Powakacyjny post o niczym inicjujący rychłe nadejście jesieni... Summertime Sadness...
Powroty do rzeczywistości bywają bolesne, ale nie tym razem. Jakoś łagodnie weszłam w stan "po wakacjach". Jedynym mocnym akordem była próba uśmiercenia służbowego laptopa zaraz pierwszego dnia w pracy. Chyba przyświecało mi hasło, że laptop nie wielbłąd, pić musi, i poczęstowałam go przez nieuwagę prawie litrem wody mineralnej. Sprawna akcja reanimacyjna i nadzieja,że pacjent przeżyje. Z doświadczenia wiem, że kontaktu z sokiem pomarańczowym nie przeżywa, więc troszeczkę się martwiłam. Chwila prawdy nastąpiła dzis rano. Odpaliłam. Zrzęził, dyszał, chrobotał , kaszlał, migotal, ale w końcu... zadziałał ... Ufff ulga!
Jadę rano do pracy. Nadchodzi jesień. Przyglądam się zamglonym porankom. Słucham ulubionej, melancholijnej nutki...
Upalne dni pozostały na wschodzie. Jeszcze smakuję w myślach gwar, zapach i smak odbytych spotkań. Jeszcze grzeję się w cieple akceptacji podczas wieczoru autorskiego, ale opis spotkania zostawiam sobie na deser. By przedłużyć wakacje...
Jadę i postrzegam... Postarzało nam się lato! Patrzę na zmieniające się pole za domem. Przyglądam się sama sobie jak się zmieniam, ewaluuję, dojrzewam. Jak każdej jesieni ulegają zmianie moje oczekiwania, priorytety, marzenia, plany... Starość? Ponoć zaczyna się wtedy, gdy zamiast żyć, żałujemy straconych okazji... Ja póki co dziekuję Bogu za codzienność, że nas nie ubyło... I planuję... Z życiowych sytuacji każdego dnia wyciągam wnioski, uczę się nieustannie siebie i innych, jak każdy popełniam gafy, które potocznie ludzie nazywają "dawaniem d... ". Ale po czterdziestce nabyłam cudownego dystansu. Wybaczam sobie upadki i innym też. Wybaczam, nie pobłażam... Bo o ile potknięcia to ludzka rzecz, o tyle taplanie się w upadku i użalanie sie nad sobą jest niewybaczalne. Trwanie w niemocy jest paraliżujące. A czasami wystarczy, zejść sobie samemu z drogi i nie przeszkadzać.
Mówisz, że kryzysy...
Tak wiem, też je miewam cholernie często. Ale dziękuj za nie. Są jak przystanki. Dzięki nim rodzi się determinacja, dzięki nim pokonujesz siebie słabego. One dają ci siłę. Uruchamiają rezerwy instynktu samozachowawczego, o którym nawet nie wiedziałeś, że go masz aż tyle. Ja z każdego kryzysu wychodzę madrzejsza, lepsza, mniej naiwna, bogatsza... Ty też.
Czasami wstrząs jest potrzebny, jak w przyrodzie. Jedno musi obumrzeć by narodziło się coś nowego.
I też potrafię sobie wymyślać różne rzeczy, by nie zająć się własnym rozwojem. Nasza podświadomość w tym względzie jest naprawdę bardzo kreatywna. Obwiniamy szefa, system, współmałżonka, szkołę, by dalej nie wziąść życia we własne ręce. Bezpieczniej je nieraz przebimbać, niż może... osiągnąć sukces w jakiejś dziedzinie? Ja przez długi czas tkwiłam w maraźmie, zasłaniając się argumentem, że... nie mam pieniędzy by rozwijać swoja pasję! Dziś się z tego śmieję. Nie rób z siebie ofiary. Źródła niemocy szukaj w sobie, a nie w warunkach zewnętrznych. Gdy dopada cię i zasysa "czarna dziura" rozpaczy, pomóż sobie. Masz cały wachlarz możliwości: pogadaj z Bogiem, psychologiem, pójdź do lasu, na rower... Albo wykonaj telefon ratunkowy do przyjaciela. Cokolwiek, co przynosi ulgę duszy i stawia do pionu.
Wiem, że trochę dziś smęcę. Bo jestem sama. Jeszcze tydzień. Później mój dom zapełni się znów tupotem ludzkich i psich nóg, hałasem i wiecznym bałaganem, aż będę skrycie marzyć ponownie o chwili samotności. Jednak gdy nadchodzi, to do końca nie smakuje, jak się tego spodziewamy. W sensie dosłownym również.
Odkryłam właśnie, że nie lubię jadać samotnych kolacji. Ale cóż: "W życiu nie zawsze może być kawior". Odliczam dni do końca tygodnia, kiedy moi panowie wrócą z Tośkiem. A póki co mam WAS. Pocieszajcie mnie please :)
Pocieszam:)). Choć na dobrą sprawę przed chwilą sama też byłam smutna. Twój post poprawił mi nastrój. Może jest nadzieja...
OdpowiedzUsuńjest, jest, ja w ogole to kocham jesień, to moja najlepsza pora roku! tylko jakoś tak od razu po urlopie, i samej smetnie...
UsuńDziś właśnie pomyślałam o jesieni na widok opadłych od suszy liści i malw przekwitłych, ściętych już przez moją mamę. Jeszcze nie ma we mnie smutku, póki nie zaczęłam pracy. Nawet całkiem mi wesoło gdy palę zeschłe chwasty i myślę o pozostałych dwóch tygodniach wypoczynku.
OdpowiedzUsuńi tak trzymaj!
UsuńJezeli to moze byc pocieszeniem, to usmiechalam sie w duchu czytajac Twoj post. A moze pocieszy Cie to, ze ja dzisiaj, w tej dosc trudnej sytuacji zyciowej, w ktorej obecnie sie znajduje, dostalam dobra wiadomosc i od rana usmiecham sie do niej ...
OdpowiedzUsuńto mnie stokrotnie ucieszyło - to co Cię dziś ucieszyło :) :) :)
UsuńOj uśmiecham się, uśmiecham i oczami wyobraźni widzę cię przy biurku z laptopem jak piszesz te słowa. A czas samotny też czasami jest dobry...
OdpowiedzUsuńmasz rację, wszystko ma swój czas... :)
UsuńPocieszam z całego serca:)))Wykorzystaj ten czas dla siebie:))))Pozdrawiam serdecznie w kolejny upalny dzień:))))
OdpowiedzUsuńa ja zycze dzielnego znoszenia upałów, dzieki Reniu!
UsuńA ja lubię czasami samotność, mogę wtedy pobyć z sobą, przemyśleć wiele spraw...więc wykorzystaj ten dany Ci czas.
OdpowiedzUsuńA kolacji nie jedz wcale- będzie zdrowiej:-))))) i co? pocieszyłam?
Oj! Pocieszyłas, Basienko! zawsze mnie pocieszasz :)
UsuńNie, nie, nie, tylko nie jesień... a kysz...
OdpowiedzUsuńAgnieszko, trzeba nam tych chwil samotności. Musimy wziąć oddech, poobijać się o ściany pustki, dotknąć leżącą obok poduszkę, na której jest tylko zapach gwaru, tłoku, miłości. Wtedy wiemy jak bardzo lubimy ICH i chwile z NIMI :)
Nie smutaj, jesień też jest kolorowa :)
Buziaki
tak w ogóle to uwielbiam jesień, ake urlopu i wakacji żal... :) Pieknie napisałaś.
UsuńEh, do jesieni daleko jeszcze..., wrzesień potrafi być uroczy, ciepły, kolorowy...:)
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie- upały dają mi nieźle popalić, ledwom żywa, więc na ochłodę oglądam sobie zdjęcia z zimy:)
no własnie... co za duzo to niezdrowo... wytrzymalości życzę!
UsuńJa jeszcze o jesieni nie myślę. Przede mną wyjazd wakacyjny - i cieszę się latem.
OdpowiedzUsuńPrzecież jest upalna, typowo letnia pogoda. Pozdrawiam :)
O, to wszystko jesdzcze przed toba! Miłego wypoczynku! :)
UsuńJesień? Ale przecież ona także bywa pocieszna! Pokazałaś nam to już tutaj: http://laviolettee.blogspot.com/2014/10/pantalony-dzis-pragne-was-ucieszyc.html :) :) :)
OdpowiedzUsuńMnie takie pozytywne wspominki bardzo ładują i pocieszają. Mam nadzieję, że Cię też ;-)
Marchewko najslodsza! wnikliwa ty moja i pocieszna! :) karmię się dobrymi wspominkami :)
UsuńDo jesieni kalendarzowej jeszcze kawał czasu. Ty tu nostalgicznie, powakacyjne, a ja dopiero przebiera, niecierpliwi e nogami z radości na rozpoczynający sie w sobotę urlop... Nareszcie... A jak ci jutro bedzie smutno to wpadaj na wspólna kolacje, bo potem juz wylatuje i nie pociesze :)))
OdpowiedzUsuńooo, zdzwonimy się!
Usuńaga nie smuc sie tylko przyjezdzaj do nas miejsce tez jest do spania!!!! w.
OdpowiedzUsuń:) i pobudki o 5,00 rano :) dziekuję kochana!
UsuńWiem, że zawsze łatwo jest obwiniać całą rzeczywistość dookoła. Ale chyba nie ma nic przyjemniejszego,niż to uczucie, kiedy wszyscy mówią, że się nie da, a Ty tupiesz nogą i pokazujesz, że "a właśnie że tak!":)))
OdpowiedzUsuńBuziaki! Trzymaj się, kobitko! ;*
trzymam się trzymam, i sie nie daję :)
UsuńNo ale może wreszcie tej jesieni spotkamy się na dłużej Agnieszko????
OdpowiedzUsuńOby Stokrotko! :)
UsuńŻyć w zgodzie ze sobą ?? Najtrudniejsze wyzwanie jakie stoi przed Człowiekiem...;o) A na samotność najlepiej robi dobry film i tabliczka czekolady...;o)
OdpowiedzUsuńO, o, o! to mi pasi! :)
UsuńGood reflection picture and love your new header.
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Thank you! :)
UsuńPrzyda się chwila oddechu, wykorzystaj ją dla siebie, choć ja też nie lubię samotnych kolacji.
OdpowiedzUsuńJesień jeszcze daleko, ciesz się tym co masz Agnieszko...i nie smuć się...buziaki...
Agnieszko pewnie już nie jesteś sama... I dobrze :)
OdpowiedzUsuńA 11.08 to dosyć ważny dzień w moim życiu, znów coś się skonczylo i coś zaczęło...
Buziaki!