Moja secesyjna Bruksela
Rue Bailli z mnóstwem dyskretnych drogich butików, kawiarenek zapełnionych przez artystyczną młodzież i biznesmenów. Sąsiedztwo Avenue Louise dodaje jej splendoru. Wieczorem można spotkać tu gromady bawiącej się młodzieży. Nikogo nie gorszy też widok dziewczyn lekkich obyczajów na rogach małych uliczek jak i obecność licznych nicht klubów gdzie można wejść "za rekomendacją".
Rankiem niebo było pochmurne i nic nie zapowiadało pięknego słońca, które wyjrzało około południa. Dzień, również święto odzyskania niepodległości przez Belgię (tak jak w Polsce) jest dniem wolnym od pracy. Godziny wlokły się leniwie i spokojnie, jak nigdy- w końcu to długi weekend. Mąż miał trochę pracy papierkowej po niedawnym urlopie, więc postanowiłam dać mu spokój. Ale przecież nie sposób nie wykorzystać niespodziewanie pięknej pogody. Namówiłam syna-drogą pewnych ustępstw, ale o tym psst!, żeby udał się ze mną w krótką podróż do miejsc, gdzie narodziła się secesja.
Mam to szczęście pracować w samym sercu belgijskiej secesji, ale na co dzień w pędzie życia nie zauważa się otaczających perełek sztuki. Dlatego dziś postanowiłam stamtąd rozpocząć moją podróż retro.
Południowa dzielnica Brukseli: Saint Gilles i Ixelles. Podróż do źródeł. Ulice pełne solidnych burżuazyjnych domów. Prawdziwe dzieła sztuki. Podczas, gdy Ixelles pełni ciągle rolę jednej z najbardziej prestiżowych dzielnic, o tyle znaczenie St Gilles straciło na renomie, głównie z powodu ogromnej rzeszy emigrantów, głównie z Polski i Maroka, a ostatnio z innych krajów Europy Wschodniej. Mam wielki sentyment do tej dzielnicy, bo również ja stawiałam tutaj pierwsze emigracyjne kroki- na granicy tych dwóch dzielnic.To miasto przygarnęło mnie życzliwie i było dla mnie gościnne. Dlatego ciągle budzi moje ciepłe uczucia.
Podróż po Art Nouveau ( jak po francusku nazywa się secesję) jest fascynującą wyprawą. W Brukseli zachowało się kilkaset domów- dzieł sztuki z tego okresu. Najbardziej niesamowite jest to, że czasami piękno sztuki skrywają niepozorne z zewnątrz kamienice, ich szare fasady nie zwiastują niespodzianek, które kryją się wewnątrz. Sama doznałam co najmniej kilkakrotnie szoku, gdy wchodząc do zwykłej- wydawać by się mogło kamienicy- natykałam się na niesamowite witraże wewnątrz, kute fantazyjnie schody, marmury i przecudne malowidła ścienne. Aż dech zapiera. I często w tak niezwykłych domach mieszkają bardzo zwykli ludzie, nierzadko emigranci nie zdający sobie sprawy z dzieł sztuki, które ich otaczają. W dzielnicach opanowanych przez Marokańczyków, można zobaczyć niszczejące, zaniedbane potężne burżuazyjne domy. Aż serce boli!
zdjęcie pochodzi z : 19thcentury.wordpress.com
To tu się wszystko zaczęło: dom- studio Viktora Horty - twórcy secesji. Tuż koło mojej pracy.
Dalej to już fotki zrobione moją lub mego syna ręką. Zapraszam w podróż retro:
Rue Faider 83:
Przykład malowideł ściennych ( najpierw nakłada się tynk warstwami , a później artysta wyskrobuje rysunek); a niżej: Avenue Louise- jedna z najbardziej prestiżowych ulic w mieście ( nosząca imię najstarszej córki Leopolda II); Hotel Solvay zbudowany pod koniec XIX wieku dla przemysłowca Ernesta Solvaya
i poniżej:
Hotel Tassel
Kiedyś wielki dom towarowy- dziś Muzeum Instrumentów ( to już jest bliżej centrum). Na dachu znajduje się sympatyczna restauracja z super widokiem na Brukselę.
To tylko przedsmak rzeczywistych klimatów i smaków Brukseli. To jest jej dyskretny urok.Mimo, że śmiało może konkurować z Wiedniem o tytuł europejskiej stolicy secesji, to w stosunku do niego pozostaje nieśmiało w cieniu.
Zdjęcia zachwycają:) Bruksela musi być piękna:)
OdpowiedzUsuńpiękna i gościnna... zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńBruksela jest cudna!
Pozdrawiam serdecznie ;)
;-***
xxx