Mais il est où le soleil? - odgrzany romans
Witajcie kochani wieczorową, niedzielną porą.
Opowiem wam krótko o pewnym pełnym namiętności związku.
Ale najpierw parę słów tytułem wstępu.
Pamiętacie jak narzekałam na brak sieciówek i centrów handlowych w Belgii?
To wszystko prawda i podtrzymuję swoje narzekania. Ale Belgia to również, a może przede wszystkim ogrom niszowych, oryginalnym mark ciuchów. Niepowtarzalnych, za to rozpoznawalnych w świecie mody nazw. Jak pisałam juz wcześniej, wiele celebrytów przyjeżdża specjalnie do Brukseli by pobuszować po małych, niepozornych butikach. Bardzo silną grupę stanowią tu młodzi stosunkowo artyści i designerzy zarówno w świecie ubrań jak i architektury oraz wzornictwa użytkowego. To belgijska awangarda wywodząca się głównie z mlodych, flamandzkich projektantów, choc nie tylko oczywiście.
Koło mojej pracy znajduje się jeden z nielicznych butików o bardzo wdzięcznej nazwie: Mais il est où le soleil? ( w wolnym tłumaczeniu: ale gdzie jest słońce?) Młoda, niszowa, ekskluzywna marka, ktora od 12 lat świetnie sobie radziła na światowych rynkach. Niestety, nie oparła się kryzysowi i w ubiegłym roku jej finansowe wyniki ( mimo poczynionych właśnie wielkich inwestycji) poleciały na łep, na szyję. Zamknięto większość punktów ( jako jeden z nielicznych, ostał się ino ten w sąsiedztwie mojej roboty - na pokuszenie!), nowy właściciel rozpoczął proces ratowania reputacji marki.
Ceny troszkę spadły, choc nadal są powyżej przeciętnej.
Od zawsze lubiłam ciuchy z tego sklepu. Są takie... teatralne, bajkowe, jakby osoby je noszące nigdy nie wyrosły z zabawy lalkami. naturalne tkaniny, niecodzienne kroje, duzo falbanek, koronek...
To nie jest moda dla każdego i rozumiem, że są osoby, które nie cierpią takiego stylu.
Dla mnie to czarodziejska kraina, w której pobyt nabiera szczególnego znaczenia w szaro-burym kraju, jakim jest wiecznie deszczem płacząca Belgia.
Najczęściej w tym sklepiku tylko ogladałam ciuchy. Poźniej jakoś przestałam do niego zagladać. Kilka dni temu - było już grubo po okresie wyprzedaży nieopatrznie skierowałam tam swoje kroki. I tu dosięgnął mnie miecz sprawiedliwości, który równo tnie po kieszeni. Nie wydałam ani grosza podczas szaleństwa "soldów", zupełnie beznamietnie omijałam szerokim łukiem sklepy, tak teraz nadrobiłam co się dało - z nawiązką.
Na wieszakach wisiały jeszcze resztki wyprzedaży. Natychmiast dojrzałam uroczy, niebanalny bombkowy płaszczyk i kilka innych rzeczy. Zwłaszcza sukienki maja piękne, nie mogłam sie oprzeć...
Wiem, że koronki trochę pogrubiają i w ogóle... ale przyjemność jaką czerpię z ubierania tych fatałaszków przewyższa kompleksy z powodu tych kilku centymetrów więcej niż byc powinno w biodrach.
Myślę, że to naprawdę fajnie być kobietą, nigdy bym sie nie zamieniła na płeć.
Ba, patrząc przez pryzmat przyjemności płynących z bycia kobietą zaczynam nawet rozumieć poseł Grodzką, niekwestionowaną celebrytkę ( celebrytę?) ostatnich tygodni. Nawet przestałam telewizję oglądać. Jak otwieram lodówkę to aż się lękam, czy i z tamtąd mi posłanka Grodzka nie wyskoczy :)
Tym społeczno-politycznym akcentem kończę zdecydowanie modowy post.
Następne modowe będą poświęcone również stylizacjom z udziałem "Mais il est où le soleil?", aż do wyczerpania kombinacji :)
Chyba, że w międzyczasie popełnię inny tematycznie post.
P.S. A dlaczego odgrzany romans? Bo znów się zakochałam w tej marce... A to tak blisko mojej pracy...
Dla bezpieczeństwa własnego i rodziny obiecuję przed wyjściem do pracy zostawiać wszelkie środki płatnicze w domu... A na szczęście nie dają jeszcze ciuchów na kreskę...
Jeszcze mała dygresja na temat butów. Nie wiem, czy też tak macie. Wchodzę do sklepu i mam całkowiecie stuprocentową pewność, że rzecz na którą właśnie spoglądam, to absolutnie coś co zawsze było w mojej głowie. Nie zawsze spełnia to standarty aktualnych trendów i to mnie w zupełności nie obchodzi. Bo czymże jest moda? Odgórnie narzuconym blokiem wytycznych jak się ubierać, bądź nie ubierać? Wolałabym być postrzegana jako osoba stylowa, nie modna. Pamiętacie co na temat mody i stylu mawiała madame Chanel? Całkowicie się z nią zgadzam. Ale do czego tak zawile zmierzam? Aby usprawiedliwić śmieszne, czubate, starannie wykonane skórzane butki. Jak je zobaczyłam, to naprawde nic mnie nie obchodziło. Wiedziałam tylko, że dawno już nie widziałam takich zabawnych, oryginalnych i wygodnych butów.
No to jesteś 100% kobietą, też tak mam i też bym się zakochała. Piękna stylizacja.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńA już chciałam zapytać kiedy będzie następny post ;) piękne sukienki, rozumiem twoją słaość ;) ta pudrowo-koronkowa to moja faworytka ;) Co do sieciówek, może to i lepiej. Bez nich własny styl nabiera charakteru, wyrafinowania, oryginalności, co widać po tobie. Twój strój ma zawsze w sobie klasę i coś wyjątkowego - może właśnie odkryłam twój sekret ;p ?!
Co do Chanel, miała rację. Drogi ciuch, to nie wszystko. Powinien on ładnie nas "opakować", nie zaś "zasłaniać" to, co nas wyróżnia, nie przebierać za kogoś innego. A w modzie tak łatwo się zatracić...
Co do butów - ostatnio na moim blogu pisałam o podobnym odczuciu przy zakładaniu naszyjnika, który nie jest "pierwszej wiosny", ale dla mnie ma on w sobie pewną wartość. I mam w nosie, że nie jestem na czasie!!! Bo i kto ma mi prawo to dyktować!!! Takie drobiazgi właśnie kształtują nas i nasz styl ;)
Pozdrawiam i ściskam cię mocniutko :*
To ciesze się, że nie tylko ja tak myślę, :) dobrej nocy!
UsuńŁadna stylizacja ♥
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój styl ubierania się, jednym może się podobać innym nie...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa stylizacja...
Fajna kombinacja i ciekawa zamyślona mina na ostatnim zdjęciu-).
OdpowiedzUsuńFajne ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe.
OdpowiedzUsuńNiedaleko mojej pracy również znajduje się jeden taki sklep, który kusi mnie ogromnie i wchodzę tam zbyt często... ;)
OdpowiedzUsuńCo do mody - podglądać obowiązujące trendy można jak najbardziej, ale najważniejsze, bo pozostać w zgodzie z sobą i własnymi upodobaniami.
pozdrawiam serdecznie
Faktycznie piekne rzeczy! Sukienki to to,w czym widzialabym sie tej wiosny. Twoje są cudne, bez wyjątku!
OdpowiedzUsuńP.S. Dzieki za przemile slowa u mnie i...do zobaczenia!
No to nieźle przewietrzyłaś portfel. Pudrowa sukienka jest rewelacyjna, dobrze wyglądasz w takim fasonie. A co do butów to mnie się podobają, pasują do całości. Najważniejsze, aby czuc się w ubraniu dobrze.
OdpowiedzUsuńA co do komentarza Twojego u mnie to.....postaraj się o córkę leniuszku;)
Z chłopakami jest inaczej, wiem to z autopsji, kochają mamę nie chcą tego okazywac a poza tym z synem nie chodzi się na zakupy, synowi tylko można poddac się krytyce. Bo nie ma to jak męskie oko:P
latwiej powiedziec, trudniej zrobic :) :) masz racje, chlopcy sa inni, kochaja nas inaczej niz dziewczyny, i to , ze sa najlpszymi krytykami, zgadzam sie w stu procentach! bezcenni pod tym wzgledem
UsuńWyprzedaże na niektórych działają jak afrodyzjak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Myslalam, ze mnie sie to nie ima, ze jestem odporna ): Pycha mnie zgubila!
UsuńJak zwykle, bardzo oryginalnie:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńładnie piszesz :) lubię Cie czytać! a sukienki są cudne! :)
OdpowiedzUsuńPiękne te suknie. Bo niby koronka itp, ale jednak skromne, mimo wszystko. Żadnych nadprogramowych łozdubek i pierdółek. To ja lubię:D
OdpowiedzUsuńCudowna sukienka :)
OdpowiedzUsuńSliczna sukienka, niby róż i do tego pudrowy, ale mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńPiękne suknie ta w której jesteś jest śliczna:)))ja to kocham koronki a że dawno przestałam liczyć centymetry to zakładam je bezkarnie:)))Super post jak zawsze zresztą piszesz ciekawi i z humorem:)))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCudowna sukienka!!!Nazwa butiku też jest super i zazdroszczę obcowania z takim miejscem!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię koronki, właśnie za ich baśniową aurę.
Co do płci, zawsze byłam chłopczycą i do dziś podtrzymuję tezę, że lepiej być facetem. Gdybym miała wybierać płeć, to wybrałabym tą brzydszą:))Wtedy byłabym znanym artystą i podróżnikiem, jako kobieta jestem tchórzem...
to prawda, ze slaba plec ma wiecej ograniczen, np gdybym byla mezczyzna chetnie wybralabym sie w samotna podroz gdzies z plecakiem, ale na slaba blondynke czyha tyle ewentualnych niebezpieczenstw :) dzieki!
UsuńI tak powinny wyglądać zakupy. Wchodzę, widzę, wzdycham i biorę- Jestem szczęśliwa :-))) Reszta nieważna :-)))
OdpowiedzUsuńale mnie rozbawilas swoim komentarzem! jestes niesamowita! :)
UsuńFiu,fiu jakie cudeńka :) Koronkową sukienkę chętnie bym przytuliła,botki ze szpiczastym czubkiem także;)
OdpowiedzUsuńMysle, Adus ze wygladalabys w tej sukience o niebo lepiej niz ja, pieknie by kontrastowal ten pudrowy roz z twoimi wlosami, ale ja ja tez bardzo lubie :)
UsuńTy nawet jak piszesz o czyms tak banalnym jak ciuchy, to tekst ma duszę.
OdpowiedzUsuńA i ubrania, na które się skusiłaś są wyjątkowe.
To ja sie ciesze, ze sie podoba! :)
UsuńVery nice dress and great place where you took the pictures. Where is it?
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Thanks :) this is under the highway (under the viaduct) - Woluwe St Etienne - the crossroads of Boulevard de Woluwe and Chaussee de Louvain
Usuńczaderska sukienka! ;)
OdpowiedzUsuń:) dzięki!
UsuńAle zaszalałaś Aguś, no ale z racji jutrzejszego święta jesteś usprawiedliwiona:)
OdpowiedzUsuńLubię pudrowe kolory i lubię jak się bawisz sukienkami :)
Buziaki od Bachy
Verry nice dress!
OdpowiedzUsuńTo tam u Ciebie juz tak ciepło, że możesz w samej sukience chodzić??? Czy tylko dla zdjęć się tak poświęciłaś?????
OdpowiedzUsuńo, nie nie Stokrotko! Już wyrosłam z tego wieku, by sie aż tak dla zdjęć poświęcać :) Pogoda u nas w kratkę, w ciągu dnia jest ciepło, rankiem potrafi padać nawet snieg i jest zerowa temperatura, ogólnie jest dużo cieplej niż w Polsce. Ale gdy wieje zimny wiatr od Morza Północnego i zacina deszc - ratuj się kto może! na szczęście tego dnia było słonecznie i całkiem bezwietrznie, pozdrawiam :)
UsuńPięknie Ci w tej sukience , świetne zdjęcia swoją drogą ;D też mi się marzą piękne sukienki, choć na co dzień pomykam w spodniach , to lubię też i czasem być bardziej dziewczęca.
OdpowiedzUsuńBeautiful look!!! I love your dress!!!
OdpowiedzUsuńHave a good week!
Besos, desde España, Marcela♥
Tylko jedna uwaga. Miło kiedy czasem na metce przeczyta się MADE IN coś innego niż CHINA. ;-)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie romantyczne, koronkowe cuda! Świetna moda, nie każdemu pasuje-Tobie jednak doskonale służy. A takie zakupy-no przyznaj, często takie rozpasanie uprawiasz? Pewnie nie, to nie żałuj sobie raz na jakis czas:)
OdpowiedzUsuńJak ja lubie jak mnie tak ktos rozgrzeszy.... dobrze mieć koleżanki blogerki :)
UsuńZanim zostawiłam pierwszy komentarz na Twoim blogu, przejrzałam sporo postów i zauważyłam, że też preferujesz sukienki, a te powyżej podobają mi się baaardzo. Za dużo widzę ostatnio wokół siebie koronek i z przekory nie kupuję, chociaż uwielbiam. Spódnica w ostatnim moim poście to stary zakup, chociaż koronka :-) Do mody mam podejście jak Ty - nie obchodzą mnie aktualne trendy, czasem z nich coś podskubię, a to co zakładam, gra w mojej duszy. Mam identycznie - wchodzę do sklepu i już wiem, co ma być moje.
OdpowiedzUsuń" wchodzę do sklepu i już wiem, co ma być moje" A wiesz, ze to od razu widac! ze masz zdecydowany gust i taki indywidualny charakter twoich zestawow.
Usuń