej osobie bez
emocji. Nie jestem recenzentką. Oceniam sercem, nie rozumem. Skupiam się na tym
jakie struny w moim sercu porusza czyjaś twòrczość. Ta Jadziowa, uruchomiła w
mojej duszy całą symfonię wzruszeń. Trzymam w dłoni stosunkowo cienką
książeczkę, lecz niezwykle treściwą. Książka zaczyna się słowami: „Nie dla
sławy i nie dla pieniędzy... nie po to by swoje ambicje i cokolwiek komukolwiek
udowodnić... „ Taka właśnie jest autorka tej książeczki. Jej opowieści zebrane są w
cztery tematyczne części: rodzinne wspomnienia, podròże, opowiadania dotyczące
teraźniejszości i urocze anegdotki, ktòrych bohaterami są wnuki Jadzi:
Szczerbaty i Pytalski.
Niby znam większość tych
opowiadań, bo powstały podobnie jak moja książka na bazie postòw blogowych, ale
smakuję je za każdym razem jak ulubione ciasteczko. Tyle tam treści! Odrywam
kawałek po kawałeczku, jak poszczegòlne warstwy kakaowo-orzechowego,
chrupiącego wafelka, delektując się jego smakiem. Wzruszam się przy bardziej
osobistych treściach, ukazujących wrażliwość Stokrotki, chłonę wiedzę, przy
tych bardziej fachowych, śmieję się przy opowiadaniach o wnukach. To znòw podziwiam
merytoryczność, wartki, lekki język, konsekwencję. Ale wszystko co dobre,
szybko się kończy! Nie wiem kiedy połknęłam całą książkę!
I aż żal, że tak szybko się
skończyło...
Stokrotko, zostawiłaś w moim
sercu wielki niedosyt!
Życzyłabym sobie, byś częściej
wariowała, a owocem tego wariactwa były kolejne książki. Już dla szerszej grupy
odbiorcòw.
Poczułam się bardzo zachęcona. Czy książkę można kupić?
OdpowiedzUsuńTrzeba sie skontaktowac w tej sprawie z autorka: http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/
Usuńalbo z wydawnictwem Biale Pioro :)
Dziękuję!
UsuńTrzeba koniecznie wpaść do Stokrotki!
OdpowiedzUsuńBasiu, do Ciebie tez sie przymierzam, nie mysl, ze Ci sie upiecze :) tylko, ze ja dlugo dojrzewam:)
UsuńAgnieszko, bardzo bardzo Ci dziękuję:-)
OdpowiedzUsuńCala przyjemnosc po mojej stronie :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać. Pozdrawiam Stokrotkę i Ciebie Aguś. Basia
OdpowiedzUsuńOch, ja też chcę przeczytać!
OdpowiedzUsuńWspaniale, że już się uformował chór skandujący Stokrotce: JESZCZE! JESZCZE! Ta lektura, bardzo podobnie do Twojej książeczki "brukselskiej" zostaje w sercu na długo. Ja za te bezcenne, choć cienkie książeczki najmocniej Wam dziękuję!
OdpowiedzUsuńZam, gratulacje dla Stokrotki! A Twój opis brzmi naprawdę zachęcająco;)
OdpowiedzUsuńTyle ciepłych słów na temat jednej osoby potrafisz tylko ty powiedzieć. I to w taki piękny sposób :) Chętnie zajrzę zachęcona na jej bloga :)
OdpowiedzUsuńTak reklamujesz że sam nabrałem apetytu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam