Rękawki to dobra rzecz by przytulić ramiona.
No tak moi drodzy, dałam "plamę", by nie powiedzieć gorzej...
Miały być posty w sobotę i środę. KAŻDĄ... Wczoraj zawaliłam sprawę.
Wiem, wiem, tylko winni się tłumaczą.
Ale gdy przedstawię wam wszystkie okoliczności, to na pewno mnie usprawiedliwicie.
Dzisiejszy (wczorajszy) post miał traktować o zupełnie czymś innym, a mianowicie mojej fryzurze i zdolnym rękom, które ją wykonały. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Wszak życie stawia nas twarzą w twarz wobec nieprzewidzianych wydarzeń...
A te nieprzewidziane wydarzenia przytrafiają mi się zwłaszcza, gdy jestem w towarzystwie mojej przyjaciółki Urszuli, byłej koszykarki grającej w reprezentacji Belgii, osobie niezwykle pozytywnie usposobionej do świata, mimo olbrzymich problemów z jakimi się boryka.
Nie będę wam streszczać całego dnia, powiem tylko, że po południu byłyśmy w pewnej miejscowości oddalonej od Brukseli o 60 km. Po powrocie do domu okazało się, że zapomniałam telefonu komórkowego, a ludzie, u których go zostawiłam, jutro wyjeżdżają.
Więc z powrotem 60 km...
Po drodze nasz "naprowadzacz" odmowił posłuszeństwa i szwędałyśmy się dobrą godzinę, zanim trafiłyśmy do celu, czyli punktu A. A później z punktu A do punktu B czyli Brukseli.
Zrobiło się bardzo późno, ale moja koleżanka nie dała za wygraną i namówiła mnie na degustację wątróbki, którą przygotowała specjalnie dla mnie przed wyjazdem...
A że wątróbki nie jadłam dobre kilkanaście lat... To był nie lada argument!
No i wtedy... Jak to się mówi szumnie: rozbiłyśmy zorganizowaną grupę przestępczą, a mniej szumnie - przepłoszyłyśmy złodziei, którzy obrabiali mieszkanie na parterze pod obecność nieświadomie śpiących za ścianą właścicieli..
W domu, grubo po północy zasiadłam do wypełnienia mej blogerskie powinności i zobowiązania. Na szczęście na "wszelakij słuczaj" mam w kompie tzw tematy zastępcze i właśnie awaryjnie sięgam po jeden z nich...
Oto o rękawkach słów kilka...
Nazywam je rękawkami, choć oczywiście nie jest to ich nazwa oficjalna.
Miały być posty w sobotę i środę. KAŻDĄ... Wczoraj zawaliłam sprawę.
Wiem, wiem, tylko winni się tłumaczą.
Ale gdy przedstawię wam wszystkie okoliczności, to na pewno mnie usprawiedliwicie.
Dzisiejszy (wczorajszy) post miał traktować o zupełnie czymś innym, a mianowicie mojej fryzurze i zdolnym rękom, które ją wykonały. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Wszak życie stawia nas twarzą w twarz wobec nieprzewidzianych wydarzeń...
A te nieprzewidziane wydarzenia przytrafiają mi się zwłaszcza, gdy jestem w towarzystwie mojej przyjaciółki Urszuli, byłej koszykarki grającej w reprezentacji Belgii, osobie niezwykle pozytywnie usposobionej do świata, mimo olbrzymich problemów z jakimi się boryka.
Nie będę wam streszczać całego dnia, powiem tylko, że po południu byłyśmy w pewnej miejscowości oddalonej od Brukseli o 60 km. Po powrocie do domu okazało się, że zapomniałam telefonu komórkowego, a ludzie, u których go zostawiłam, jutro wyjeżdżają.
Więc z powrotem 60 km...
Po drodze nasz "naprowadzacz" odmowił posłuszeństwa i szwędałyśmy się dobrą godzinę, zanim trafiłyśmy do celu, czyli punktu A. A później z punktu A do punktu B czyli Brukseli.
Zrobiło się bardzo późno, ale moja koleżanka nie dała za wygraną i namówiła mnie na degustację wątróbki, którą przygotowała specjalnie dla mnie przed wyjazdem...
A że wątróbki nie jadłam dobre kilkanaście lat... To był nie lada argument!
No i wtedy... Jak to się mówi szumnie: rozbiłyśmy zorganizowaną grupę przestępczą, a mniej szumnie - przepłoszyłyśmy złodziei, którzy obrabiali mieszkanie na parterze pod obecność nieświadomie śpiących za ścianą właścicieli..
W domu, grubo po północy zasiadłam do wypełnienia mej blogerskie powinności i zobowiązania. Na szczęście na "wszelakij słuczaj" mam w kompie tzw tematy zastępcze i właśnie awaryjnie sięgam po jeden z nich...
Oto o rękawkach słów kilka...
Nazywam je rękawkami, choć oczywiście nie jest to ich nazwa oficjalna.
Fashionistki
wiedzą najlepiej jak należałoby określić to coś nieokreślonego, co swetrem,
wdziankim, “okryj-biedą”, narzutką nie jest – i jest jednocześnie tym wszystkim
po trochu.
Moje rękawki to najlepsza rzecz pod deszczowym, belgijskim niebem by przytulić ramiona. I odświeżyć stary ciuch dodając mu skrzydeł. Dlatego mam ich bez liku w różnych wzorach, fasonach, kolorach i długościach. Taka mała rzecz co kobietę cieszy i otula. Oto tylko niektóre z nich. Zdjęcia jeszcze jesienne. Miłej niedzieli. Obiecuję poprawę w najbliższym czasie!
Nie wiem co bardziej podziwiać - te rękawki.... czy te dynie ozdobne na oknie? Bo ja też dynie ozdone uprawiam na działce. i na moim oknie też kilka leży - chociaż co pewien czas muszę którąś z nich wyrzucać, bo niestety po kolei się psują. Ale za 2 miesiące będę wsadzała do ziemi nowe nasionka!
OdpowiedzUsuńAgnieszko - jeśli chodzi o tę wycieczkę, to na razie jej nie wykupujemy, poczekamy aź się uspokoi u nas... Ale bardzo chcemy pojechać.
Serdeczności!
Będziemy w kontakcie Stokrotko!:)
UsuńAgnieszko mam tak silną migrenę. Czekam, aż mi przejdzie i napiszę. Pamiętam... Dzisiaj za 2 godziny będę już na zajęciach. Nie wiem , jak tam wysiedzę. Śliczne rękawki, śliczna Ty . Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńSpokojnie Basiu, czekam cierpliwie:)
UsuńRękawki są fajne. I praktyczne - to chyba ich największa zaleta.
OdpowiedzUsuńI gratuluję spłoszenia złodziei! ;)
"rozbiłyśmy zorganizowaną grupę przestępczą"????
OdpowiedzUsuńNo brzmisz jak porucznik Borewicz, choć wyglądasz bardziej jak dziewczyna Borewicza :))))
Cha, cha! Tak sie czułyśmy:) rozpierała nas duma:)
UsuńTe Twoje pierwsze rękawki to dla mnie bolerko, super wyglądasz w tym zestawie, takie rękawki zawsze pomocne.
OdpowiedzUsuńPrzygodę miałaś ciekawą, jak to mówią- kto nie ma w głowie ten ma w nogach.
Nie masz co się tłumaczyć z braku postów, doba ma tylko 24 godziny ale ciesze się, że jesteś i czekam na następne wisy...pozdrawiam Agnieszko prawie wiosennie...
Cieszę się, że mam takie wyrozumiałe blogowe koleżanki :)
UsuńZmiana dekoracji, ale muszę przyznać, że poranna kawa przy takich obwieszczeniach, jak powyżej, wyśmienita. Zupełnie niepotrzebnie dodawałem imbir i cynamon:-)
OdpowiedzUsuńDekoracja na zdjęciach nr 1 i 2 - jak dla mnie - najlepsza.
Wow! Imbir i cynamon:) dogadzasz sobie przy tym sniadanku :) dzięki!
UsuńSuper rękawki, takie, podobne do tych z pierwsze fotki muszę wykombinować. Mam fantastyczną krawcową, która spełnia moje zachcianki:-)))) Pozdrówka!!!!
OdpowiedzUsuńDobra krawcowa to prawdziwy skarb! Moja siostra ma taką! Pilnuje jej jak oka w głowie :)
UsuńPrzedostatnie zdjęcie , masz świetną figurę...
OdpowiedzUsuńNo no no ależ miałaś przygód jak na jeden dzień...
Oj, tak, dzien był bardzo obfity w wydarzenia, po powrocie padłam jak pies Pluto :) dzięki za komplement!
Usuńw ogóle ciuszki na jednych i drugich fotkach super,piękne czarne butki,wysokie... :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, czasami życie tak delikatnie krzyżuje nasze plany...co zrobić? A tak na marginesie, mnie się czesto to przydarza. Rękawki to super praktyczna wdzianko, mini-dynie na parapecie przypominają o minionej jesieni, a u mnie cudowna wiosna się zaczęła i mam nadzieję, że już zostanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie :)
UsuńNo tak to już jest, gdy człowiek coś planuje :)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze mama zmuszała do jedzenia wątróbki. W końcu znalazła przepis, który każe gotować ją w soku jabłkowym. W końcu potrawa była zjadliwa!
To niesamowicie miłe, gdy ktoś zrobi ulubioną potrawę. Ja już nie mogę się doczekać na pomidorową mojej mamy. Niby nic specjalnego, ale sama nie umiem tego smaku skopiować.
A w moich stronach się na takie krótkie wdziako mówi bolerko. Najbardziej podoba mi się to pierwsze, szare z bufkami :)
Tak pięknie się zrobiło w ten weekend, czekam więc na wiosenny, środowy post z nową fryzurą :)
Pozdrawiam skarbkowo
Te kulinarne koszmary dzieciństwa:) Moim była zupa mleczna, brrr, zwłaszcza ten "korzuszek" na niej, brrr....
UsuńTakie bolerko koleżanka w sklepie mi oferowała ale schudnąć do niego muszę. :) Dobrze że spłoszyłyście złodziei u nas sąsiadów obrobili gdy sąsiad spał smacznie. Teraz kraty w oknach ech albo, albo :) tak jak u nas leżą na przeciw drzwi wejściowych, dwa duże kryształy pilnujące wejścia, jak psy nie przymierzając, tak jak mi powiedział na giełdzie pewien Rosjanin. Oni tam mają dużo minerałów i wielka wiedzę na ich temat, tak jak Hindusi prawie. Korzystam gdy mogę. Wiem że oczyszczają żyły z cholesterolu ale to nie o minerałach pisałaś tylko o rękawkach. :)) zauważyłam że takie bolerka prostują ramiona i plecy więc muszę schudnąć koniecznie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciepło pozdrawiam z :).
Zaraz tam schudnąć, nie bądź dla siebie taka surowa:) wuystarczy bolerko większe kupić o numer:) Też wierzę w moc kamieni.
Usuńhey kochana :D !!!!!!!
OdpowiedzUsuńślicznie potulnie tu u ciebie, kiedy u mnie prawie 16 stopni :) uwielbiam twoje nogi, kiecki chcę!!! Kiecki na tobie ;)
Ojjjj jak czytam twoje tłumaczenie, to aż nie wiem co ja mam powiedzieć ;p
ściskam :*
Rozbawiłas mnie moja droga! zajrze niedlugo do ciebie:)
UsuńTwoje bolerka są bardzo ładne, modne i praktyczne. Choć to jedno, z długimi rękawami, ograniczone do minimum, to rzeczywiście trudno nazwać bolerkiem i "rękawki" pasują znakomicie. Świetnie wyglądasz. bardzo ładne buty na słupku, no i Twoje nogi.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wątróbkę drobiową z jabłkami (zawsze tak robię) w winie. Jest krucha i pyszna.
Myślę, że dzięki wam sąsiedzi uniknęli większych strat i stresów. Chyba zawiadomiłyście policję ?
Pozdrawiam serdecznie ze słoneczno-wiosennego Szczecinka.
Tak... Przyjechaly 3 radiowozy, a poźniej jeszcze czwarty... Jak zwykle, za późno:) Na szczęście złodzieje nie obrobili do końca, zostali spłoszeni. zdążyli tylko komórki ze stołu zgarnąć i zaczeli szuflady wybebeszać, nie zauważyli leżącej torebki gospodyni z portfelem pełnym pieniędzy i kart bankowych ( to bardzo zamozni, starsi ludzie)
UsuńA to barany (ci złodzieje).
UsuńW pierwszych rękawkach wyglądasz super:)))Piękne zdjęcia :)))Pozdrawiam i udanego tygodnia życzę:))
OdpowiedzUsuńdzięki Reniu!
UsuńHej mała, nie tylko nie napisałąs posta w sobotę ale byłyśmy umówione w piatek na skepa he, he ,,,i jestem Ciekawa jakaż to przygoda oderwała Ciebie siostrzyczko od komputera,...dziś wróciliśmy od mamy,w Twoim ogrodzie wyłążą już wiosenne kwiatki i marcują koty sąsiadów, sielsko, anielsko.....Buziole
OdpowiedzUsuńSiostrzyczko, obiecuje poprawę:)
UsuńSkandal nie zna granic: mam tylko jedne rękawki! A teraz dopiero widzę jakie fajne i faktycznie ożywiają całość.
OdpowiedzUsuńJesteś urocza! cha, cha! :) rzeczywiście to skandal, musisz jak najszybciej powiększyć swój stan posiadania rękawków, koniecznie! :) Pozdrawiam!
UsuńJak zwykle ślicznie, wdzięcznie, seksapilowo (?) :))
OdpowiedzUsuńHmmm, dziękuje za tyle ciepłych słow, chyba trochę na wyrost... :)
Usuńzauważyłam piękne kozaki, moje klimaty, dynie zaglądają i czekają na pewno na swoje młodsze, tegoroczne siostry bo wiosna tuż
OdpowiedzUsuńcałuski
to moje ulubione :) pozdrówka :)
UsuńJa bolerek nie mam w swojej szafie nie mniej jednak chętnie podziwiam na innych. Strasznie ciekawa jestem Twojej nowej fryzury:-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, możesz się rozczarować, bo zmiany sa bardzo nieznaczne, ja widze różnicę, ale poza mną niewiele osób xzauważylo, że coś robiłam z włosami :)
UsuńA propos naprowadzaczy - moja szefowa z praktyk opowiadała, jak to z jechała z mężem do jakiejś miejscowości w Polsce, samochodem. Tak się złożyło, że mieli nieaktualny GPS i zamiast na drogę mało brakowało, a wylądowaliby... W jeziorze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobre! tez słyszałam o podobnych przypadkach :) Buziaki!
UsuńTa pierwsza stylizacja i rękawki urzekły mnie. Cudne one, cudna Ty :)
OdpowiedzUsuń