Mała smutna królewna. Część 2
Kochani na weekend znikam z blogosfery. ~Wszelkie zaległości (komentarze i wizyty) nadrobię w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek. Przede wszystkim napisze wam o pierwszym blogerskim mini spotkaniu w Bxl z uroczą Kasią. Tymczasem zapraszam was na drugą część historii królewny Klementyny.
Sciskam i dobranoc!
cd.
Sciskam i dobranoc!
cd.
Cóż,
bajki o księżniczkach nie zawsze dobrze się kończą w realnym życiu, a życie księżniczek
nie jest usłane różami. W związku z powyższym szczęście Klementyny nie mogło
długo trwać. Musiała pożegnać się ze swoją ostoją jaką była dla niej Stephanie.
Księżniczki nie
rodzą się dla swojej przyjemności. One nie rodzą się nawet dla przyjemności
swoich rodziców. One przychodzą na świat w ściśle określonym celu. Mają być
kartą przetargową, która zapewni królestwu najkorzystniejszy politycznie
mariaż. Wkrótce o Stefanię upomniał się ten polityczny świat.
Gdy osiągnęła odpowiedni do reprodukcji wiek, podobnie jak jej siostra Louise musiała porzucić swój panieński stan. Wkrótce przekonać się miała, że trudne lata spędzone w rodzinnym zamku były rajem w porównaniu z tym co miało czekać ją przy boku męża, Rudolfa w Wiedniu. Jej małżonek i jego matka zrobili wszystko by obrzydzić jej życie i upokorzyć. Ale to oddzielna opowieść. W wieku dziewięciu lat „la fillette”, Clementine została rozdzielona z siostrą. Od tej pory łączyła je tylko gorąca, serdeczna korespondencja i bardzo rzadkie spotkania.
Gdy osiągnęła odpowiedni do reprodukcji wiek, podobnie jak jej siostra Louise musiała porzucić swój panieński stan. Wkrótce przekonać się miała, że trudne lata spędzone w rodzinnym zamku były rajem w porównaniu z tym co miało czekać ją przy boku męża, Rudolfa w Wiedniu. Jej małżonek i jego matka zrobili wszystko by obrzydzić jej życie i upokorzyć. Ale to oddzielna opowieść. W wieku dziewięciu lat „la fillette”, Clementine została rozdzielona z siostrą. Od tej pory łączyła je tylko gorąca, serdeczna korespondencja i bardzo rzadkie spotkania.
Jakby tego było
mało, przeżyła dramat pożaru zamku, w którym straciła życie jej ukochana
niania. Te wszystkie okoliczności hartowały charakter dziewczynki.
Po matce odziedziczyła
miłość do koni i głęboką wiarę chrześcijańską, po ojcu zaś inteligencję, upór i
przebiegłość oraz ... bardzo przeciętną urodę. Nie okazywała swego silnego charakteru,
udając uległą i posłuszną. Aby przeżyć w bezdusznym, zimnym zamku, przeszła
przyśpieszony kurs dyplomacji.
Król, coraz
częściej zaczynał doceniać swoją najmłodzą córkę. Wydawała mu się najbardziej
sensowną kobietą w jego najbliższej rodzinie. Małżeństwa jego starszych córek
skończyły się kompletnym fiaskiem, a nawet ogromnym skandalem na miarę Europy. Clementine zaś coraz częściej reprezentowała
królową w oficjalnych uroczystościach, w końcu całkowicie ją zastępując przy
boku swego ojca. Dał jej z czasem nieograniczoną swobodę. Nie wiedział kiedy przywiązał się do niej tak
mocno, że nie wyobrażał już sobie bez niej życia. Do tego stopnia, ż ... zabronił
jej zamążpójścia.
Na początku, gdy Clementine była jeszcze dzieckiem, obojgu było to na rękę. Aż pewnego dnia na zamku pojawił się nieznajomy...
Na początku, gdy Clementine była jeszcze dzieckiem, obojgu było to na rękę. Aż pewnego dnia na zamku pojawił się nieznajomy...
Kim był ten piekny
młodzieniec do którego mocno zabiło serce siedemnastoletniej Clementine? To
książę Victor – Napoleon. Tak, tak, z tych Napoleonów. Mieszkał w skromnym jak
na księcia domu przy Avenue Louise nr 253. Z powodów politycznych przebywał na
wygnaniu w pobliskiej Belgii.
Coup de coeur, nagły poryw serca i nadzieja na wyrwanie się z murów zamku w Leaken.
Jednak król Leopold
II kategorycznie nie zgodził się na ślub swojej najmłodszej córki, która
kochała z wzajemnością. Ani wtedy, ani nigdy! Kochankowie byli sobie
wierni...dwadzieścia lat!
Smierć Leopolda II dała nadzieję na to by mogli być razem. Do dziś postawa króla i jego bezduszność wobec swojej najmłodzej córki nie znajduje zrozumienia. Tym bardziej, że sam żył wówczas w konkubinacie z młodszą o kilkadziesiąt lat wykształconą, młodziutką prostytutką i aktorką.
Smierć Leopolda II dała nadzieję na to by mogli być razem. Do dziś postawa króla i jego bezduszność wobec swojej najmłodzej córki nie znajduje zrozumienia. Tym bardziej, że sam żył wówczas w konkubinacie z młodszą o kilkadziesiąt lat wykształconą, młodziutką prostytutką i aktorką.
Następca Leopolda
II, Albert dał „młodym” zielone światło. Clementine miała wówczas trzydzieści
osiem lat, a jej mąż Viktor był od niej starszy.
Mała, smutna
królewna z belgijskiego zamku w Laeken ze starej panny przemieniła się w
spełnioną, najszczęśliwszą na świecie kobietę. W dodatku żonę następcy
francuskiego imperium. Szczęśliwie urodziła dwójkę dzieci, a o swoim mężu
pisała, że:
„jest jej szczęściem, mądry, zabawny,
kochający, czuły, a noce z nim są ekscytujące”.
Była jedyną z córek
Leopolda II, o ktorej opowieść można zakończyć słowami:”żyli długo i
szczęśliwie”
Happy End :)
Najpiękniejsze historie pisze życie. Podziwiam cierpliwość małej królewny i okrucieństwo tatusia. Rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńDobrze, że takim szczęśliwym finałem opuściłaś nas na weekend! Wracaj szybko!
OdpowiedzUsuńJuz jestem:)
Usuńoo a ja czekałam na tą historię ;)
OdpowiedzUsuńOO tro ostatnie zdjęcia-mega ;D
Ciekawy i ekscytujący sposób przechodzenia po pasach:-)
OdpowiedzUsuńMasz na mysli dwa ostatnie zdjecia? :)
UsuńAgnieszko, miłego wypoczywania i relaksowania w czasie weekendu.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że historia napisze szczęśliwe zakończenie.
Serdecznie pozdrawiam:)
Wielu ciekawych rzeczy dowiaduję się na Twoim blogu Agnieszko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pięknie.
Stokrotko, a ile ciekawych ja dowiaduje sie na twoim! buziaki!
UsuńFajnie napisane, dlatego super się czytało.Poproszę o więcej :-)
OdpowiedzUsuńDo uslug:)
Usuńw końcu historia z dobrym zakończeniem! w sam raz na rozpoczęcie weekendu :)
OdpowiedzUsuńChociaz jedna!
Usuń:)
OdpowiedzUsuń:):)
UsuńAle ładne zakończenie! Też bym tak chciała...
OdpowiedzUsuńA co oni tam wyprawiają na tym przejściu?
czynia je bardziej ekscytujacym! Moze tez tak zaczniemy fikac na przejsciu? :) Pozdrawiam!
UsuńI jednak szczęśliwe zakończenie - jak w baśni. Bardzo się cieszę z tego powodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tez lubie szczesliwe zakonczenia, chociaz w zyciu roznie bywa! Pozdrawiam:)
UsuńCiekawy post!:)
OdpowiedzUsuńdzieki!
UsuńJa też ostatnio mniej czasu spędzam w necie. Słońce rozleniwia mnie i chyba trochę osłabia moje siły. Wieczorem chętniej siedzę na tarasie z rodziną i popijam herbatkę.
OdpowiedzUsuńAga, lubię Twoje opowiadania, umiesz ciekawie pisac....wiesz, jak czytam Twoje posty to czuję się jak analfabeta i szczerze bez zazdrości i ironii ubolewam, że moje pióro nie jest takie lekkie:-*
Ja też ostatnio zaniedbuje bloga, wreszcie pojawiło się słońce. Przestań Ela z taką samokrytyką! Zawsze siebie ocenia się surowiej i więcej od siebie wymaga, no chyba, że jest się bezkrytycznym wobec siebie. Moim zdaniem potrafisz bardzo fajnie pisać!
Usuńoch jak lubię takie zakończenia. ...tylko proszę nie rób fikołków na przejściu...buziaki na dobranoc :) Basia
OdpowiedzUsuń...Agnieszko dobre;ale co najgorsze-na swój sposób podobnie historie nadal pisze życie we współczesnym świecie;czasy się zmieniają-okrucieństwo ludzkie-nie.:-(.
OdpowiedzUsuńA czasami to nawet królewna nie trzeba być by tego doświadczyć...):
Usuńoch jak dobrze, że smutna królewna przestała być smutna i wszystko dobrze się skończyło. uffff jak dobrze ze nie jestem królewną ;)
OdpowiedzUsuńNieoczekiwanie wspaniałe zakończenie!
OdpowiedzUsuńchoc raz sie dobrze skonczylo :) ale ile lat musiel czekac, podziwiam ich! :)
OdpowiedzUsuń