Obserwatorzy

Generale Montgomery, nie lubię Pana!



"W dniu zwycięstwa Polska, jako pierwszy kraj, który przeciwstawił sie III Rzeszy, będzie kroczyć na czele parady zwycięstwa" - Hugh Dalton, minister wojny gospodarczej do polskich żołnierzy w 1940 roku.


Codziennie do pracy przejeżdżam rondem noszącym imię słynnego  generała. Montgomery patrzy z wysokości swego cokołu na samochodowe przepychanki. Niezależnie od pory roku z jego beretu spływają stróżki gołębich kup. Złośliwość losu, premedytacja, przypadek? Dziś przyszłam popatrzeć na niego z bliska. Zmierzyć się z prawdą na jego temat, zajrzeć w kamienne oczy. W związku z niedawną rocznicą bitwy pod Arnhem (w pobliskiej Holandii) odżyły na nowo echa tamtych dramatycznych wydarzeń...

Naświetlę krótko ich tło: podczas ostatniej wojny, dwóch największych alianckich generałów nie cierpiało się wzajemnie. Rywalizowali ze sobą, który z nich będzie miał na koncie więcej zwycięstw. Bernard Montgomery, zwany przez kolegów Małym Dupkiem ( Little Ashole) i amerykański Bóg Wojny - generał George Patton. 
Patton mówił pogardliwie o "Monim" do angielskich przywódców: "...macie tutaj tego swego poganiacza, ale on za ch... nie wie o co w tej wojnie chodzi..."


Może tak było w istocie rzeczy, ale Montgomery miał na koncie kilka spektakularnych zwycięstw i to on opracował, w założeniu genialny plan zakończenia wojny - operację Market - Garden. Miała polegać na największym w dziejach drugiej wojny światowej desancie spadochronowym na holenderskie mosty na rzekach: Maas, Waal i Renie, a następnie opanowaniu zagłębia Ruhry, zbrojeniowego serca III Rzeszy. W ten sposób wojna zakończyłaby sie jeszcze przed Bożym Narodzeniem, a twórca planu - na wieki okryty chwałą. Pomysł wspierała grupa młodych, ambitnych oficerów, którym też marzył się splendor i sława. 



Ale było kilku sceptyków, którzy nie podzielali entuzjazmu "Montiego". Największymi z nich był wspomniany Patton i polski generał I Samodzielnej Brygady Spadochronowej - Stanisław Sosabowski. Czarno to widział i nie chciał narażać swoich żołnierzy. Ich pomoc bardziej potrzebna była krwawiącej w powstaniu Warszawie. Tam gdzieś również walczył syn Sosabowskiego... Niestety, nie pozwolono Polakom na pomoc swoim, momo, że ich brygada została stworzona w tym właśnie celu.  Zmuszono ich by wzięli udział w Market - Garden. 
Przed zaplanowaną akcją generał Montgomery odwiedził polskich spadochroniarzy. Był pod wielkim wrażeniem ich wyszkolenia. "Nigdy nie widziałem tak świetnie wyszkolonych żołnierzy. Razem na pewno pokonamy Niemców" - miał wówczas powiedzieć. 


A później... Wszystko poszło nie tak... Pyszałkowatość generała i jeszcze kilku innych młodych, ambitnych dupków nie pozwoliła słuchać życzliwych rad, że plan posiada wiele wad. Ignorowali sygnały od holenderskiego ruchu oporu o stacjonujących w okolicy wyborowych jednostkach pancernych. Zaczęła się krwawa jatka... Polacy dzielnie walczyli...


Dziesięć dni później Montgomery wysłał list do Sosabowskiego chwaląc odwagę polskich żołnierzy i prosił wystawić do odznaczenia dziesięciu z nich... Ale zaraz po tym zaczęły się schody. Na Montgomerego spadła fala krytyki. Trzeba było znaleźć winnego. Angole strasznie nie lubili dumnego Polaka. Krnąbrny, niepotulny polski generał, mówiący zawsze prawdę w oczy i będący od początku przeciwny nieudolnie przygotowanej operacji, idealnie nadawał się na kozła ofiarnego. Zaledwie dziesięć dni po liście pochwalnym na Polaków posypały się gromy. "Mały dupek Monti" bez drgnięcia powieki obarczył odpowiedzialnością za klęskę Sosobowskiego i jego żołnierzy. Oskarżył ich o tchórzostwo i domagał się usunięcia: "Ja ich tu więcej nie chcę, możecie ich wysłać do Włoch"



Patrzę na postać wybitnego dowódcy. Tak łatwo traci się honor angielskiego gentelmana, plamiąc się kłamstwem, generale Montgomery?  "Wielki strateg, mały człowiek" - smutna refleksja ciśnie mi się na usta. Historia uporała się z tamtymi wydarzeniami. Szkoda tylko, że tak późno... Sosabowski, nie doczekał się rehabilitacji za życia... 


Zostańcie ze mną do soboty, proszę... Chcę was zabrać w następnym poście na niesamowitą wyprawę, do Driel w Holandii. To niedaleko... Ja wróciłam z niej emocjonalnie wyczerpana. Poznacie historię ludzi o wielkiej determinacji i wspaniałych, odważnych duszach. To dzięki nim honor polskich żołnierzy został przywrócony. To Holendrzy. Przy nich "wielki" marszałek Montgomery wydaje się malutkim człowiekiem... Finał tej historii przywraca moją wiarę w sprawiedliwość... 

Oto zwiastun następnej części:


"Widziałem wszystkie nieszczęścia świata, widziałem tsunami, ale żadna historia nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak ta o Sosabowskim i waszych chłopakach" Geertjan Lassche



To co, do soboty? Później już będzie luzik, jakies lżejsze temaciki :) Ale tę fotorelację musicie poznać! 




Komentarze

  1. Ech takie to wojny dzieje...
    A na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda...
    Nigdy nie dowiemy się jak było naprawdę,
    ciągle się wraca do histori i ciągle nowe fakty na nowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest jedna, tylko z roznych punktow widzenia wyglada inaczej. Dla mnie prawda historyczna - to fakty. Te czesto udaje sie poznac po wielu, wielu latach. danym momencie, nie dana jest nam perspektywa - jaka daje czas, dlatego z perspektywy lat, wiekow latwiej jest ferowac wyroki co bylo, a nie bylo sluszne. Jak np z postaniem warszawskim. Czesto mysle, ze gdybym byla w tamtych realiach, to pewnie tez bylabym za schwyceniem za bron, majac dosyc okupacji, bedac zdesperowanym, liczac na pomoc innych. Gdy jest sie w danym historycznym momencie, ciezko jest rozeznac co jest prawda, a co nie. ale z czasem prawda wylania sie w swietle faktow - a nie domyslow. w tym przypadku fakty sa jednoznaczne. I wiemy juz jak bylo naprawde. buziaki!

      Usuń
    2. sorry, gubi mi sie literka "w", ale mam nadzieje, ze sens mojej wypowiedzi na tym nie stracil.

      Usuń
  2. Pattonowi też pychy nie brakowało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden rowny drugiemu... Ambicje, ambicje, ambicje...
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Dziękuję, Agnieszko, za ten wspaniały post. Historia nie należy do moich ulubionych dziedzin, zawsze błyskawicznie zapominam nawet to, co wypadałoby wiedzieć. Historia, którą opowiedziałaś, zostanie ze mną na długo. Czuję się niemal tak, jakbym obejrzała dokumentalny film:). Czekam na tę zapowiedzianą, bardziej budującą opowieść o naszych żołnierzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram sie przybliżać historię tak "lekkostrawnie"ponieważ mnie sama śmiertelnie nudziły daty i taki suchy, podręcznikowy przekaz. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. I ja dziękuję za tę historię a we mnie siedzi chęć opowiedzenia ustami naocznego świadka prawdy o generale Dąbrowskim o Zajączku i innych i tych czasach. Prawdę tę w swoim osobistym dzienniku napisała kobieta znająca tych ludzi. Jej drugi mąż też generał, ucierpiał osobiście, od zadufanego d.... jakim był :) wyśpiewywany w hymnie generał.
    Jego też nie lubię tak jak Ty tego z pomnika generała. W sobotę poczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. napisz, chętnie przeczytam. Zaskakujące jest to odzieranie ze spiżu bohaterów. Okazują sie nie takimi jak im historia wystawiła pomniki.

      Usuń
  5. Jak nigdy historii nie lubiłam i, wstyd przyznać, niewiele z niej sobie przyswoiłam, tak Twój post przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Powinnaś też pisać podręczniki do historii!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że ofiarą zostali Polacy, takie te nasze dzieje...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam. I oczywiście zostanę do soboty i jeszcze dużo dłużej. Bo lubię Cie czytać... wiesz????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ci kochana Stokrotko, ostatnio mocno zaniedbywana przeze mnie, ale bądź cierpliwa proszę, siła wyższa, na pewno wiesz jaka...

      Usuń
  8. Bardzo ciekawie to opisałaś, ja też nie lubię tego pana, czekam do soboty na dalszy ciąg...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście, mały dupek.
    Oczywiście, będę w sobotę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubimy go zbiorowo, a jeszcze bardziej jak zajrzycie do mnie w sobotę, czyli już pojutrze... :)

      Usuń
  10. Wielka chwała spadochroniarzom i dzięki że przypomniałaś zapomniane karty historii,,,Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. W Twoim wydaniu lubię historię. Jest ludzka.

    OdpowiedzUsuń
  12. dzięki za wszystkie miłe słowa:)

    sobotnia fotorelacja zapowiada się interesująco

    p. s ta sukienka w połączeniu z paskiem rewelacja, szkoda, że lepiej nie widać

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero dzisiaj dotarłam, ale wiem, że mi to wybaczysz...
    Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam... Kiedyś chciałam studiować historię, ale mi przeszło, kiedy odkryłam zbyt wiele jej wariantów...
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Aga to wspaniałe, że dzielisz się z nami faktami historycznymi. O takich sprawach należy wspominać, dyskutować i ROZUMIEć. Nie tylko uczyć się dat na pamięć pod egzamin, ale przemyśleć ten ciąg wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam w moim świecie LA VIOLETTE. Mój blog nie ma aspiracji politycznych, społecznych, ani żadnych innych. Moja przestrzeń jest otwarta dla wszystkich, którzy kochają życie w każdym jego przejawie bez względu na poglądy i wszelkie inne kryteria. To strefa dobrej energii w sieci i dbam o to by tak zostało.

Będzie mi miło, jeśli zostaniesz na dłużej.
agaa2086@gmail.com

Popularne posty

Starsze posty

Pokaż więcej